czwartek, 9 stycznia 2014

Pocałunek na ulicy.



Ten pocałunek miał być tylko zakładem, szybkim sposobem na zarobienie kasy. Dlaczego nigdy nic nie toczy się zgodnie z planem? Chociaż.. W tym przypadku to akurat dobrze.



- Naprawdę nie widzę w tym nic niewłaściwego. To jest nawet zabawne - przekonywała mnie Fran. - Poza tym zarobisz parę groszy właściwie za nic. Będziesz głupia, jeśli się na to nie zgodzisz.
- No błagam Cię! - odparłam oburzona. - Mam tak nagle, bez powodu podbiec do obcego faceta, rzucić mu się na szyję i wpić mu się w usta?! Przecież to jakieś kretyństwo!
- Wcale nie.. Ktoś ma powody, żeby Ci zapłacić za drobną przysługę. Nie musisz znać szczegółów. Wchodzisz w to? - zapytała z nadzieją w głosie. Cóż, trzy setki piechotą nie chodzą.. Jeśli można je zarobić w pięć minut, bez żadnego wysiłku, czemu nie? Miałam kilka wydatków i potrzebowałam pieniędzy, a ta kasa spadła mi jak z nieba, więc się zgodziłam.
- Dobra niech będzie. Gdyby były jakieś nieporozumienia albo coś, to udam, że się pomyliłam - powiedziałam. - Przecież mnie za to nie zaaresztują - dodałam z uśmiechem.
Dokładnie nie wiedziałam, o co chodzi, ale Fran coś tam mi wytłumaczyła.
- Vilu, fajna laska chce się pozbyć chłopaka. Łazi za nią, wydzwania, do tego jest strasznie namolny i nie daje się pogonić. Problem polega na tym, że koleś jest synalkiem szefowej tej dziewczyny i ona się boi, że straci robotę, jeśli każe mu spadać tak zupełnie bez powodu - wytłumaczyła moja przyjaciółka.
- Jak to bez powodu? - zdziwiłam się. - Nie może mu powiedzieć: "Nie jesteś z mojej bajki, nie podobasz mi się" czy coś takiego?
- Tylko co z mamusią? - pokręciła głową włoszka. - Jest zakochana w swoim królewiczu i serce jej pęknie, jeśli się dowie, że jakaś dziewczyna go nie chce. Zatruje dziewczynie życie i na pewno ją zwolni. Sama dobrze wiesz, jak ciężko znaleźć pracę - dodała Fran.
- Więc wymyśliłyście intrygę ze mną w roli głównej. Ja go napadnę na ulicy, niby jako jego kochanka, a ona zrobi mu awanturę, zerwie z nim i obrazi się na zawsze. Tak ma to wyglądać? - zapytałam trochę nie dowierzając w to, że się zgodziłam na to wszystko.
- Dokładnie - potwierdziła ze spokojem Fran.
- Ale to się kupy nie trzyma - bez ogródek skrytykowałam ten pomysł. - Przecież on od razu będzie się tłumaczył, że mnie nie zna, że nie wie kim jestem, nie?
- Nie martw się na zapas - uspakajała mnie przyjaciółka. - Wykonaj tylko swoją robotę.
- No dobra.. - powiedziałam nie do końca przekonana do planu. Niech im będzie. Umówiłam się z Fran i tą dziewczyną w kawiarni. Dziewczyna chciała mnie zobaczyć i ustalić wszystkie szczegóły. Oniemiałam, gdy zobaczyłam ją w drzwiach. Ludmiła Ferro miała piękne blond włosy opadające na ramiona, pełne usta idealnie podkreślone błyszczykiem i brązowe oczy, z których aż biła pewność siebie. Nic dziwnego, że chłopak stracił dla niej głowę i o nią zabiega. Jednak po paru minutach zobaczyłam plamy na tym słońcu. Rękę na przywitanie podała mi z łaski, jakby była tam za karę i ktoś kazał jej to zrobić, dłoń miała bezwładną, zimną i wilgotną. Od razu musiałam swoją rękę wytrzeć w spodnie, bo nie znoszę takich chłodnych, rozgotowanych makaronów. Miałam wrażenie, ze dotykam klusek prosto z lodówko. Obrzydlistwo. Co gorsza, jej charakter był taki sam jak dłonie i to właśnie jej charakter zabił moje pierwsze wrażenie na jej temat. W ciągu kilku minut całkowicie zmieniłam o niej zdanie. Owszem miała piękne zęby i pełne, namiętne usta, ale podczas naszej rozmowy ani razu się nie uśmiechnęła. Oglądała mnie dokładnie, aż poczułam się głupio i nieswojo. Bacznie mnie obserwowała, jakby kalkulowała czy nadaję się do tej akcji..
- I co, nadaje się? - zapytała Fran.
- Może być - wycedziła powoli. - Od biedy można uwierzyć, że będąc ze mną, miał na ciebie ochotę - dodała. Miałam ochotę ją walnąć i naprawdę z wielkim trudem się powstrzymałam. W sumie tylko dlatego, że Fran piorunowała mnie wzrokiem i pamiętałam o kasie, której potrzebowałam.
- Wiesz co? - zaczęłam spokojnie. - Zgadzam się na tą całą akcję, ale za cztery stówy - zdecydowałam. - I bez targowania. Twoja decyzja, nie chcesz, nie musisz - dodałam zadowolona z siebie. Była wściekła z jej oczu ciskały w moim kierunku błyskawice, ale widocznie bardzo jej na tym zależało, bo zgodziła się na moje warunki.
- Połowa teraz, a druga połowa po akcji.. I nie próbuj mnie wykiwać - mruknęła cały czas wściekła. - Kogo ty mi przyprowadziłaś? - zwróciła się do Fran, niby żartem. - