poniedziałek, 10 lutego 2014

30. (Wszystko od nowa.)

No to chyba czas najwyższy dodać ten długo wyczekiwany rozdział 30. Długo się do tego zbierałam i w ogóle, ale czuję, że to już ten czas, że należy go dodać. 
Jako, że nie mam pomysłu na ciąg dalszy tego mojego opowiadania.. tzn. wiecie urwałam w trakcie i ciężko mi wrócić i zacząć pisać, tak jakby nie było przerwy. Więc zacznę pisać kontynuację, ale już po jakimś czasie i będę nawiązywać do tego co było.
Tak więc wróciłam (chyba) i biorę się do pracy ! Ale pamiętajcie, że mam swoje życie, zdarzają się braki czasu na cokolwiek i będzie mi ciężko pisać rozdziały codziennie, więc myślę, że jeśli mi się uda to będę dodawała jeden (w porywach dwa) rozdziały na tydzień, OK? :)

             
"To moja paczka.. paczka przyjaciół - kiedyś.
Wiesz mamo, przez ostatnie pół roku naprawdę wszystko się zmieniło. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie może wydarzyć się aż tyle.. Wszyscy cieszyliśmy się na nowy rok w Studio On Beat, na nowe wyzwania, przygody i występy, ale chyba nikt z nas nie spodziewał się, że nasze sprawy przybiorą taki obrót. Wszystko zupełnie się zmieniło, a nasza paczka chyba już całkiem się posypała.. No ale zacznę od samego początku..
             Lena i Braco pojechali w trasę koncertową Leny, rozwijać jej karierę, a Napo wyjechał do Francji, ale o tym wspominałam wcześniej..
            Później pojawiła się Lara i Federico i zaczęli nam sprawiać problemy, mieszać się w związki, ale byliśmy wszyscy razem i jakoś sobie z nimi poradziliśmy. Oczywiście z Larą było dużo gorzej, bo Fede zrozumiał, że Fran kocha tylko Marco i szybko odpuścił, po czym zaprzyjaźnił się z nami. Co najśmieszniejsze jego najlepszym przyjacielem jest Marco. Ale właściwie wszyscy cieszyliśmy się z takiego obrotu sprawy. I wiesz... już myśleliśmy, że wszystko jest okej, Lara też odpuściła i wszystko zaczęło się układać.. Ale oczywiście to była tylko cisza przed burzą, przed ogromną nawałnicą.. Wszyscy wiedzieliśmy, że Tomas ma wrócić do Hiszpanii, było ciężko się z tym pogodzić, ale wreszcie jakoś przyjęliśmy to do wiadomości i zaakceptowaliśmy. Nawet Lu się z tym pogodziła i wiedziała, że to dla jego dobra, że będzie z rodziną.. To wszystko wydaje się takie super, przecież o tym wiedzieliśmy, pogodziliśmy się z tym, a on tak po prostu z dnia na dzień spakował się i z nikim się nie żegnając wyjechał.. Zranił nas, a najbardziej Ludmiłę.. Tak bardzo jak go lubiłam, w tamtej chwili go znienawidziłam.. Tak właściwie, to właśnie przez niego wszystko zaczęło się psuć..
         Ludmiła zamknęła się w sobie, załamała się, z nikim nie chciała rozmawiać, wszystkich od siebie odpychała.. Wszyscy cierpliwie czekaliśmy, aż w końcu da nam jakiś znak, każdy z nas o nią walczył, ale to wszystko było na nic.. Ona nie chciała naszej pomocy. Po tym wszystkim zmieniła się. Zaczęła zachowywać się jak gwiazda, wszystkich poniża, wywyższa się i myśli, że we wszystkim jest najlepsza, a sama siebie nazywa Supernową. Stała się arogancka, kłamliwa i ciągle knuje jakieś intrygi i oczywiście zawsze musi być w centrum zainteresowania.. Najgorsze jest to, że teraz jej najlepszą przyjaciółką jest Lara i razem uprzykrzają innym życie, właściwie to je zatruwają jadem.. Aż ciężko w to uwierzyć, ale to prawda. Ludmiła Ferro, którą znałam i kochałam już nie istnieje albo jest schowana gdzieś bardzo głęboko, zepchnięta na samo dno.. Po tym już wszystko zaczęło się psuć.. Naprawdę dosłownie wszystko..
          Cami rozstała się z Louie'm, tak po prostu. Chociaż może nie tak po prostu, zapomniałam wspomnieć, że w szkole pojawił się Sebastian i to właśnie dlatego Camila postanowiła zerwać z Broadway'em.. Okej rozumiem, że się zakochała w kimś innym i w ogóle, no przecież takie rzeczy się zdarzają, ale mieszkam z Broadway'em i widzę, co się z nim dzieję i jaki jest załamany.. Pewnie byłoby mu łatwiej, gdyby Cami trochę się wstrzymała z upublicznianiem swoich uczuć do Seby, no ale niestety, mój kuzyn cały czas musi na to patrzeć w szkole.. A ona świata nie widzi poza Sebą i nie ma już nawet czasu dla przyjaciół.. Bardzo mu współczuję, nie mogę patrzeć na niego, kiedy przepełnia go ten ból, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej, więc jestem dobrej myśli, że niedługo się pozbiera.. A ja..
         Ja.. Kocham Leona zawsze będę go kochać, naprawdę, ale teraz.. To wszystko jest takie dziwne, bezsensowne i cholernie boli.. Chodzi o to, że nasza szkoła współpracuje z You-Mix. Najpierw był konkurs Talentos21 i wygrał Fede, a później po jakimś czasie odbył się pokaz, jeśli tak mogę to nazwać.. W każdym razie wszystko było świetnie do momentu, kiedy śpiewałam z Diego Yo soi asi.. tak mi głupio i wstyd, do teraz, chociaż już minęły prawie trzy miesiące.. Na koniec piosenki Diego mnie pocałował, nie spodziewałam się tego. Przecież jest/był kumpelem Leona, zupełnie nie wiem dlaczego to zrobił, ale stało się.. A moje życie w tamtej chwili całkiem się posypało.. Zaczęłam się kłócić z Leonem, przestaliśmy sobie wierzyć i ufać, a mimo wszystko nadal się kochamy. Nie wiem, czy uda nam się to posklejać jest ciężko. Oczywiście całą tą sytuację wykorzystała Lara i była przy Leonie, kiedy tego potrzebował.. Pokierowała nim tak, że teraz właściwie nie potrafi bez niej żyć, uważa ją za swoją przyjaciółkę, powierniczkę sekretów.. Wiem, że teraz będzie, że jestem zazdrosna i w ogóle, ale ja wiem, że ona go wykorzystuje, manipuluje nim, żeby dopiec mi i w końcu go zrani.. Nie chcę tego, nie mogę na to pozwolić, ale niestety.. Leon mi nie wierzy, myśli, że chce go skłócić z Larą, bo przecież ona nie jest taka.. A przy mnie jest Diego i mnie wspiera, za co jestem mu wdzięczna, ale to tylko komplikuje sprawę z Leonem.. Sama nie wiem, co mam myśleć i co robić? Kocham Leona i wiem, że on też mnie kocha, ale co to daje? Jedno wydarzenie zmieniło wszystko i teraz już nic nie jest takie samo.. Czasem jak kłócę się z Fran, to w nerwach mówi, że sama się prosiłam o ten pocałunek, bo wysyłałam do Diego jakieś dziwne sygnały, ale to nie prawda.. A może? Sama już nie wiem, co naprawdę  się tam wydarzyło i dlaczego.. A skoro już mowa o Francesce..
           Nadal jesteśmy przyjaciółkami i to się nie zmieni, ale jej związek też przechodzi kryzys.. Nagle, niewiadomo skąd pojawiła się była dziewczyna Marco - Ana.. I oczywiście zaczęła mieszać.. Czemu byłe zawsze muszą się mieszać, co z nimi jest nie tak? W każdym razie, Fran znosiła naprawdę dużo, ale każdy ma jakieś granice cierpliwości i dziewczyna w końcu nie wytrzymała, pękła.. Mają przerwę z Marco, chociaż chłopak cały czas o nią walczy, pokazuje jej swoją miłość, mimo wszystko moja przyjaciółka nie jest w stanie zdecydować się na powrót do niego, chce to zrobić, bo strasznie go kocha, ale gdzie jest Marco, pojawia się też Ana.. Ale wiesz, wierzę, że do siebie wrócą, na pewno tak będzie. Jest też plus, to znaczy nie wiem czy to plus czy nie, ale zaprzyjaźniłam się bardzo z Marco, pomagam mu odzyskać Fran, doradzam, co ma robić, a on w zamian jest przy mnie i przy Broadway'u.. I tak tworzymy "trójcę świętą".. w tych dziwnych zmianach chociaż to pociesza i daje nadzieję, a skoro Marco przyjaźni się też z Fede, to i on spędza z nami czas i tak nasza mała paczka zaczyna się powiększać, co daje mi nadzieję, na powrót starych czasów.. Jest też z nami Diego, ale on jak na dobrego przyjaciela przystało odsuwa się w cień, bo nie chce sprawiać mi więcej problemów, no a to powoduje oczywiście, że ja chce, żeby był z nami, bo przecież przeze mnie nie może rezygnować ze spotkań z przyjaciółmi.. Błędne koło. 
           Wiesz, co jeszcze mnie boli.. Angie wyjechała, na stałe.. Do teraz ciężko mi się z tym pogodzić, była zawsze przy mnie, zawsze mogłam na nią liczyć, a teraz jej nie ma.. To tak strasznie boli.. Czuję się tak, jakby zabrała ze sobą część mnie, część mojego serca. Oczywiście mamy kontakt, dzwonimy do siebie, piszemy, rozmawiamy na skype, ale to już nie to samo.. Dokładnie nie wiem czemu to zrobiła, ale wiem, że gdyby nie musiała to by została.. Tata też bardzo cierpi z tego powodu, chociaż może cierpi to za dużo powiedziane, ale na pewno bardzo brakuje mu Angie.. A jeśli już wspominam o tacie, to rozstał się z Jade, miałam rację chciała go tylko wykorzystać i zdobyć jego majątek, na szczęście w porę się zorientował i zakończył ten chory związek. I teraz jest sam, ale jest szczęśliwy, widzę to w jego oczach i to bardzo mnie cieszy..
          W tym całym bagnie, bo tylko tak mogę to nazwać.. Tylko nasze Naxi pozostało bez zmian. Cały czas są razem, kochają się mocno i chyba nic nie może tego zepsuć. Naty miała chwilę sławy, jej zdjęcia z sesji zdjęciowej pokazały się w najbardziej znanej gazecie w Buenos Aires. Oczywiście Maxi był wtedy bardzo zazdrosny, bo do Naty co chwilę podchodzili jacyś chłopacy i chcieli od niej numer albo coś, ale ona nie zwracała na nich uwagi, bo dla niej liczy się tylko Maxi i w końcu chłopak sobie odpuścił zazdrość i teraz są przeszczęśliwi. Aż miło na nich popatrzeć i na chwilę oderwać się od tych wszystkich problemów i bólu.. Oczywiście Ludmi musi wprowadzać w życie Naxi trochę kłopotów.. jak sama mówi, robi to, żeby się nie nudzili.. Mimo to, oni są razem i nie zwracają uwagi na przeciwności losu i cieszą się sobą. To piękne.
        Podsumowując, naprawdę wiele się zmieniło.. Nie jestem z Leonem. Tomas wyjechał, a Lu przyjaźni się z Larą i uprzykrza innym życie. Fran rozstała się z Marco, przez Anę.. Cami zerwała z Broadway'em dla Seby. Angie wyjechała. Tata nie jest już z Jade. Fede zaprzyjaźnił się z nami. A największe szczęście daje nam wszystkim Naxi. Trochę nam się posypała paczka i w ogóle wszystko.. Chociaż z drugiej strony nadal jesteśmy wszyscy razem. Zawsze możemy na siebie liczyć i w ostateczności zrobić coś razem i znosić siebie nawzajem. Ale z trzynastoosobowej paczki została nas tylko piątka, plus minus ósemka (licząc Fran, która rzadko się z nami spotyka, nie chce sprawiać bólu sobie i Marco, co w sumie jest głupie, bo mogliby pobyć chociaż przez chwilę razem i cieszyć się przyjaciółmi. I licząc Naxi, oni zazwyczaj nie mają czasu się z nami spotykać wolą swoje towarzystwo). Chciałabym, aby wszystko wróciło do normy, żebyśmy znowu byli razem, tak jak za starych dobrych czasów..
         Wiesz mamo jest jedno uczucie we mnie, które nie daje mi spokoju.. Mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, gdzieś we mnie siedzi ogromne szczęście i próbuje się wydostać.. A ja nie wiem dlaczego i skąd się wzięło.. Żałuję, że Cię ze mną nie ma, że nie mogę Ci tego wszystkiego opowiedzieć, poradzić się Ciebie.. Tęsknię."

Już chciałam zamknąć pamiętnik, ale nagle coś mi się przypomniało.

      "Zapomniałabym wspomnieć, że pojawiło się małe światełko w tunelu jeśli chodzi o Lu. Coraz częściej rozmawia z Fede, spotykają się i widzimy, że ma na nią wpływ, więc może uda mu się przywrócić naszą starą Ludmiłę i chociaż coś wróci do normy.. Tej myśli będę się trzymać i będę mieć nadzieję.
         To już chyba wszystko, co chciałam Ci przekazać. Jak tylko coś się zmieni, to będę informować. Chciałabym porozmawiać z Tobą twarzą w twarz.. Proszę pomóż mi to wszystko rozwiązać i zmienić.."

Napisałam ostatnie zdanie i zamknęłam swój pamiętnik. Nareszcie wylałam gdzieś swoje emocje, uczucia i myśli, które bardzo długo w sobie dusiłam, nareszcie zrzuciłam trochę tego ciężaru ostatnich miesięcy. Wiem, że nie porozmawiałam z nikim, tylko napisałam to w pamiętniku, ale jest mi dużo lżej.. Chciałabym porozmawiać z mamą, tak twarzą w twarz. Chciałabym, żeby coś mi doradziła, pomogła rozwiązać tą sytuację, chciałabym żeby po prostu przy mnie była.. 

Mam szczerą nadzieję, że już niedługo coś się zmieni i będzie inaczej, lepiej..




No więc wróciłam!
Ten 30. rozdział to jakiegoś specjalnego szału nie robi.. Jest krótki, ale chyba w miarę treściwy. Oczywiście w każdym kolejnym rozdziale coś się będzie wyjaśniać, coś komplikować.. Wiecie jak jest. Tutaj chciałam pokazać zmiany..
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) No i że nadal będziecie czytać moje opowiadanie mimo długiej nieobecności..
Dobra nie przynudzam już.
MartuLLa.

czwartek, 9 stycznia 2014

Pocałunek na ulicy.



Ten pocałunek miał być tylko zakładem, szybkim sposobem na zarobienie kasy. Dlaczego nigdy nic nie toczy się zgodnie z planem? Chociaż.. W tym przypadku to akurat dobrze.



