czwartek, 30 maja 2013

22.

Violetta
Jak to możliwe, że Diego jest już na wolności, za to co zrobił powinien jeszcze długo posiedzieć w więzieniu..
- I co teraz? Przecież na pewno pojawi się w studio - zaczęła Naty.
- Naty spokojnie - powiedział Maxi i objął ją ramieniem. Od razu się zorientował co robi i zabrał szybko rękę. - Mamy jeszcze cały miesiąc wakacji, więc nie myślmy o tym debilu.
- Dobry pomysły - powiedział Andres. - Nie ma sensu zawracać sobie nim głowy. Lepiej pomyślmy, co będziemy robić jutro.
Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co będziemy robić, każdy miał milion pomysłów na minutę i w końcu nic nie ustaliliśmy. Posiedzieliśmy jeszcze trochę razem i wszyscy musieli iść do domu, pożegnałam się z wszystkimi i poszłam do salonu, nawet nie zauważyłam, że Fran została.
- Musimy pogadać - powiedziała poważnie. Cholera, to musi być coś bardzo ważnego.
- Chodźmy do mnie, nie wiadomo kiedy wróci mój tata i reszta bandy - uśmiechnęłam się blado. - Louie chodź z nami i tak Ci później powiem - poszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy w trójkę na łóżku, cały czas zastanawiałam się czy chcę usłyszeć to, co Fran ma mi do powiedzenia.
- Tini, wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i wcale nie chcę Ci tego mówić, ale wiem, że muszę - zaczęła. - Pewnie dobrze wiecie, że Leon znowu jeździ motocrossem?
- Tak, Ludmi nam powiedziała - powiedziałam cicho.
- No więc odkąd zaczął znowu jeździć, nie miał dla nas prawie w ogóle czasu, poszłam kiedyś z Maxim i Braco na tor, zobaczyć jak jeździ, niestety nie udało nam się zobaczyć go jak jeździ, zobaczyliśmy go jak przytulał się z jakąś dziewczyną. To może nic nie znaczyć, ale wolałam Ci powiedzieć - odruchowo przysunęłam się do Broadway'a, a on nic nie mówiąc po prostu mnie przytulił. Fran trzymała mnie za rękę i też nic nie mówiła, czekała na moją reakcję.
- To by wyjaśniało, dlaczego był ostatnio taki dziwny - powiedziałam smutno. - Ale za nim cokolwiek zrobię, dowiem się o co chodzi. Fran o której on chodzi na ten tor? - trochę się ożywiłam.
- Różnie, ale najczęściej koło 17 - powiedziała moja przyjaciółka.
- Więc jutro o 17 w trójkę idziemy na tor, ale nikomu ani słowa. Jasne? - zagroziłam im palcem, a oni zaczęli się ze mnie śmiać. Wiem, że nasza paczka liczy 13, właściwie już teraz 14 osób, ale Fran i Louie to zdecydowanie moi najlepsi przyjaciele, mogę z nimi porozmawiać o wszystkim, wszystko im powiedzieć i wiem, że zawsze zachowają to dla siebie. Po prostu ich uwielbiam. Fran została u mnie na noc, bo nigdy w życiu nie puściłabym jej samej o tej porze do domu, przegadałyśmy całą noc. Opowiedziała mi o wszystkim ze szczegółami i teraz już dokładnie wiem, co tu się wydarzyło. A skoro juz wróciłam, to czas się wziąć do roboty, żeby wszystko było tak jak dawniej.
Angie
Bardzo długo siedzieliśmy w restauracji i rozmawialiśmy, było bardzo wesoło. Olga próbowała się trochę zbliżyć do Ramallo, ale on zawsze powtarzał "Olgo, przestrzeń osobista" ale ona się nie poddaje i cały czas próbuje, się zbliżyć. Trzymam za nią kciuki. Koło 24, byliśmy znowu w domu u Germana, po drodze kupiliśmy dwie butelki pysznego wina, jak na odpowiedzialnych dorosłych przystało w drodze zdążyliśmy wypić jedną butelkę. W życiu bym się nie spodziewała, że będę się tak dobrze dogadywać z Germanem, zwłaszcza, że na początku unikał mnie jak ognia. Teraz mogę szczerze powiedzieć, że się przyjaźnimy. Pablo jest trochę o niego zazdrosny, bo bardzo dużo rozmawiamy, przede wszystkim o Violi, ale wspominamy także moją siostrę, to jaka była, co robiła, to takie wspaniałe wspomnienia. Pablo nie ma w ogóle powodów do zazdrości, bo kocham go nad życie i nigdy bym go nie skrzywdziła, ale z drugiej strony wcale mu się nie dziwie, też bym się denerwowała jakby on cały czas rozmawiał z jakąś inną kobietą. Mimo to wiem, że dobrze się bawił, ponieważ z Olgą i Ramallo nie sposób nie bawić się dobrze. Kiedy wchodziliśmy w środku nocy do domu Germana narobiliśmy takiego hałasu, że pewnie pół okolicy nas słyszało, matko jaki wstyd. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a po schodach zbiegli Viola, Fran i Broadway. Pewnie sobie pomyśleli, że jesteśmy jacyś nienormalni.
- Tata, co tu się dzieję? - zapytała zaspana.
- Nic córeczko - powiedział bardzo niewyraźnie German. - Po prostu razem ze swoimi przyjaciółmi świętuje  nasz powrót z wakacji. Idźcie spać.
- Tini, oni są kompletnie pijani - szepnął Broadway myśląc, że go nie słyszymy.
- Oni myślą, że my się upiliśmy - powiedział wesoło Pablo. - A to dopiero początek - zaśmiał się i zza pleców wyciągnął drugą butelkę wina. Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet dzieciaki. Uff całe szczęście, bo już myślałam, że będziemy musieli się jutro nieźle tłumaczyć..
Violetta
W nocy posiedzieliśmy jeszcze trochę z moim tatą i całą resztą, ale szybko się zmyliśmy, bo mieli różne dziwne pomysły. Nie poszliśmy już spać, bo i tak na dole było za głośno, siedzieliśmy w pokoju Broadway'a i gadaliśmy. Fran dużo nam opowiadała o Marco, jest w nim naprawdę zakochana, ale ostatnio ciągle się kłócą i rzadko się spotykają.
- Musimy coś z tym zrobić - powiedział Louie. - Mam pomysł! Potrójna randka.
-Myślisz, że to się uda? - zapytała zrezygnowana Fran. - Nie chcę być pesymistką, ale Leon nie ma ostatnio na nic czasu, Marco wiecznie pracuje w klubie karaoke albo łazi gdzieś z Napo i chyba tylko Cami będzie chętna, chociaż też nie była bym taka pewna, bo może będzie chciała spędzić z Tobą trochę czasu sam na sam.
- Fran.. - zaczęłam. - Jaka Ty się zrobiłaś marudna. Zapytać możemy, najwyżej się nie zgodzą, wtedy Louie i Cami pójdą na randkę, a Ty i ja pójdziemy gdzieś razem, bez chłopaków.
- No dobra - powiedziała i uśmiechnęła się do nas, a potem wyciągnęła telefon i pokazała mi zdjęcie. - Zrobiliśmy je jak wieczorem zasnęłaś, zobacz jaka jesteś kochana.
 Zaczęli się śmiać jak nienormalni ich śmiech był tak zaraźliwy, że ja też zaczęłam się śmiać. 
- Wiecie, że już jest 5:30 - powiedziałam nadal się śmiejąc.
- No co Ty? - krzyknęli równocześnie.
- Czas na śniadanko - powiedział Louie.
- O czym Ty marzysz, Olga pewnie śpi po całonocnej imprezie - powiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać, bo zrobił śmieszną minę.
Jak już się trochę uspokoiliśmy, po cichu zeszliśmy na dół sami zrobić sobie śniadanie. Chcieliśmy sprawdzić gdzie są wszyscy i długo nie musieliśmy ich szukać, spali w salonie. Angie spała przytulona do Ramallo, który przytulał się do mojego taty, który wtulony był w Pablo, który przytulał się do Olgi, po prostu przekomiczny widok. Zaczęliśmy się tak głośno śmiać, że sami na siebie dziwnie spojrzeliśmy, ale nadal się śmialiśmy. Oni tak śmiesznie wyglądali. A najlepsze jest to, że nawet nie zareagowali na nasze hałasy. 
- Ale będą mieli kaca - powiedział Louie i wskazał na stół, na którym stało chyba z 10 butelek po winie.
Trochę wczoraj popłynęli, ale nieważne. Ciesze się, że tak fajnie się bawili. Poszliśmy wreszcie do kuchni zjeść śniadanie, bo byliśmy potwornie głodni. Zrobiłyśmy z Fran tosty, a Broadway się przyglądał i mówił nam co mamy dodawać, a czego nie. Leń jeden, nawet palcem nie kiwnął, a zjadł ich najwięcej. Jeszcze trochę posiedzieliśmy razem i poszłam odprowadzić Fran. Droga od mojego domu do jej domu trwa jakieś 10 minut, ale my jak zwykle szłyśmy chyba z godzinę jak nie dłużej. Nigdy nam się nie spieszyło, chociaż byłyśmy ze sobą odkąd wczoraj wylądowaliśmy, przegadałyśmy całą noc, to i tak miałyśmy sobie jeszcze tyle do powiedzenia. Gadałyśmy ze sobą nie zwracając uwagi na to, co dzieje się w koło nas, no bo w sumie co może dziać się o 10 rano w niedziele.. Nagle wpadłyśmy na jakąś dziewczynę, właściwie to ona wpadła na nas,wybąkała krótkie "przepraszam" i pobiegła przed siebie, a Fran cały czas się za nią oglądała.
- Fran, wszystko okej ? - zapytałam trochę zaniepokojona.
- Nie.. To znaczy tak.. - zaczęła się jąkać. - Nie dam sobie za to ręki uciąć, ale wydaje mi się, że to była ta sama dziewczyna, którą widziałam wtedy na torze z Leonem - powiedziała wreszcie. 
- Nawet jej się nie przyjrzałam - powiedziałam spokojnie. - Nieważne. Pójdziemy dzisiaj na tor i wszystko się wyjaśni - uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Właśnie - odpowiedziała mi uśmiechem. Szłyśmy dalej przed siebie, kiedy nagle przed nami stanął Marco. Pojawił się tak szybko, że mogłabym przysiąc, że wyrósł spod ziemi.
- Fran, możemy pogadać? - zapytał poważnie.
- To ja spadam - uścisnęłam ich po kolei i poszłam w swoją stronę. Mają trochę problemów, Fran mi opowiadała, więc wolałam zostawić ich samych, muszą pogadać.
Francesca
- Jasne - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- Wiem, że ostatnio było dziwnie między nami.. - zaczął. Dobrze, że przeszedł od razu do konkretów, bo nie chciałoby mi się słuchać jakiś durnych historyjek wyssanych z palca. -  I dobrze wiem, że to była przede wszystkim moja wina, ale chciałbym to naprawić, żeby było tak jak kiedyś..
- Też bym chciała.. - szepnęłam. Marco bardzo mocno mnie przytulił, tak bardzo mi tego brakowało. Wystarczył jeden jego dotyk i cała moja złość odpłynęła gdzieś daleko.
- Umówisz się ze mną na randkę? - zapytał całując mnie w głowę.
- Oczywiście - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Była bym głupia, gdybym nie umówiła się z takim przystojniakiem - zaśmiał się.
- To co dzisiaj o 17?
- Dobrze.. - odpowiedziałam, ale zawahałam się.
- Coś nie tak ? - zapytał zmartwiony.
- Po prostu umówiłam się już z Violą, ale odwołam to, na pewno mnie zrozumie - uśmiechnęłam się.
- Chodź odprowadzę Cię do domu - powiedział i złapał mnie za rękę. Już tak dawno nie chodziłam z nim za rękę. Ostatnio ciągle chodziliśmy gdzieś całą paczką i on szedł z chłopakami, a ja z dziewczynami, a jak już się spotykaliśmy sam na sam, to ciągle się o coś kłóciliśmy. Dobrze, że już jest lepiej.
W tym samym czasie
Violetta
Trochę mi głupio, że schowałam się za płotem i ich podsłuchiwałam, ale musiałam się dowiedzieć czy się pogodzą czy nie. Fran to moja najlepsza przyjaciółka, martwię się o nią. Na szczęście dogadali się i idą na randkę, a na tor pójdę z Broadway'em. Miałam się odwrócić i iść do domu, kiedy wpadłam na kogoś. Spojrzałam się na niego i pomyślałam "Ja to mam szczęście.."
- Stęskniłaś się? - zapytał
- Za tobą? - rzuciłam z ironią. - Zupełnie zapomniałam, że istniejesz.
- Viola nie bądź nie miła, przecież wiem, że tęskniłaś - uśmiechnął się do mnie i chciał mnie przytulić.
- Zostaw mnie w spokoju - krzyknęłam i pobiegłam szybko do domu. Do domu wpadłam jak burza i prawie staranowałam Broadway'a.
- Tini, co się stało? Goni Cię ktoś? - zapytał zmartwiony.
- Nie - wysapałam, trochę się zmęczyłam, chociaż droga była krótka. - Spotkałam go..
- Kogo? - zapytał zdziwiony, zupełnie nie wiedział o kogo mi chodzi.
- Diego - powiedziałam cicho.
- CO? - krzyknął, a z gabinetu wyszedł mój tata.
- Co tu się dzieje? Czemu krzyczysz? - zapytał patrząc na Broadway'a. Trzymał się za głowę, pewnie go bolała po wczorajszej imprezie. Uśmiechnęłam się do siebie, nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie.
- Nic tato, właśnie idziemy na górę - powiedziałam szybko i pociągnęłam kuzyna za rękę w stronę schodów. 
Kiedy byliśmy już w moim pokoju, usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy gadać.
- Gdzie go widziałaś ? - zapytał Broadway, widziałam, że był wkurzony, ale też zmartwiony.
- Niedaleko domu. Byłam odprowadzić Fran, ale pojawił się Marco, więc poszłam i wtedy na niego wpadłam - wytłumaczyłam. - Jak gdyby nigdy nic chodzi sobie po ulicy..
- Tini, spokojnie - powiedział Louie i mnie przytulił. - Nie przejmuj się tym frajerem. Jest jaki jest, ale nas już to nie dotyczy i miejmy nadzieję, że nie będzie się wtrącał w nasze życie - uśmiechnął się do mnie.
- Racja. Nie będę sobie zawracać głowy tym głupkiem. Na tor idziemy we dwójkę, bo Fran ma randkę z Marco - uśmiechnęłam się.
- No wiesz.. - zaczął się jąkać. - Jakby to powiedzieć...
- Umówiłeś się z Cami i nie możesz iść ze mną - powiedziałam za niego, pokiwał tylko głową, a ja zaczęłam się z niego śmiać. - Trudno, pójdziemy kiedy indziej.
Siedzieliśmy jeszcze trochę u mnie w pokoju i gadaliśmy, o wszystkim, ale przede wszystkim o jego randce z Cami. Pierwszy raz widziałam go takiego zestresowanego, jakby szedł na pierwszą randkę. Ale znowu przygotował dla niej mega romantyczną randkę, co prawda w domu, ale zawsze. W całym swoim pokoju powiesił granatowy materiał, na który przyczepił błyszczące gwiazdy, to wyglądało jak prawdziwe niebo. Coś cudownego, pożyczył od mojego taty rzutnik i będą oglądać ulubiony film Cami. Aaa, no i zapomniałam dodać, że ma przygotowane płatki róży, które rozsypie na ziemi, a z poduszek jakie znalazł w domu zrobił taki przytulny kącik do siedzenia. Jak to jej się nie spodoba, to chyba własnoręcznie ją uduszę. Jak już zaprezentował mi swój pokój i opowiedział o reszcie byłam zachwycona.
- Jest cudownie, na pewno jej się spodoba - uśmiechnęłam się do niej. - Znamy się tyle lat, ale nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem. 
- A widzisz - pokazał mi język. - Takie rzeczy zachowuję dla siebie. 
- I Cami - zaśmiałam się. - Na którą się umówiliście?
- Na 16, bo o 19:30 podobno wszyscy spotykamy się w Resto - powiedział.
- Dobrze wiedzieć - uśmiechnęłam się. - Idę do Olgi, a Ty się przygotuj, bo już jest 15.
Zeszłam na dół zobaczyć, co robi Olga, ale zamiast niej znalazłam tylko karteczkę. "Jesteśmy u Angie i Pablo. Nie wrócimy późno. Olga, Ramallo i tata" Jeszcze trochę i nie będą mogli bez siebie żyć, ale fajnie, że się przyjaźnią. Bardzo mnie to cieszy.
Camila
Umówiłam się dziś z Broadway'em, tak bardzo się cieszyłam, już dawno nie byliśmy na randce. Zawsze spotykaliśmy się całą paczką, uwielbiam tych ludzi, ale to chyba normalne, że chciałabym spędzić trochę czasu ze swoim chłopakiem. Jednak, to co najbardziej mnie zdziwiło to, to że na tą randkę zaprosił mnie do domu, mam nadzieję, że nie będziemy siedzieć w jego pokoju i gadać albo siedzieć w pokoju u Violi w trójkę. Chociaż nieważne, ważne, że spędzę z nim trochę czasu. Byłam już pod domem Violi więc zadzwoniłam do drzwi. Wcale się nie zdziwiłam, że to właśnie moja przyjaciółka mi otworzyła.
- Hej Cami - uśmiechnęła się. - Na początek powiem, że to ja Ci otworzyłam, bo Louie mnie o to poprosił, a nie dlatego, że jak na pewno pomyślałaś, jest leniwy i nie chciało mu się zejść - zaśmiała się.
- Hej. Rzeczywiście, to była pierwsza myśl w mojej głowie - uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Broadway czeka na Ciebie u siebie w pokoju, udanej randki - powiedziała i przytuliła mnie, a ja poszłam do pokoju swojego chłopaka. Zapukałam cicho i usłyszałam 'proszę'. Weszłam do środka i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Byłam w tym pokoju milion razy, ale jeszcze nigdy nie było tu tak cudownie. 
- Tu jest pięknie - szepnęłam i podeszłam do Broadway'a. - Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go.
Violetta
"Maxi do mnie zadzwonił, żeby zapytać czy będę w Resto, jest już 19, a to znaczy, że za chwilę wychodzimy. Ciesze się, znowu będę spędzać dużo czasu ze znajomymi. Zastanawiam się tylko, czy mówić im o tym, że rozmawiałam z Diego.. Chciałam dziś spotkać się z Leonem, próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Trochę zaczęłam się martwić, ale domyśliłam się, że na pewno jest na torze, dlatego nie odbiera. Jak skończy jeździć, to zadzwoni. Pamiętniczku pokażę Ci jakie słodkie zdjęcie wczoraj zrobiłam Oldze, Ramallo i tacie.
 HAHA!!  Dobrze, że nie pamiętają o tym, że zrobiłam im zdjęcie, bo kazaliby mi je usunąć, a tak mam chociaż pamiątkę. Zaraz przyjdzie do mnie Naty i razem pójdziemy do Resto, ale najpierw chce z nią pogadać o Maxim. O dzwonek do drzwi, to pewnie ona. Później coś jeszcze napiszę."
 - Hej - powiedziałam otwierając dziewczynie drzwi.
- Hej - uśmiechnęła się delikatnie. - Dobrze, że zadzwoniłaś, chciałam z Tobą pogadać - powiedziała wchodząc. Przytuliłam ją szybko i poszłyśmy do mojego pokoju.
- Naty, co się dzieje? - zapytałam zmartwiona.
- Wiesz, że się rozstaliśmy, ale ja nie mogę się z tym pogodzić - powiedziała ze łzami w oczach. - Sama nie wiem jak to się stało.
- Opowiedz mi wszystko od naszego wyjazdu - powiedziałam i objęłam ją ramieniem.
- Dobrze - odparła ocierając łzy. - Kiedy wyjeżdżaliście wszystko było dobrze i przez jakieś 3 dni po waszym wyjeździe też było fajnie, ale potem Maxi zaczął ciągle spotykać się z chłopakami, więc jak chciałam się z nim spotkać, to zawsze byli z nami chłopacy. Powiedziałam mu, że chciałabym czasami się z nim spotkać sam na sam, to raz się ze mną umówił i przez chwilę było tak jak kiedyś, ale później znowu zaczęło być tak jak przed tą randką. Więc stwierdziłam, że na siłę nie będę go zmuszać i zaczęłam spotykać się z dziewczynami, nie dzwoniłam do niego, nie pisałam, żeby się spotkać, tylko spędzałam czas z przyjaciółkami i wtedy sobie o mnie przypomniał. To on zaczął dzwonić, chciał się spotykać. No więc się z nim spotkałam, a on zaczął mi robić wyrzuty, że nie mam dla niego czasu, że więcej czasu spędzam z Cami, Fran i Ludmi i o wszystko miał pretensje, więc w złości powiedziałam "Jak Ci się nie podoba, to zawsze możesz zmienić dziewczynę.." a on powiedział, że skoro tak, to to koniec.. Fran próbowała mi pomóc, wstawiła się za mną i w ogóle i dlatego ona zaczęła się kłócić z Marco, bo on nie widział nic złego w zachowaniu Maxi'ego. Przeze mnie prawie rozpadł się jej związek. Jestem taka głupia, że wtedy powiedziałam to jedno zdanie, które zniszczyło wszystko - powiedziała jednym tchem.
- Fran i Marco dziś się pogodzili, więc o to nie musisz się martwić - powiedziałam przytulając ją mocniej. - Nie jesteś głupia, po prostu byłaś na niego zła, każdy by tak zareagował. Ale musicie porozmawiać, bo na pierwszy rzut oka widać, że cały czas się kochacie. Widziałam jak Maxi na Ciebie patrzy. Zrobię wszystko żebyście byli szczęśliwi - uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Odpowiedziała mi lekkim uśmiechem. No to teraz mam misję do wykonania: Pogodzić Naxi!
- Tini! - usłyszałam Broadway'a. - Pospiesz się, za 5 minut mamy być w Resto.
- Ale się zagadałyśmy - powiedziała Naty. - Szybko przebierz się, a ja zejdę do nich na dół.
Naty wyszła, a ja wyjęłam z szafy bluzkę i spódniczkę. Kiedy zakładałam bluzkę zerwał mi się łańcuszek od Leona. Cholera jeszcze tego brakował, byłam na siebie zła, że go popsułam, ale nie miałam czasu, żeby szukać nowego łańcuszka, na którym mogłabym powiesić tą cudowną zawieszkę. Niestety muszę iść bez naszyjnika.. Złapałam torebkę i szybko zbiegłam na dół, żeby na mnie nie krzyczeli, że tak długo muszą czekać.
- Nareszcie - powiedział Broadway, kiedy do nich podeszłam. - Ile można czekać?
- Nie przesadzaj - powiedziała Cami. - Stałeś tu całe 2 minuty. Chodźmy.
Poszliśmy do Resto, na szczęście mieliśmy bardzo blisko. Kiedy doszliśmy byli już wszyscy, oczywiście nie obyło się bez "Gdzie wy byliście?" albo "Czekamy i czekamy" no ale jak już skończyli się czepiać mogliśmy się z nimi przywitać i usiąść do stołu. Podeszłam do Leona i pocałowałam go w policzek.
- Hej przystojniaku - szepnęłam mu do ucha, a on się uśmiechnął.
- Cześć ślicznotko - przytulił mnie. - Gdzie masz naszyjnik?
- Spieszyłam się i zerwał mi się łańcuszek. Przepraszam. - powiedziałam smutno. - Muszę w domu poszukać nowego łańcuszka - Leon przytulił mnie jeszcze mocniej, całe szczęście nie gniewa się.
- Dobra gołąbeczki, skończcie już - powiedział uśmiechnięty Napo. - Nie jesteście tu sami.
- Po prostu nam zazdrościsz - powiedział Leon i pokazał mu język.
- Leoś jeszcze powiedz, że jesteś przystojny - zaśmiał się Tomas.
- Oczywiście- odparł Leon. - Jestem przystojny, nie? - zapytał się mnie, a my zaczęliśmy się z niego śmiać. Tak bardzo brakowało mi takich chwil, kiedy byliśmy wszyscy razem, śmialiśmy się, każdy każdego przedrzeźniał, normalnie kocham tych ludzi. Ale wiedziałam, że muszę im powiedzieć o Diego. Przecież gdyby się tu pojawił mógłby powiedzieć, że byłam z nim na spacerze albo na randce i wszystko by popsuł. Znowu. Do tego nie dopuszczę.
- Muszę wam coś powiedzieć.. - zaczęłam.
- Coś się stało? - zapytał przestraszony Braco.
- No mów Tini, wyglądasz na przerażoną - dodała Ludmi.
- Bo jestem - powiedziałam. - Jak wracałam dziś od Fran, to wpadałam na Diego
- CO?! - krzyknęli wszyscy, a reszta ludzi dziwnie się na nas spojrzała.
- Czego chciał? - zapytał Maxi.
- Chciałem porozmawiać - powiedział Diego, który pojawił się za nami znikąd. - Niestety Viola uciekła do domu i nie mogłem sobie z nią porozmawiać. Naprawdę nie wiem dlaczego mnie tak nie lubicie. Wiem, co zrobiłem i głupio mi z tym, dlatego chciałem was wszystkich przeprosić. Nie róbcie takich min, w więzieniu miałem dużo czasu na przemyślenia i doszło do mnie jaki byłem dla innych, dlatego postanowiłem się zmienić. Jeszcze raz was za wszystko przeprasza - powiedział i wyszedł a my jeszcze przez pięć minut siedzieliśmy zszokowani, co chwilę patrząc jeden na drugiego. O co tu chodzi, naprawdę się zmienił czy to kolejna gra z jego strony. O co tu chodzi?
- Jak myślicie, o co mu chodzi? - zapytała Fran.
- Zupełnie nie wiem, ale wyglądał tak jakby mówił szczerze - powiedziała Lena.
- Chyba, że tak świetnie zagrał, żeby nas zmylić, a za naszymi plecami znowu coś knuje - dodał Tomas.
- Jedno jest pewne - powiedziałam. - Diego wrócił, a to oznacza kłopoty, nie ważne czy się zmienił czy nie. Musimy nawzajem się pilnować i wszystko będzie okej - uśmiechnęłam się do nich.
- Masz rację - powiedział Andres. - Razem damy radę.
Dalej siedzieliśmy w Resto, znowu zaczęliśmy się śmiać, żartować, nikt nie myślał o tym, że pół godziny temu był tu Diego, ze swoimi przeprosinami. Poszliśmy do klubu karaoke, w którym pracuje Marco, zaczęliśmy się bawić. Śpiewać, tańczyć, wygłupiać się, jak byśmy byli dziećmi, a najlepsze jest to, że wcale nie musiałam rozmawiać z Maxim, sam podszedł do Naty, wziął ją na bok, chciał z nią porozmawiać na osobności, ale my nie spuszczałyśmy ich z oczu i dosłownie 5 minut później Naty rzuciła mu się na szyję, to znaczy, że się pogodzili. Oczywiście jak Naty nam o tym mówiła, to udawałyśmy, że o niczym nie wiemy, ale od razu się zorientowała, że podglądałyśmy. Zaczęłyśmy skakać i piszczeć jak nienormalne, ale nikt nie zwracał na nas uwagi, w końcu byliśmy na imprezie. Kiedy się trochę opanowałyśmy podeszłyśmy do chłopaków, siedzieli na kanapach, od razu usiadłyśmy koło nich, ale żeby było śmiesznie specjalnie podeszłyśmy nie do swoich chłopaków i zaczęłyśmy się do nich przytulać. Lena poszła do Broadway'a, ja do Maxiego, Fran do Leona, Ludmi do Braco, Cami do Tomasa, a Naty do Marco. Zupełnie nie wiedzieli co zrobić, mieli takie miny, że nie mogłyśmy wytrzymać i znowu zaczęłyśmy się śmiać jak nienormalne.
- ŻARTOWAŁYŚMY!! - krzyknęłyśmy razem i każda poszła do swojego chłopaka. Chyba odetchnęli z ulgą, bo wyraźnie się rozluźnili. 
- W ogóle, to Lena się wam nie pochwaliła, ale będzie z nami chodzić do studio - powiedział Braco, przytulając dziewczynę do siebie.
- Poważnie? - zapytała Cami. - To super, bardzo się cieszę - wstała i podeszła uścisnąć dziewczynę, wszyscy zaczęliśmy robić to samo, śmiesznie to wyglądało, bo biedna Lena stała, a przed nią ustawiło się 13 osób i każdy po kolei podchodził ją uścisnąć, oczywiście nie zrobiliśmy tego raz, kolejka się powtarzała chyba z 5 razy, a my mieliśmy przy tym ubaw po pachy. W końcu daliśmy sobie spokój, bo już nie chciało nam się chodzić w kółko i znowu usiedliśmy na kanapach. Nagle do głowy przyszła mi dziwna myśl, zawsze jak tu jesteśmy coś się dzieje albo mieliśmy jakieś problemy z Diego albo ktoś się tu kłócił.. A dzisiaj taki spokój, no ale w sumie to dobrze, tak jest lepiej. 
- Tini.. - szepnęła do mnie Fran. - Chodź ze mną do łazienki - uśmiechnęłam się do niej i wstałam z kanapy.
Poszłyśmy do łazienki i stwierdziłam, że to jest dobry moment, żeby wypytać ją o randkę z Marco.
- Jak randka? - zapytałam
- Skąd wiesz, przecież nie.. - zaczęła Fran. - Podsłuchiwałaś! - powiedziała oskarżycielsko i uśmiechnęła się. - Było cudownie, byliśmy na spacerze, dużo rozmawialiśmy, wszystko sobie wyjaśniliśmy, już wszystko jest dobrze.
- Cieszę się - powiedziałam i przytuliłam ją. - Ale zapomniałaś mi powiedzieć, że zaczęliście się kłócić, bo wstawiłaś się za Naty - powiedziałam.
- Kto Ci o tym powiedział? - zapytała zdziwiona.
- Naty. Była dziś u mnie i mi opowiedziała, co się stało.
- Mogłam Ci powiedzieć, ale to nie tylko dlatego. Teraz to już jest zupełnie nieważne. Wszystko jest dobrze i niech tak jest jak najdłużej - powiedziała szeroko się uśmiechając.
- Dokładnie - poparłam moją przyjaciółkę. - Wracajmy, bo zaraz będą się zastanawiać gdzie jesteśmy - wyszłyśmy z łazienki i poszłyśmy w stronę naszych przyjaciół. Usiadłyśmy na kanapie i dołączyłyśmy do rozmowy. Kiedy podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Tu jesteś Leon, szukałam Cię - powiedziała i przytuliła się do niego.
- Lara, co Ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony. Wszyscy już stali i patrzyli się na tą dziwną sytuację. Przysunęłam się bliżej Fran i Broadway'a, a oni od razu mnie przytulili.
- Nie udawaj, że nie wiesz - powiedziała dziewczyna. - Przecież się umówiliśmy, zapomniałeś?
To niemożliwe, ale raczej się nie przesłyszałam, bo od razu poczułam jak Louie mocniej mnie przytula.
- Leon.. - szepnęłam, ale nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej, miałam gulę w gardle i łzy w oczach. To nie może być prawda, muszę się obudzić, to na pewno zły sen.. Co tu się dzieje? Nie miałam już siły tak stać i patrzeć na to wszystko, wyrwałam się z uścisku Broadway'a i wybiegłam z klubu, biegłam przed siebie ile sił w nogach, byle jak najdalej. Niestety nic nie widziałam, bo cały czas płakałam, więc szybko się zatrzymałam i usiadłam na ziemi. Po chwili pojawili się moi przyjaciele, najpierw przybiegł Maxi, od razu mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego z całych sił, potrzebowałam tego, zaraz za nim przybiegła cała reszta, wszyscy usiedli jak najbliżej mnie i po prostu byli, nic nie mówili. Byłam im za to wdzięczna..
Leon
- Co Ty sobie wyobrażasz? - wrzasnąłem na Lare.
- O co Ci chodzi? - zapytała zdziwiona. - Przecież się umawialiśmy.
- Owszem. Umówiliśmy się na jutro, na torze, na wyścig, a nie na jakąś głupią randkę. Dobrze wiesz, że mam dziewczynę i ona jest dla mnie wszystkim. Przez Ciebie mogę ją stracić - darłem się jak nienormalny.
- Uspokój się, wszyscy się na Ciebie patrzą - powiedziała i przytuliła mnie.
- Mam to gdzieś - powiedziałem trochę spokojniej. - Zostaw mnie w spokoju - dodałem i odepchnąłem ją delikatnie od siebie. Teraz muszę znaleźć Viole i z nią porozmawiać. Szybko wybiegłem z klubu i pobiegłem w kierunku jej domu. Na szczęście nie byli daleko, siedzieli w parku, wszyscy razem i milczeli. Jako pierwsza zauważyła mnie Fran, szybko się podniosła i podeszła do mnie.
- Co Ty robisz? - powiedziała z wyrzutem. - To ta dziewczyna z toru?
- Tak - odpowiedziałem szczerze. - Skąd wiesz?
- Już Cię z nią widziałam - powiedziała. - Co to miało być?
- Nie wiem, przysięgam, że się z nią nie umawiałem. To znaczy mieliśmy się jutro ścigać i tylko na to się umawialiśmy, chciałem was wszystkich zaprosić. No ale teraz wszystko się popsuło. Co ja mam zrobić Fran? - zupełnie nie wiedziałem, co mam zrobić. Wszystko zniszczyłem, jestem taki głupi. Kiedy stałem z boku z Fran nasi przyjaciele nagle zaczęli się ruszać, z samego środka wyszła Viola i stanęła przede mną.
- Leon.. - zaczęła cicho, ale widziałem, że ciężko jej cokolwiek powiedzieć, cały czas hamowała łzy wypływające z oczu. Boże znowu przeze mnie płacze.. Broadway i Maxi stali za nią jak ochroniarze i patrzyli się na mnie złowrogo, wcale im się nie dziwię.
- Viola, to nie tak jak myślisz - powiedziałem wreszcie.
- A jak? - powiedziała cały czas patrząc mi w oczy.
- Umówiłem się z nią na jutro, na wyścig. Nie umawialiśmy się na żadną randkę, nie wiem co ona sobie ubzdurała. Owszem spędzałem z nią dużo czasu jak byłaś w Barcelonie, ale to tylko koleżanka nic więcej. Przysięgam.
- Skoro to tylko koleżanka, to czemu spędzałeś z nią tak dużo czasu? Czemu nie odbierałeś telefonów, nie odpisywałeś na sms-y, nie spotykałeś się z naszymi przyjaciółmi? - kiedy to mówiła, łzy z jej oczu leciały już strumieniami  wcale ich nie powstrzymywała. - To chyba ktoś więcej niż koleżanka.. - powiedziała cicho.
- Nie. Przyznaję zawaliłem, nie miałem ostatnio czasu na nic innego i wolałem jeździć na torze i spotykać się z Larą, ale tylko dlatego, że ona tak dobrze zna się na motocrossie, dobrze mi się z nią rozmawiało, nic więcej nas nie łączy - powiedziałem smutno. - Proszę uwierz mi, jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham Cię - chciałem ją przytulić, ale się odsunęła. Tak bardzo ją zraniłem, znowu. Jestem głupi. - Viola powiedz coś..
- Co mam powiedzieć? Strasznie mnie to boli, bo nie wiem, co się u Ciebie działo przez te dwa tygodnie. Jaką mogę mieć pewność, że na pewno traktujesz ją tylko jak koleżankę? Może tylko tak mówisz, a tak naprawdę ona Ci się podoba, tylko nie chcesz się przyznać. Gdyby Fran mi nie powiedziała, że Cię z nią widziała na torze, to byś mi pewnie tego nie powiedział. Ja też Cię kocham, ale sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Naprawdę Ci ufam, ale mam tylko Twoje słowa, a nie wiem czy one cokolwiek dają - powiedziała cicho i smutno. Przynajmniej wiem, co myśli i że mnie kocha. 
- Co zrobimy? - zapytałem podchodząc do niej bliżej, nie odsunęła się. - Viola?
- Przepraszam - powiedziała i odeszła. Co ja najlepszego zrobiłem..

Błagam nie bijcie mnie za to, że tak długo musiałyście czekać na rozdział.
Przepraszam, że dopiero dodaję nowy rozdział, ale ostatnio w ogóle nie miałam czasu, na nic. Postaram się dodawać regularnie rozdziały, ale nie wiem jak to będzie, bo zaczęłam pracować.. 
Za to, że tak długo i cierpliwie czekałyście macie dłuuuuuuugi rozdział ;D
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :) Jak myślicie jak dalej potoczą się losy Leonetty?
Obiecuję, że jutro dodam nowy !
MartuLLa.

sobota, 25 maja 2013

21.

Francesca
Viola i Broadway jutro wracają, już nie możemy się doczekać. Trochę się zdziwią, bo parę rzeczy się zmieniło.. Leon znowu zaczął jeździć motocrossem i spędza na torze całe dnie, już w ogóle nie ma dla nas czasu. Ostatnio poszłam z Maxim i Braco zobaczyć jak jeździ, niestety zobaczyliśmy coś czego raczej nie powinniśmy zobaczyć, Leon przytulał się z jakąś dziewczyną. Była ubrana w brudny od smarów kombinezon, pewnie jest mechanikiem czy coś.. Do tej pory jesteśmy w szoku i nie wiemy czy powiedzieć coś Violi, czy po prostu to olać, może to tylko koleżanka.. Oby Leon nic nie odwalił, bo Tini się załamie.. 
- Fran, o czym Ty tak ciągle myślisz? - z moich rozmyślań wyrwał mnie Maxi.
- Zastanawiam się czy powiedzieć o tym Violi..
- O czym powiedzieć Violi? - zapytał Leon. Trochę się zdziwiliśmy, że tu jest, ostatnio cały czas spędzał na torze.
- A Ty nie na torze? - zapytał Braco. 
- Postanowiłem trochę czasu spędzić z przyjaciółmi - uśmiechnął się. - Nie można?
- Pewnie, że można - powiedziałam cicho. Fajnie, że jest z nami, ale jest jakiś inny. Mam coraz gorsze przeczucia.
- Idę po koktajl, chce ktoś? - zapytał Leon. 
- JA! - krzyknęła Cami wchodząc do środka. Zaczęliśmy się śmiać. - Patrzcie, co przysłał mi Broadway - powiedziała wyciągając w naszą stronę rękę z telefonem.
"Tacy tam nienormalni my. To nasza ostatnia wycieczka po Barcelonie, jutro wracamy !!!"
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Oni chyba nie mają normalnych zdjęć razem - powiedział nie przestając się śmiać Braco. 
- Zdecydowanie nie - powiedziała Cami. 
Dzisiaj pierwszy raz od dawna spędziliśmy czas całą paczką, byli wszyscy. Maxi, Naty, Braco, Anders, Napo, Marco, Leon, Ludmi, Tomas, Cami, nawet Lena ostatnio spędza z nami dużo czasu. Coś czuję, że już niedługo ona i Braco będą parą, chociaż może już są, tylko nikomu o tym nie mówią.. Muszę z nim pogadać, albo Tini to zrobi jak wróci, ona się z nim lepiej dogaduje.
Violetta
"Już jutro wracamy, nie mogę się doczekać, aż spotkam wszystkich moich przyjaciół. Szybko zleciały te dwa tygodnie, ale wcale nie żałuję, że tu przyjechaliśmy. Było super!!! Ciągle się bawiliśmy, śmialiśmy, wygłupialiśmy. Najśmieszniejsze dwa tygodnie, cały czas boli mnie brzuch od śmiania. 
 Nie znałam z tej strony mojego taty i cieszę się, że mogłam zobaczyć jaki jest, jak nie musi tyle pracować. I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest świetnym facetem. Fran mi mówiła, że dużo się pozmieniało, jesteśmy z Broadway'em bardzo ciekawi, co miała na myśli, bo nie chciała nam powiedzieć o co chodzi.. Wiem, że Fran chciała mi powiedzieć coś jeszcze, ale ktoś jej przerwał i już nie dokończyła. Trochę mnie to zmartwiło, bo jak zaczynała mówić, to brzmiała bardzo poważnie. Jak tylko wrócę pójdę z nią pogadać, muszę się dowiedzieć co takiego chciała mi powiedzieć. Ale chyba domyślam się o czym, a raczej o kim chciała mi powiedzieć. Przez te dwa tygodnie częściej rozmawiałam z Braco niż z Leonem, który ciągle nie miał czasu. Od Ludmi wiem, że Leon znowu jeździ motocrossem, nie podoba mi się to, ale to jego pasja, więc nie zabronię mu tego robić. Mimo to jest ostatnio jakoś dziwnie, Leon zachowuje się tak, jakby coś ukrywał, zmienił się albo mi się wydaje, bo jestem daleko. W każdym razie będę musiała wszystko wyjaśnić po powrocie."
Następnego dnia.
Francesca
Jestem już na lotnisku i czekam na tych moich cudownych przyjaciół, jednak najdziwniejsze jest to, że jestem sama. Nikogo innego nie ma, a pisałam do wszystkich, żeby pamiętali. Trudno. Będę przynajmniej ja, a reszta będzie się tłumaczyć czemu ich nie ma, proste. 
- FRAN !!! - usłyszałam krzyk Violi i chwilę później rzuciła mi się na szyję. - Tak się cieszę, że Cię widzę.
- Ja też - uśmiechnęłam się do niej. - Broadway chyba się trochę opaliłeś, co? - zaśmiałam się i przytuliłam chłopaka.
- A gdzie reszta? - zapytał Louie.
- Sama chciałabym to wiedzieć - powiedziałam cicho. - Dzień dobry panie Castillo - powiedziałam, kiedy podszedł do nas tata Violi.
- Cześć Fran - trochę się zdziwiłam, że tak do mnie powiedział, w końcu zawsze był taki poważny, ale Tini opowiadała mi, że się trochę wyluzował i zrobił się teraz taki spoko. - To co dzieciaki, jedziemy do domu? Ramallo już na nas czeka.
- Pewnie - uśmiechnęła się Viola. - Fran jedziesz z nami?
- Jasne - uśmiechnęłam się do przyjaciółki, złapałam za jej walizkę i pomogłam jej zanieść ją do samochodu. 
Viola i Broadway na przemian opowiadali o tym jak było w Barcelonie, buzie im się nie zamykały, ale nie przerywałam im, tak przyjemnie się ich słuchało. Po jakiś 20 minutach byliśmy już na miejscu.
- Ciekawe co Olga ugotowała na obiad? - zastanawiał się Broadway, zaczęłyśmy się z niego śmiać z Violą. - No co, moja mama dobrze gotuje, ale jedzenie Olgi jest po prostu genialne - powiedział i poszedł w kierunku drzwi.
Angie
Jestem ciekawe jakie będą mieli miny. Francesca się pewnie na nas nieźle wkurzyła, że nie przyszliśmy, ale wynagrodzimy jej to. Najważniejsze, że tu jesteśmy wszyscy: Leon, Ludmiła, Tomas, Naty, Maxi, Braco, Andres, Napo, Marco, Lena, Luca, ja, Pablo, Olga, Camila. Schowaliśmy się wszyscy za kanapami, za ścianami, tak żeby nas nie zauważyli. I gdy tylko drzwi się zamknęły i słyszeliśmy, że do domu weszło pięć osób wyskoczyliśmy z kryjówek i krzyknęliśmy "WITAMY W DOMU!".
- To dlatego nie było was na lotnisku - powiedziała Francesca. - Ale czemu mi nie powiedzieliście?
- Bo od razu byś wygadała Violi - powiedział Maxi. - Nie umiesz nic przed nią ukryć - uśmiechnął się do niej.
- Nie prawda, czasem udaje mi się coś przemilczeć - kiedy wypowiedziała to zdanie, dziwnie spojrzała się na Leona, ale chłopak tego nie zauważył, bo był zajęty przepychaniem się do Violi.
- Tak strasznie się za Tobą stęskniłam - powiedziała, gdy wreszcie wpadła mu w ramiona.
- Ja za Tobą też - powiedział i pocałował ją w czoło. Tak ładnie razem wyglądali. Można im było zazdrościć. Wszyscy patrzyli na Leona i Viole, a ja odwróciłam wzrok w drugą stronę i zobaczyłam jak Broadway wita się z Cami, przytulił ją do siebie i obkręcił się z nią tak, że prawie kopnęła Germana, nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Bardzo śmieszne Angie - powiedział German podchodząc do mnie. - A gdyby coś mi się stało?
- Rzeczywiście, to mogło Cię zabić - powiedziałam cały czas się śmiejąc. - Miło Cię widzieć - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. - Jak było w Barcelonie?
- Posłuchaj - powiedział i wskazał na Viole i Broadway'a, którzy z ożywieniem opowiadali o wakacjach.
Razem z Pablo, Germanem, Olgą i Ramallo szybko poszliśmy na spacer, żeby dzieciaki mogły trochę czasu spędzić razem, nawet nie zauważyli, że wyszliśmy, a my poszliśmy do najbliższej restauracji na kolację. Nawet nie zauważyłam kiedy, tak zaprzyjaźniłam się z Olgą, dużo czasu spędzałam z Pablo u nich w domu, jak nie było Germana, żeby dotrzymać Oldze i Ramallo towarzystwa. Lubiłam z nimi przebywać, są naprawdę fantastyczni.
Camila
Siedzieliśmy w salonie u Violi i cały czas rozmawialiśmy, właściwie to się przekrzykiwaliśmy, bo każdy chciał coś powiedzieć.
- No to opowiadajcie, co się tutaj wydarzyło - powiedziała Viola.
- No więc.. - zaczęła Naty, była smutna. Właściwie wcale jej się nie dziwię. Postanowiłam jej trochę pomóc, bo widziałam, że ledwo jest w stanie cokolwiek powiedzieć.
- Braco jest z Leną - wypaliłam. Braco o mało nie spadł z kanapy, a Lena tylko zachichotała.
- To cudownie - powiedziała Viola i klasnęła w dłonie, ale mimo szczerej radości, widziałam, że nie odpuści Maxiemu i Naty. - Powiecie mi o co chodzi? - zapytała patrząc na nich.
- Też bym chciał wiedzieć - powiedział Broadway. Spojrzałam na niego i widziałam, że nie chcę tego wiedzieć, bo się martwi, tylko jest ciekawy. Co za ciekawskie jajko.
- No bo wiecie.. - zaczął Maxi. -  Czasem tak w życiu bywa..
- Maxi, Ty tu nie wygłaszasz mowy z okazji ślubu czy pogrzebu - powiedziała Ludmi. - Tini, Louie oni próbują wam powiedzieć, że się rozstali - dokończyła za nich smutno.
- CO? - wrzasnęli równocześnie Viola i Broadway. - Niemożliwe - dodała Viola.
- Jest coś jeszcze - zaczęła Fran. - Coś dużo gorszego.
- Może być coś gorszego? - zdziwił się Napo.
- Owszem - powiedziała smutno. - Diego wyszedł z więzienia..


Rozdzieliłam Naxi, ale to tylko na chwilę, zejdą się spokojnie. Nie bijcie ;D
Ale to nie koniec rozstań i zawirowań, jeszcze wiele się wydarzy..
Mam nadzieję, że wam się podoba :*
MartuLLa.

czwartek, 23 maja 2013

20.

Violetta
Nareszcie mamy wakacje, tak długo na nie czekaliśmy. Od razu po występie wszyscy poszliśmy do Resto, żeby świętować. Cała nasza paczka, Pablo, Angie, Beto, Antonio nawet Rafa Palmer z nami poszedł, nie było tylko Gregorio, który cały czas uważał, że źle nam poszło i nie powinniśmy występować przed publicznością, skoro nie potrafimy tańczyć. Szczerze powiedziawszy, to wszyscy mamy go dosyć, ale nie będę o nim myśleć, bo nie zamierzam psuć sobie humoru.
- Violu, możemy porozmawiać? - zapytała Angie. Była jakaś dziwna.
- Jasne - uśmiechnęłam się. - Coś się stało?
- Nie.. - zaczęła. - Chciałam Ci tylko powiedzieć, że jestem z Pablo.
- To wspaniale - powiedziałam i rzuciłam jej się na szyję. - Bardzo się cieszę.
Widziałam, że Angie poczuła ulgę, fajnie, że sama mi o tym powiedziała, a nie dowiedziałam się od kogoś innego. No ale najważniejsze jest to, że jest szczęśliwa, bo widzę jak patrzę na Pablo. Przeprosiła mnie i podeszła do niego, a ja usiadłam przy stoliku i cały czas się na nich patrzyłam, jak w obrazek.
- Komu się tak przyglądasz? - usłyszałam za sobą Leona.
- Patrzę na Angie i Pablo, tak ładnie razem wyglądają - odpowiedziałam nie odrywając od nich wzroku.
- Uważaj, bo jeszcze się zakochasz - powiedział śmiejąc się.
- Już się zakochałam - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy. - Swoją drogą, co z moją niespodzianką?
- Myślałem, że wolisz patrzeć na Angie i Pablo - uśmiechnął się do mnie.
- Nieee -zaczęłam. - Zdecydowanie bardziej wolę spędzić trochę czasu sam na sam z Tobą.
- To chodź - powiedział i złapał mnie za rękę.
Nie szliśmy długo, Leon zaprowadził mnie do parku czerwonych drzew, pod drzewo, pod którym pierwszy raz powiedział mi, że mu się podobam. Ciekawe czemu właśnie tutaj mnie przyprowadził?
- Dzisiaj mija pół roku odkąd powiedziałem Ci, że mi się podobasz - uśmiechnął się. - Pamiętasz?
- Oczywiście, że tak - przytuliłam go. - Takich wydarzeń się nie zapomina - szepnęłam.
- To jest moja niespodzianka - powiedział lekko odsuwając się ode mnie i dając mi małe pudełeczko. Od razu je otworzyłam i moim oczom ukazał się śliczny naszyjnik.
 - Leon.. - zaczęłam. - Ten naszyjnik.. Jest cudowny. Dziękuję - powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję. - Założysz mi go? 
- Jasne - uśmiechnął się do mnie i delikatnie mnie pocałował. Ale ja jestem szczęściarą. Wszyscy mogą mi zazdrościć tak cudownego chłopaka. 
- Ale ten czas leci, nawet nie zauważyłam, że to już pół roku - uśmiechnęłam się do niego, nie odpowiedział mi, tylko złapał za rękę i poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, przy Leonie czułam się tak swobodnie, bezpiecznie, niczym nie musiałam się martwić, wystarczyło mi to, że jest przy mnie.
Szliśmy wzdłuż jakiejś rzeczy, na całej długości rozstawione były ławeczki, w końcu usiedliśmy na jednej. 
Długo nic nie mówiliśmy, po prostu patrzyliśmy się na siebie, ale w zupełności mi to wystarczało, w końcu przysunęliśmy się do siebie i Leon złożył na moich ustach delikatny pocałunek 
 Czułam się cudownie. Wkoło wirowały liście, powstała taka romantyczna atmosfera. Jakby specjalnie dla nas. Coś niesamowitego. A najcudowniejsze jest to, że przed nami całe 2 miesiące wakacji, które spędzimy razem. 
3 dni później. 
Leon
Wakacje zaczęły się cudownie, mam nadzieję, że wszystkie dni będą wyglądały tak jak ten pierwszy - uśmiechnąłem się sam do siebie. Dzisiaj w Resto zaczynamy nasz mini obóz dla dzieciaków. Ciekawe ile ich przyjdzie, mam nadzieję, że całkiem sporo, żeby udało nam się pomóc Luce. Zszedłem na dół żeby przed wyjściem zjeść śniadanie i dopiero wtedy zorientowałem się, która jest godzina. 
- O w mordę! - krzyknąłem. Na szczęście byłem sam w domu i nikt mnie nie słyszał. Była już 12.. Jak to możliwe, że tak długo spałem? Szybko pobiegłem na górę żeby się ubrać, zadzwonił mój telefon, to była Ludmiła. Cholera, odebrać czy nie. No trudno, najwyżej mnie ochrzani, nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Tak? - powiedziałem nieśmiało.
- LEON GDZIE TY JESTEŚ? - wrzasnęła. W słuchawce usłyszałem Viole "Ludmi spokojnie, przecież i tak nikogo jeszcze nie ma" - uspokajała ją moja ukochana. - Nieważne, masz być tu jak najszybciej - powiedziała blondyna i się rozłączyła. Uff, przeżyłem - uśmiechnąłem się do siebie i wyszedłem z domu. Droga do Resto nie była długa, więc po około 10 minutach byłem już na miejscu. W środku było pełno dzieciaków z rodzicami. O matko - pomyślałem. Będzie ciężko, ale dobrze, że jest nas tak dużo, damy radę.
Podszedłem do Violi, nie zauważyła jak wszedłem.
- Hej śliczna - szepnąłem jej do ucha. Odwróciła się do mnie i delikatnie mnie pocałowała.
- LEON!! - krzyknęła Ludmi., nadal była wkurzona. - Nie czas na czułości, bierz się do roboty.
- Idź - uśmiechnęła się Viola. - Nie chcę, żeby zrobiła Ci krzywdę - uśmiechnąłem się do niej i poszedłem za Ludmiłą. Powiedziała mi, że jestem w grupie z Cami, Andresem i Broadway'em. W kolejnej grupie była Ludmiła, Tomas, Fran i Napo. A w trzeciej grupie była Tini, Naty, Maxi, Braco i Marco. W sumie byłem trochę zdziwiony, że przyszło aż tak dużo dzieciaków, myśleliśmy, że będzie ich może z 10, a jest ich ponad 40.  No ale w sumie fajnie, że jest ich tak dużo, przynajmniej zarobimy więcej kasy na Resto. 
- No stary będziemy mieli trochę roboty - powiedział Broadway podchodząc do mnie.
- Damy radę, ogarniamy Andresa, to i z gromadką dzieciaków sobie poradzimy - powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać.
- Może pójdziemy z nimi do parku ? - zaproponowała Cami. - Tu i tak jest już dużo ludzi, nie będziemy się nie potrzebnie cisnąć.
- Dobry pomysł - powiedziałem. Zgarnęliśmy naszą grupkę, powiedzieliśmy reszcie, że idziemy do parku i tam będziemy z nimi pracować. Kiedy doszliśmy do wyznaczonego miejsca okazało się, że Cami już prędzej wszystko przygotowała, tak żeby dzieciaki miały co robić jak nie będziemy tańczyć czy śpiewać. Przygotowała dla nich picie, genialna organizacja. W sumie nie mieliśmy na co czekać, więc zaczęliśmy zajęcia.
- Cześć - powiedziałem i uśmiechnąłem się do dzieciaków. - Jestem Leon. To jest Cami, Andres i Broadway - przedstawiłem po kolei moich przyjaciół. - Będziemy was uczyć tańczyć i śpiewać. Co byście chcieli dzisiaj robić? - zapytałem.
- Rysować - krzyknęły 3 dziewczynki. Błagalnie spojrzałem na Cami, bo nie wiedziałem, czy jesteśmy przygotowani na taką odpowiedzialność. Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Ufff, co za ulga.
- Przecież to obóz taneczny - powiedziała jakaś dziewczynka. Widać, że była najstarsza. - Tu nie będzie rysowania. - Kiedy to powiedziała 3 dziewczynki, które chciały rysować popłakały się. O kurde. Na szczęście była z nami Cami, która od razu do nich podeszła, przytuliła je i powiedziała, że jak chcą dziś rysować, to mogą to robić. Początek był trudny, ale w końcu jakoś daliśmy radę, z pomocą przyszła nam mama jednego z chłopców, bez niej mogłoby być ciężko. Podzieliliśmy ich na mniejsze grupki i poszliśmy z nimi robić to, na co mieli ochotę. Cami wszędzie biegała z aparatem albo bawiła się z dzieciakami w dziennikarzy.
Broadway odnalazł swoje powołanie - kolorował bohaterów z bajek Disney'a

Andres ćwiczył z dzieciakami taniec, a ja ze swoją grupką poszedłem czytać bajki, znalazłem z dzieciakami fajne miejsce, gdzie stała ogromna wieża z książek.
Po dwóch godzinach wszyscy nabrali ochoty do tańczenia, więc całą grupą zaczęliśmy ćwiczyć, było naprawdę wesoło. Co chwilę się z czegoś śmialiśmy albo z dzieciaków albo z siebie. A co najważniejsze wszyscy byli zadowoleni. Najbardziej podobało im się to, że byliśmy cały czas na dworze. Kiedy skończyliśmy tańczyć, zaczęliśmy się wydurniać, robić różne śmieszne zdjęcia. Musimy udokumentować pierwszy w historii "Mini obóz RestoBandu"  

 Tacy jesteśmy zakręceni !! 
 Z naszym ziomkiem Carlosem



Kiedy wróciliśmy do Resto rodzice dzieciaków już na nich czekali, od razu usłyszeliśmy jak wszyscy z ożywieniem zaczęli opowiadać jak było i że już chcą następny dzień, żeby mogli tu przyjść. Weszliśmy do środka, wszyscy siedzieli zmęczeni po całym dniu zabawy i ciężkiej pracy z dzieciakami. Nawzajem zaczęliśmy się przekrzykiwać, każdy chciał powiedzieć co robił i w ogóle. W końcu zaczęliśmy się śmiać, bo nikt nikogo nie zrozumiał.
- A ja mam uroczą księżniczkę w różowej sukience - wypalił Broadway i zaczął nam machać przed twarzami obrazkiem, który pokolorował. - Powieszę go sobie nad łóżkiem - powiedział z dumą, a my zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać.
Nasz obóz trwał całe dwa tygodnie, codziennie tańczyliśmy i śpiewaliśmy z dzieciakami, było naprawdę dużo zabawy i śmiechu. Ostatniego dnia, wystawiliśmy małe przedstawienie, żeby dzieciaki mogły pokazać czego się przez ten czasu nauczyły, przyszła masa ludzi, aby podziwiać ich występ. Pojawili się nawet Pablo, Angie, Antonio i Beto. Byli z nas bardzo dumni, cieszyli się, że przekazaliśmy swoją wiedzę i umiejętności innym. To były naprawdę udane dwa tygodnie.
Violetta
Nasz obóz już się skończył, było naprawdę super. A dzisiaj razem z tatą i Broadway'am wyjeżdżam na 2 tygodnie do Barcelony, z jednej strony fajnie, bo spotkamy się z rodzicami Broadway'a, tak dawno ich nie widzieliśmy, a z drugiej strony, wcale nie chcę wyjeżdżać, bo będę tęsknić za przyjaciółmi, ale najbardziej będę tęsknić za Leonem. Obym wytrzymała te dwa tygodnie i oby zleciały jak najszybciej.
- Violetta jesteś już gotowa? - krzyknął z dołu tata. Za dwie godziny mamy samolot, dobrze, że Olga pomogła mi się pakować, bo sama bym tego nie zrobiła.
- Już schodzę - odkrzyknęłam. Wzięłam swoją walizkę i zeszłam na dół. Pożegnaliśmy się z Olgą i pojechaliśmy na lotnisko. Jadąc samochodem cały czas sobie powtarzałam "To tylko dwa tygodnie, szybko zleci". Naprawdę nie chciałam rozstawać się z przyjaciółmi, wiem, że to głupie, ale jakaś część mnie bała się, że znowu się przeprowadzamy, chociaż dobrze wiedziałam, że jedziemy tylko na wakacje. Dobrze, że Louie był ze mną, bo inaczej chyba bym zgłupiała. 

Taki sobie Louie, na lotnisku, czekając na samolot. 
- Fajnie, że jedziemy odwiedzić moich rodziców, ale najchętniej zostałbym tutaj - powiedział Louie.
- Tak, ja też - uśmiechnęłam się blado. - Dobrze, że jedziemy razem, przynajmniej nie będziemy się nudzić.
Jeszcze chwilę pogadaliśmy i trzeba było iść na odprawę. Kiedy siedzieliśmy w samolocie Broadway szybko wyjął telefon i zrobił mi zdjęcie. 
- Wyślemy wszystkim sms-a - uśmiechnął się
 
"Już za wami tęsknimy. Macie pożegnalnego buziaka od Tini. Czekajcie na nas i nie róbcie bez nas nic fajnego. Do zobaczenia za dwa tygodnie Louie i Tini"
Broadway, wysłał wszystkim sms-a i usiadł koło mnie. Przed nami długa podróż. Mam nadzieję, że szybko zasnę, bo strasznie boję się latać samolotami..
- Lecimy podbijać Barcelone - powiedziałam i uśmiechnęłam się do mojego kuzyna. Oby to podbijanie zleciało jak najszybciej.


Taki trochę na szybko, z dużą ilością zdjęć, ale mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Ostatni wchodzi was tu coraz mniej ;(
W następnych rozdziałach szykują się powroty, rozstania, nowi bohaterowie, będzie się działo.
W ogóle to przepraszam, że dodaję co drugi dzień, ale ostatnio mam mało czasu, postaram się dodawać codziennie, ale nic nie obiecuję, wiecie jak to jest..
MartuLLa.

wtorek, 21 maja 2013

19.