- Naprawdę nie widzę w tym nic niewłaściwego. To jest nawet zabawne - przekonywała mnie Fran. - Poza tym zarobisz parę groszy właściwie za nic. Będziesz głupia, jeśli się na to nie zgodzisz.
- No błagam Cię! - odparłam oburzona. - Mam tak nagle, bez powodu podbiec do obcego faceta, rzucić mu się na szyję i wpić mu się w usta?! Przecież to jakieś kretyństwo!
- Wcale nie.. Ktoś ma powody, żeby Ci zapłacić za drobną przysługę. Nie musisz znać szczegółów. Wchodzisz w to? - zapytała z nadzieją w głosie. Cóż, trzy setki piechotą nie chodzą.. Jeśli można je zarobić w pięć minut, bez żadnego wysiłku, czemu nie? Miałam kilka wydatków i potrzebowałam pieniędzy, a ta kasa spadła mi jak z nieba, więc się zgodziłam.
- Dobra niech będzie. Gdyby były jakieś nieporozumienia albo coś, to udam, że się pomyliłam - powiedziałam. - Przecież mnie za to nie zaaresztują - dodałam z uśmiechem.
Dokładnie nie wiedziałam, o co chodzi, ale Fran coś tam mi wytłumaczyła.
- Vilu, fajna laska chce się pozbyć chłopaka. Łazi za nią, wydzwania, do tego jest strasznie namolny i nie daje się pogonić. Problem polega na tym, że koleś jest synalkiem szefowej tej dziewczyny i ona się boi, że straci robotę, jeśli każe mu spadać tak zupełnie bez powodu - wytłumaczyła moja przyjaciółka.
- Jak to bez powodu? - zdziwiłam się. - Nie może mu powiedzieć: "Nie jesteś z mojej bajki, nie podobasz mi się" czy coś takiego?
- Tylko co z mamusią? - pokręciła głową włoszka. - Jest zakochana w swoim królewiczu i serce jej pęknie, jeśli się dowie, że jakaś dziewczyna go nie chce. Zatruje dziewczynie życie i na pewno ją zwolni. Sama dobrze wiesz, jak ciężko znaleźć pracę - dodała Fran.
- Więc wymyśliłyście intrygę ze mną w roli głównej. Ja go napadnę na ulicy, niby jako jego kochanka, a ona zrobi mu awanturę, zerwie z nim i obrazi się na zawsze. Tak ma to wyglądać? - zapytałam trochę nie dowierzając w to, że się zgodziłam na to wszystko.
- Dokładnie - potwierdziła ze spokojem Fran.
- Ale to się kupy nie trzyma - bez ogródek skrytykowałam ten pomysł. - Przecież on od razu będzie się tłumaczył, że mnie nie zna, że nie wie kim jestem, nie?
- Nie martw się na zapas - uspakajała mnie przyjaciółka. - Wykonaj tylko swoją robotę.
- No dobra.. - powiedziałam nie do końca przekonana do planu. Niech im będzie. Umówiłam się z Fran i tą dziewczyną w kawiarni. Dziewczyna chciała mnie zobaczyć i ustalić wszystkie szczegóły. Oniemiałam, gdy zobaczyłam ją w drzwiach. Ludmiła Ferro miała piękne blond włosy opadające na ramiona, pełne usta idealnie podkreślone błyszczykiem i brązowe oczy, z których aż biła pewność siebie. Nic dziwnego, że chłopak stracił dla niej głowę i o nią zabiega. Jednak po paru minutach zobaczyłam plamy na tym słońcu. Rękę na przywitanie podała mi z łaski, jakby była tam za karę i ktoś kazał jej to zrobić, dłoń miała bezwładną, zimną i wilgotną. Od razu musiałam swoją rękę wytrzeć w spodnie, bo nie znoszę takich chłodnych, rozgotowanych makaronów. Miałam wrażenie, ze dotykam klusek prosto z lodówko. Obrzydlistwo. Co gorsza, jej charakter był taki sam jak dłonie i to właśnie jej charakter zabił moje pierwsze wrażenie na jej temat. W ciągu kilku minut całkowicie zmieniłam o niej zdanie. Owszem miała piękne zęby i pełne, namiętne usta, ale podczas naszej rozmowy ani razu się nie uśmiechnęła. Oglądała mnie dokładnie, aż poczułam się głupio i nieswojo. Bacznie mnie obserwowała, jakby kalkulowała czy nadaję się do tej akcji..
- I co, nadaje się? - zapytała Fran.
- Może być - wycedziła powoli. - Od biedy można uwierzyć, że będąc ze mną, miał na ciebie ochotę - dodała. Miałam ochotę ją walnąć i naprawdę z wielkim trudem się powstrzymałam. W sumie tylko dlatego, że Fran piorunowała mnie wzrokiem i pamiętałam o kasie, której potrzebowałam.
- Wiesz co? - zaczęłam spokojnie. - Zgadzam się na tą całą akcję, ale za cztery stówy - zdecydowałam. - I bez targowania. Twoja decyzja, nie chcesz, nie musisz - dodałam zadowolona z siebie. Była wściekła z jej oczu ciskały w moim kierunku błyskawice, ale widocznie bardzo jej na tym zależało, bo zgodziła się na moje warunki.
- Połowa teraz, a druga połowa po akcji.. I nie próbuj mnie wykiwać - mruknęła cały czas wściekła. - Kogo ty mi przyprowadziłaś? - zwróciła się do Fran, niby żartem. - Jakąś wyrachowaną jędzę?!
- A myślisz, że ty jesteś lepsza? - zaśmiałam się jej prosto w twarz. - Trafiła kosa na kamień - dodałam. Nie mogę pojąć jaki facet mógł się zakochać w takiej pustej lali. Uznałam w duchu, że zrobię mu przysługę i powinien mi dziękować do końca życia, jeśli dzięki mnie wyrwie się z tych okropnych macek. Omówiłyśmy wszystko ze szczegółami, umówiłyśmy się na konkretną godzinę, tysiąc razy powtarzałyśmy plan, właściwie to Ludmiła powtarzała, żeby mieć pewność, czy na pewno wszystko zrozumiałam.
O szesnastej Ludmiła ze swoim chłopakiem, z tego co się dowiedziałam - Leonem, mieli pojawić się w parku, gdzie czekałam w pełnej gotowości. Plan jest prosty, mam wydać z siebie radosny pisk, rzucić mu się na szyję, wykrzyczeć coś w stylu "Nareszcie Cię widzę", po czym mam go pocałować. Chłopak na pewno będzie protestował, będzie próbował mi tłumaczyć, że to pomyłka, że wcale mnie nie zna, a ja po prostu mam się nie dać spławić. Więc on na pewno mnie odepchnie, będzie wściekły, być może nawet mi nawymyśla. Wtedy mam wybuchnąć płaczem i zrozpaczona oskarżyć go o zdradę i podłość, a potem muszę szybko uciec. Ludmiła ma cały czas stać bez słowa, niby w ciężkim szoku. Oto cały plan. Trochę to głupie, ale w sumie może się udać. Poza tym, co mi szkodzi? Wyszykowałam się jak na bal. W końcu ona jest superlaską, więc i mnie nie może niczego brakować, no bo inaczej kto uwierzy, że naprawdę ją zdradził.
Czekałam w wyznaczonym miejscu i w końcu ich zobaczyła. Ona szła sztywna i nadęta z naburmuszoną miną, a obok niej nieziemsko przystojny brunet o zielonych oczach. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że nie specjalnie do siebie pasują, no ale nie byłam tam, żeby to oceniać, miałam po prostu wykonać swoje zadanie. Podeszłam do nich szybkim krokiem, kurczowo uczepiłam się jego ramienia i spodziewałam się, że natychmiast mnie odepchnie, strząśnie jak jabłko z gałęzi, jednak nic takiego się nie stało. Wspięłam się na palce, by go objąć. Pachniał zabójczo i miał niesamowicie miłą twarz i śmiejące się oczy. Spojrzałam mu w oczy i w nich utonęłam, tak po prostu zatonęłam w zieleni jego oczu, a później go pocałowałam przypominając sobie o swoim zadaniu. Nasz pocałunek był długi i namiętny, aż mi się w głowie zakręciło.
- Nareszcie. Gdzie byłeś tak długo? - wymamrotałam, kiedy wreszcie się od niego oderwałam. I wtedy Leon zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewała, pocałował mnie. Z własnej, nieprzymuszonej woli, z wyraźną przyjemnością, znowu długo i rozkosznie.Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Podczas pocałunku z nim kompletnie zapomniałam, po co to wszystko. W tamtej chwili nic mnie nie obchodziło. Świat po prostu zniknął, byliśmy tylko my i nasza bliskość. Miałam wrażenie, że on czuje podobnie, bo nie protestował, nie wyrywał się, po prostu cieszył się tą chwilą tak samo jak ja. Za to Ludmiła.. Ona ku mojemu zdziwieniu wpadła w szał, zaczęła wrzeszczeć, wymyślać mi od najgorszych, machała torebką na wszystkie strony, próbując mnie trafić, ale nie wychodziło jej to, później próbowała mnie uderzyć, odepchnąć od niego, na szczęście ani razu mnie nie trafiła bo Leon blokował każdy jej cios. Brunet próbował ją uspokoić, ale ona naprawdę oszalała i wpadła w jakąś furię. Gdyby chłopak nie trzymał nas na odległość swoich wyciągniętych ramion, to czuję, że byłabym nieźle poobijana.. Stałam tam zszokowana i zupełnie nie wiedziałam, co się dzieję, zastanawiałam się czemu tak zareagowała, przecież sama tego chciała, to dziwne. Dopiero krzyk Fran sprowadził mnie z powrotem na ziemie.
- Vilu, wiejemy! - zawołała i szybko pobiegłyśmy w najbliższą przecznicę.