Broadway 
Wszyscy siedzieliśmy i milczeliśmy, każdy zastanawiał się, co możemy zrobić, żeby przekonać wujka, żeby wyjechać później. Nic nam nie przychodziło do głowy, wychodziło na to, że będziemy musieli pogodzić się z tym, że nie będzie nas na występie..
- Hej! - krzyknęła Tini. -Chyba mam pomysł.
- Mów - powiedzieliśmy wszyscy.
- Skoro jedziemy do Barcelony, to na pewno jedziemy do Twoich rodziców - powiedziała. - Oni zawsze Cię wspierali, że tak powiem w Twojej karierze. Musimy do nich zadzwonić i powiedzieć o występie. Na pewno coś wymyślą, żebyśmy zostali i wystąpili - uśmiechnęła się.
- Masz rację - powiedziałem wyciągając telefon. - Zaraz do nich zadzwonię.
Nie musiałem długo czekać, żeby mama odebrała. Trochę się zmartwiła jak mnie usłyszała, bo przestraszyła się, że coś się stało. Szybko wyjaśniłem jej o co chodzi, a ona od razu się zgodziła. Powiedziała, że jeszcze dziś zadzwoni do wujka Germana i przełoży nasz przyjazd. Jak już z nią rozmawiałem to powiedziałem jej też o tym, że chcemy pomagać w Resto, była ze mnie bardzo dumna i sprytnie zauważyła, że chcemy wyjechać jeszcze później. Obiecała, że nam w tym pomoże. Porozmawiałem z nią jeszcze chwilę, nie chciałem, żeby wyglądało tak, jakbym zadzwonił tylko po to, żeby przełożyć wyjazd. Kiedy skończyłem szybko podszedłem do przyjaciół.
- Udało się - powiedziałem. - Mama powiedziała, że dziś to załatwi. Wujkowi powie, że muszą pilnie wyjechać i że mamy przyjechać później.
Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć, skakać z radości, przytulać się. 
- I znowu Tini miała genialny pomysł - zauważyła Fran.
- Nawet jak jestem załamana moje szare komórki świetnie pracują - uśmiechnęła się Viola.
German
Trochę mi głupio, że dzieciaki nie będą mogły wziąć udziału w tym przedstawieniu czy czymś tam, no ale nie zmienię zdania, decyzja już podjęta. No German, czas się wziąć do pracy - pomyślałem i gdy już miałem zacząć przeglądać papiery leżące na moim biurku zadzwonił telefon.
- German, nie przeszkadzam Ci ? - w słuchawce usłyszałem głos Almy, matki Broadway'a.
- Nie - powiedziałem, uśmiechając się do telefonu. Wiem, że tego nie widzi, ale właściwie byłem jej wdzięczny, że oderwała mnie od pracy, bo strasznie nie chciało mi się dziś pracować. - Coś się stało?
- Właściwie tak - powiedziała poważnie. - Przykro mi, że musimy zmieniać nasze plany, ale wypadł nam bardzo pilny wyjazd, jutro wyjeżdżamy i nie wiemy kiedy wrócimy. 
- Och - powiedziałem. - No trudno. W takim razie przyjedziemy kiedy indziej, tylko proszę daj znać jak wrócicie.
- Oczywiście - powiedziała pogodnie. - A skoro już rozmawiamy, to powiedz mi, tylko szczerze, jak sprawuje się Broadway. Nie sprawia problemów?
- Nie, jest bardzo grzecznym i kulturalnym młodym mężczyzną, który wniósł do tego domu dużo śmiechu - powiedziałem szczerze. - Naprawdę bardzo się wszyscy cieszymy, że z nami mieszka. A najbardziej cieszy się Camila, która przy każdej wizycie dziękuje mi za to, że Broadway może tu mieszkać - razem z Almą zaśmialiśmy się.
- Tak, to urocza dziewczyna - powiedziała Alma, chociaż jej nie widziałem byłem święcie przekonany, że się uśmiecha. - Cieszę się, że Broadway jest z nią szczęśliwy i mam nadzieję, że niedługo znowu ją zobaczę. No to nie przeszkadzam już dłużej. Obiecuję, że jak tylko wrócimy to się odezwę. Do usłyszenia - powiedziała i się rozłączyła. Nawet nie dała dojść mi do słowa, cała Alma. No ale jest jeden plus, Viola i Broadway ucieszą się, że jednak nie wyjeżdżamy. Postanowiłem od razu do nich zadzwonić, na pewno są z przyjaciółmi i się żegnają. Violetta odebrała po drugim sygnale.
- Halo? - powiedziała wesoło. Może nie byli aż tak załamani.
- Jest z Tobą Broadway? - zapytałem
- Tak. Tato coś się stało? - usłyszałem, że się zmartwiła.
- Właściwie to nic takiego, dzwonię, żeby wam powiedzieć, że nigdzie nie jedziemy. Przynajmniej na razie. Nie wracajcie za późno. Pa słoneczko - powiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Pa tato - powiedziała moja córka i rozłączyła się.
Violetta
- Tata do mnie zadzwonił. To już potwierdzone, nigdzie nie jedziemy - powiedziałam wesoło.
- Super - powiedział szczęśliwy Broadway.
 Tak bardzo cieszyłam się, że nam się udało, że nie wyjeżdżamy z tatą na te głupie wakacje, a przynajmniej jeszcze nie wyjeżdżamy. Zostajemy i możemy wystąpić, a później pomóc Luce w Resto. Posiedzieliśmy jeszcze trochę z przyjaciółmi i wróciliśmy do domu, trzeba się wyspać na jutro. Zanim poszłam do siebie, weszłam jeszcze do gabinetu taty.
- Tato? - powiedziałam cicho wchodząc do środka. Rozmawiał przez telefon, ale ręką dał mi znak, żebym weszła. Musiałam chwilę poczekać aż skończy.
- Coś się stało ? - zapytał zmartwiony.
- Nie - uśmiechnęłam się. - Chciałam zapytać, czy będziesz jutro na naszym występie?
- Postaram się słoneczko, ale wiesz jak to jest z moją pracą - uśmiechnął się blado.
- Rozumiem - podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. - Dobranoc.
- Dobranoc - powiedział i przytulił mnie.
Od razu poszłam do siebie, wzięłam pamiętnik i zaczęłam pisać.
"Tak strasznie się cieszę, że juto będziemy mogli wystąpić, chociaż bardzo się stresuje, a co jak zapomnę słów albo pomylę kroki.. NIE! Nie mogę nawet tak myśleć, wszystko będzie dobrze, występ nam się uda i będziemy świętować 10 rocznicę Studio21. Swoją drogą Pablo powiedział, że ma jakąś specjalną niespodziankę związaną ze studio, jestem ciekawa o co chodzi?? Z tego wszystkiego znowu zaniedbałam Angie, spotykamy się tylko w studio.. Nie rozmawiałyśmy ostatnio za wiele, bo ja biegałam z próby na próbę, a ona informowała gości o zmianie miejsca w którym odbędzie się nasz występ. Ale od jutra będę miała oficjalnie wakacje, więc spędzę z nią dużo czasu. Musimy wszystko nadrobić. No i przede wszystkim musi mi powiedzieć, co ją łączy z Pablo. Muszę się dowiedzieć !!
Ostatnio spędzam też mało czasu z Leonem, ale wszystko nadrobimy. Pamiętniczku wkleję Ci kolejne nasze zdjęcie, żebyś nie zapomniał jak wygląda mój cudowny chłopak i jacy jesteśmy razem szczęśliwi. 
 Tak strasznie go kocham! Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go straciła. No ale o czym ja tu piszę. Przecież jesteśmy razem szczęśliwi, wszystko się układa i jest cudownie. Aha i zapomniałabym napisać, że uwielbiam jak Leon ma na sobie koszulę w kratę, jest wtedy taki seksowny. Uwielbiam go w takich koszulach!!"
Kiedy tak sobie pisałam w pamiętniku usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam.
- Tini, Ty też się stresujesz - powiedział Louie wchodząc do mojego pokoju i siadając na łóżku.
- Trochę - powiedziałam uśmiechając się. - Ale to mnie odstresowuje - pokazałam na pamiętnik.
- Chyba muszę sobie założyć taki różowy pamiętniczek i też będę z nim wszędzie chodził i wklajał do niego zdjęcia i pisał jak bardzo jestem zakochany w Cami - zaczął się śmiać.
- Koniecznie - powiedziałam i też zaczęłam się śmiać. - Twoje zdjęcia też mam w tym swoim różowym pamiętniczku - pokazałam mu język.
- Myślisz, że jutro pójdzie nam dobrze - powiedział całkowicie zmieniając temat.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się. - Będziemy w gronie przyjaciół, musi nam pójść dobrze.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, powspieraliśmy się na duchu i stwierdziliśmy, że czas spać, bo jutro wielki dzień.
"Właśnie rozmawiałam z Broadway'em, nie tylko ja się stresuje jutrzejszym występem. Trochę wsparliśmy się na duchu i idziemy z bojowym nastawieniem jutro. Wszystko nam się uda. Zachwycimy publiczność i udowodnimy Gregorio, że doskonale potrafimy tańczyć. To jest postanowienie na jutro. Wkleję jeszcze nasze zdjęcie z dzisiaj, żebyś wiedział jak wyglądamy zmotywowani do działania. 
 