- Co to było? - zapytałam, kiedy znacznie się już oddaliłyśmy i trochę ochłonęłyśmy. - Ona jest normalna? Przecież po to mnie wynajęła, jeśli tak to można nazwać - dodałam.
- Nie wiem. To wszystko jest jakieś chore - odpowiedziała włoszka. - Ale dowiem się o co tutaj chodzi i wszystko ci powiem.
Długo nie musiałam czekać, żeby dowiedzieć się o co chodziło. Po kilku dniach prawda wyszła na jaw. I powiem szczerze, że jak ją poznałam, to mnie zamurowało. To nie on łaził za nią, tylko odwrotnie. To ona chciała z nim być, trzymała go kurczowo przy sobie i nie dawała mu spokoju. Przez cały ich związek robiła z siebie ofiarę, co chwilę podejrzewała do o zdrady, kontrolowała go, śledziła. Sama pisała do niego jakieś kartki miłosne i wysyłała do firmy, tylko po to, żeby pokazać innym jaki z niego zdrajca. Ciągle kazała mu się ze wszystkiego tłumaczyć, udowadniać, że jest jej wierny. Po prostu nie spuszczała go z oka. Wcale się nie dziwię, że chłopak miał dość i zaczął się wymykać. I wtedy Ludmiła wymyśliła numer ze mną.
- Ale po jaką cholerę? - zdumiałam się. - Kompletnie tego nie rozumiem.
- Może po to, żeby udowodnić ludziom, że on ją naprawdę oszukiwał, zdradzał i to ona miała dosyć - powiedziała spokojnie Fran. - Violu, ona na pewno wolała wyjść na taką, która sama odchodzi, a zdawała sobie sprawę z tego, że między nimi jest coraz gorzej i on prędzej czy później ją rzuci - dodała włoszka. Miała rację, na pewno tak było. Widać było, że Ludmiła była osobą, która zrobiłaby wszystko dla siebie i nic dla innych. Gdyby udało jej się udowodnić, że Leon ją zdradza, to mogłaby się z nim rozstać i zatrzymać pracę. Jak w ogóle można zrobić coś takiego.. I jeszcze mieszać w to osoby trzecie. Zupełnie tego nie rozumiem..
Reszty kasy oczywiście nie zobaczyłam na oczy, ale właściwie to się z tego cieszę i żałuję, że dałam się w ogóle namówić na ten głupi pomysł, no ale cóż stało się..
Wczoraj dowiedziałam się, że Leon i Ludmiła się rozstali, oczywiście nie obyło się bez szopki, ale nawet specjalnie się nie zdziwiłam, kiedy Fran mi o tym powiedziała. Jakaś część mnie bardzo się ucieszyła i to, to bardziej mnie zdziwiło.
Siedziałam w salonie i oglądałam telewizję, właściwie to przytkałam po kanałach, bo nie leciało nic ciekawego, trochę się zamyśliłam i aż podskoczyłam jak usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, żeby zobaczyć kto to, ale nie dzwonił nikt znajomy, jakiś obcy numer. W sumie trochę się przestraszyłam, no bo nie przypominam sobie, żebym podawała komuś swój numer, z drugiej strony jak nie odbiorę, to nie dowiem się, kto dzwoni. Powoli przesunęłam palcem po ekranie, aby odebrać i przysunęłam telefon do ucha.
- Halo? - powiedziałam niepewnie.
- Już myślałem, że nie odbierzesz - powiedział wesoło chłopak po drugiej stronie słuchawki, a ja odetchnęłam z ulgą. - Spotkamy się? - zapytał bez wstępów. - Nie mogę o Tobie zapomnieć - dodał, a ja się uśmiechnęłam. Sama zdziwiłam się swoją reakcją, ale bardzo się ucieszyłam, że on też myśli o mnie. Od tamtego momentu cały czas siedzi w mojej głowie, te jego zielone oczy, cudowne perfumy, iskierki w oczach i te usta.. Przed oczami cały czas miałam nasz pocałunek.. - Viola, jesteś? - zapytał trochę głośniej chłopak wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak, tak - odpowiedziałam szybko. Ale wtopa pomyślałam.
- To jak? - zapytał, a w jego głosie słychać było nadzieję.
- Czemu nie - odparłam wesoło. - Ja też często o tobie myślę. Mam tylko jedno pytanie - dodałam.
- Jakie?
- Nie jesteś już z tą waria.. znaczy Ludmiłą? - spytałam, niby znałam odpowiedź, ale wolałam się upewnić.
- Nie, już nie jestem z tą wariatką - odparł, w jego głosie słyszałam rozbawienie, a na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.


A takie tam coś mi wyszło.. nie wiem czy z sensem czy nie, sami ocenicie :)
Napisałam 30 rozdział, a 31 się pisze.. także pewnie jakoś niedługo powrócę do opowiadania (chyba).. Na razie musicie się zadowolić tymi moimi nieszczęsnymi OP :D
MartuLLa.