Louie i Tini !!
Najlepsi przyjaciele i kuzyni na całym świecie. A teraz czas spać, dobranoc pamiętniczku!"
Następny dzień.
Violetta
To już dziś. Zaczęłam strasznie się denerwować. Wszystkie moje lęki z wieczora wróciły, nawet nie zdążyłam wstać z łóżka, kiesy Louie wpadł do mojego pokoju jak burza.
- Tini - powiedział wchodząc na moje łóżko. - Też się zaczęłaś tak stresować? Sam nie wiem, co mam ze sobą zrobić, chyba jeszcze nigdy w życiu się tak nie stresowałem występem.
Zaczęłam się śmiać, nie specjalnie, po prostu Broadway tak śmiesznie wyglądał jak się stresował, chyba udało mi się go trochę rozluźnić, bo też zaczął się śmiać. Poszliśmy razem na śniadanie, Olga przygotowała nam pyszne naleśniki z syropem. Przy takim śniadaniu nie sposób myśleć o stresie. Pablo odwołał dzisiaj lekcje, żebyśmy mogli się lepiej wyspać, przygotować i w ogóle, ale tak sobie teraz myślę, że to był kiepski pomysł, bo jeszcze bardziej się stresujemy..
- Musimy coś zrobić, żeby przestać o tym myśleć - powiedziałam, w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć, chociaż nadal byłam w piżamie. W drzwiach stali Leon i Cami. Fajnie, że przyszli, zaprowadziłam ich do jadalni, a Olga przyniosła dla nich sok. 
- Hej - powiedziała Cami i podeszła do Broadway'a. Bardzo ucieszył się na jej widok i mocno ją przytulił. Posiedzieliśmy trochę w kuchni i poszliśmy do pokoi, Cami poszła z Broadway'em do niego, a ja z Leonem poszłam do swojego pokoju. Strasznie się cieszyłam, że przyszedł i że spędzimy razem trochę czasu.
- Stresujesz się? - zapytał czule.
- Odkąd się pojawiłeś, stresuję się dużo mniej - szepnęłam i przytuliłam się do niego. Objął mnie mocno ramieniem. Uwielbiałam czuć jego bliskość. Trochę odsunął mnie od siebie i złożył na moich ustach delikatny, ale bardzo namiętny pocałunek, oddawałam każdy jego pocałunek. Od razu wplotłam dłoń w jego włosy, były takie miękkie i jeszcze wilgotne, pewnie brał rano prysznic. Kiedy wreszcie oderwaliśmy się od siebie czułam, że mam zaróżowione policzki, a w jego oczach widać było iskierki.
- Kocham Cię - powiedziałam cicho.
- Ja Ciebie też - powiedział i pocałował mnie w czoło. - Co robisz dziś po występie?
- Pewnie to co Ty - uśmiechnęłam się do niego.
- To dobrze, bo mam dla Ciebie niespodziankę - powiedział tajemniczo.
Dzisiaj doszło do mnie parę rzeczy. Między innymi to, jak bardzo Leon się zmienił. Jak go poznałam, był jednym z Bad Boys, był arogancki, wredny, czasami nawet chamski, a teraz jest taki czuły, kochany, zupełne przeciwieństwo. Wiele razy mi powtarzał, że to dzięki mnie, ale wydaje mi się, że on taki po prostu jest od zawsze, tylko Diego miał na niego zły wpływ, ja jedynie pomogłam mu zobaczyć, to co jest lepsze. W ogóle dużo się zmieniło w studio odkąd przeprowadziłam się do Buenos Aires, ale to nie czas na myślenie o tym, w końcu jestem teraz z moim najwspanialszym chłopakiem, powinnam się skupić na nim, a nie na myśleniu o zmianach.
Angie
- Jesteś pewna, że chcesz jej o tym powiedzieć? - zapytał czule Pablo.
- To moja siostrzenica - uśmiechnęłam się. - I tak się domyśla, że coś nas łączy. Po co to przed nią ukrywać? Poza tym jestem z Tobą bardzo szczęśliwa i chce się tym podzielić ze światem - powiedziałam wtulając się w niego. Naprawdę kochałam tego faceta i pomyśleć, że mogłam go stracić, przez własną głupotę. Chyba nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. No ale na szczęście jest ze mną i jesteśmy bardzo szczęśliwi i to jest najważniejsze.
- Dobrze - powiedział i pocałował mnie w głowę. - Powiemy jej i w ogóle wszystkim. 
Cieszę się, że Pablo się zgodził powiedzieć o nas Violi, pewnie i tak bym to zrobiła, bo moja siostrzenica już się czegoś domyśla. Powiem jej zaraz po występie albo przed, to ją trochę odstresuję. Postanowione. Spojrzałam na zegarek i aż podskoczyłam.
- Pablo - krzyknęłam. - Jest już 16, za godzinę mamy występ.
- Niemożliwe. Jesteś gotowa? - zapytał. - Skoro jest 16, to musimy wychodzić. - Szybko złapałam torebkę i poszłam za nim do samochodu. Pewnie wszyscy już są.
Violetta
Jest już 16:20 Broadway dawno poszedł do teatru, a ja siedzę w domu i czekam na tatę, obiecał mi dziś, że będzie na naszym występie, a jeszcze nie wrócił do domu. O 17 zaczynamy i mam nadzieję, że zdążymy. 
Maxi
- Broadway, gdzie jest Viola? - zapytałem. Byliśmy zdziwieni, że przyszedł sam.
- W domu, czeka na swojego tatę - wytłumaczył. - Obiecał jej, że będzie, a ona powiedziała, że będzie na niego czekać tak długo w domu aż w końcu się pojawi i razem tu przyjadą. Próbowałem ją wyciągnąć, ale wiecie jaka jest uparta. 
- Są wszyscy? - usłyszałem za sobą Pablo. Cholera! przecież nie ma Violi, bez niej nie zaczniemy..
- Violetty jeszcze nie ma - powiedziała Fran.
- Jak to? - zdziwiła się Angie. - Broadway przecież już jest. O co chodzi?
- Viola czeka w domu na swojego tatę - wyjaśnił Leon.
- Oby zdążyli - szepnęła Angie.
Przez następne pół godziny wszyscy chodziliśmy zdenerwowani, Violi nadal nie było, nie odbierała telefonu, a nikt z nas nie mógł po nią jechać. Masakra.
- Z tego wszystkiego zapomniałem wam powiedzieć, że Ven y Canta zaśpiewa z wami Rafa Palmer - uśmiechnął się do nas Pablo. - I przykro mi to mówić, ale za 2 minuty zaczynamy, niestety bez Violetty. Luca jesteś gotowy?
- Tak - powiedział Luca i blado się uśmiechnął. - Chyba dam radę, w końcu to tylko jedna piosenka.
- Ale z Rafą Palmerem - szepnęła Fran.
- Dzięki za wsparcie. Na siostrę zawsze można liczyć..
No to zaczynamy. Angie poszła na widownie, żeby oglądać nasz występ, a Pablo wyszedł na scenę nas zapowiedzieć. Musimy tam wyjść i pokazać, co potrafimy. Już nie ma ucieczki. Do dzieła.
- Drodzy państwo - zaczął Pablo. - Czas zacząć przedstawienie z okazji 10 rocznicy Studio21. Na początku  zapraszam na scenę naszych utalentowanych uczniów w towarzystwie Rafy Palmera - rozległy się gromkie brawa, a my weszliśmy na scenę.
Naty
Szkoda, że nie mogę z nimi występować, ale na pewno świetnie im pójdzie. Zaczęli od Ven y Canta, a ja stałam za kulisami z Pablo i trzymałam za nich kciuki. Szło im naprawdę rewelacyjnie, Luca świetnie dawał sobie radę, chociaż widać było, że się stresuje, to i tak świetnie zaśpiewał z Rafą Palmerem. Pablo poszedł na chwilę do Antonio a ja zaczęłam tańczyć, noga już mnie wcale nie bolała. Po prostu stałam za kulisami i machałam kulą. To taki super uczucie. Moi przyjaciele skończyli śpiewać pierwszą piosenkę i zeszli ze sceny, na którą szybko wszedł Pablo, żeby zapowiedzieć kolejny występ.
- Szanowni państwo, przed nami kolejny, zapierający dech w piersiach występ. Zapraszam na scenę pięciu niesamowitych facetów: Leona, Maxi'ego, Andresa, Broadway'a i Napo, którzy wystąpią w piosence Are you ready for the ride? Przywitajmy ich głośnymi brawami. - Publiczność zaczęła bić brawa, a chłopcy zaczęli swój fantastyczny występ. Od pierwszej sekundy ich piosenki chciało się tańczyć, byli fenomenalni. Od razu pobiegłam do Pablo i Antonio, żeby powiedzieć im o tym, że z moją nogą jest wszystko okej i zapytać czy mogę chociaż wystąpić na koniec. Zgodzili się, tak bardzo się cieszyłam, że się zgodzili.
- Antonio, Violetty nadal nie ma, musimy zrezygnować z jej piosenki, bo nikt nie jest przygotowany, żeby ją zaśpiewać - powiedział smutno Pablo. - Naty idź zobacz, czy Camila i Francesca są gotowe, teraz ich kolej.
Szybko pobiegłam do ich garderoby, były już ubrane i czekały na swoją kolej.
- Dziewczyny - powiedziałam lekko zdyszana. - Teraz wy. Violetty nadal nie ma.
- Co? - powiedziała przejęta Fran. - Oby przyszła chociaż na ostatnią piosenkę, chodź Cami, czas dać czadu - uśmiechnęły się do mnie i wyszły. Poszłam za nimi, na scenie znowu stał Pablo i zapowiadał ich występ.
- A teraz czas, aby to dziewczyny pokazały swój talent. Zapraszamy na scenę Camile i Francesce - powiedział i pobiegł za kulisy. Dziewczyny zaczęły śpiewać Junto a Ti wszyscy zaczęliśmy tańczyć za kulisami. Nagle podbiegła do nas Viola.
- Zdążyłam? - zapytała zdyszana, ale szczęśliwa.
- Na ostatnią piosenkę - powiedział Leon i ją przytulił.
- To dobrze, muszę iść do Pablo i Antonio - pocałowała go w policzek i poszła do nich.
Violetta
Całe szczęście zdążyłam chociaż na ostatnią piosenkę, słyszałam jak dziewczyny śpiewają, są niesamowite, aż chce się tańczyć.
- Antonio, Pablo - krzyknęłam.
- Violetta, nareszcie jesteś - powiedział Pablo i uśmiechnął się. - Co tak długo?
- Czekałam na tatę, ale już jesteśmy - uśmiechnęłam się.
- Świetnie, zaśpiewasz z wszystkimi w ostatniej piosence - powiedział Antonio. - A teraz idę zobaczyć jak ma się reszta naszych uczniów.
Stałam razem z Pablo i podziwiałam występ dziewczyn, kiedy nagle podbiegła do mnie Cami i wciągnęła mnie na scenę, zaczęłam z nimi śpiewać, naprawdę cieszyłam się, że tu jestem i że mój tata jest gdzieś na widowni. Kiedy skończyłyśmy rozległy się głośne brawa i wiwaty, to takie fajne uczucie. Zbiegłyśmy ze sceny i zaczęłyśmy się przytulać.
- Nareszcie jesteś - powiedziała Fran. - Wiesz, że nie zaśpiewasz Te creo?
- Wiem - uśmiechnęłam się. - Ale to nieważne. Świetnie wam poszło.
- Chciałaś powiedzieć nam - poprawiła mnie Cami i zaczęłyśmy się śmiać. Wtedy usłyszałyśmy głos Pablo.
- Szanowni państwo przed nami finałowa piosenka dzisiejszego przedstawienia w wykonaniu naszych uczniów, mamy nadzieję, że się państwu spodoba - powiedział i zszedł za sceny. To jest nasza chwila prawdy. Zaczynamy.
Angie
Siedziałam koło Germana, kiedy zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki finałowej piosenki. Patrzył jak zahipnotyzowany kiedy Violetta zaczęła śpiewać Ser Mejor, a później dołączyli do niej pozostali. Nie mógł oderwać oczu od swojej córki. Jeszcze chyba nigdy nie słyszał jak śpiewa, widać, że jest z niej bardzo dumny. Nagle wstał i zaczął kierować się pod scenę, a Viola zaczęła zbliżać się do niego, widać było, że jest szczęśliwa, że śpiewa i że jej tata to ogląda. Cała publiczność stała i klaskała w rytm muzyki, naprawdę coś niesamowitego. Kiedy dzieciaki skończyły piosenkę rozległy się gromkie, bardzo długie brawa. Na scenę wszedł Pablo i zaczął swoją "mowę końcową"
- Drodzy państwo, to już niestety koniec występów. Chciałbym abyśmy gromkimi brawami podziękowali naszym wokalistom - powiedział i zaczął po kolei każdego wywoływać. - Brawa dla: Francesci, Braco, Camili, Broadway'a, Natali, Maxi'ego, Ludmiły, Tomasa, Andresa, Napo, Violetty, Leona. Ogromne brawa dla naszych gości specjalnych: Rafy Palmera i Luca - wszyscy po kolei się ukłonili, potem zrobili to razem i zbiegli ze sceny, na której został Pablo. - Mam jeszcze bardzo ważną informację. Z okazji 10 roczncy naszego studio, zmieniamy jego nazwę z Studio21 na Studio ON BEAT - kiedy skończył swoje zdanie, kurtyna opada, a publiczności ukazał się ogromny plakat z nowym logo studio.
Leon
Staliśmy za kulisami i podziwialiśmy ogromny plakat z logo naszej szkoły. Jest super. 
- Ej, wiecie co.. - zaczął Maxi. - Teraz możemy oficjalnie powiedzieć, że mamy.. - nie dokończył, bo wszyscy razem krzyknęliśmy.
- WAKACJE !!! 



Chyba mój najdłuższy rozdział :D Piszcie jak wam się podoba :) Trochę go pisałam, no ale najważniejsze, że w końcu jest.
MartuLLa.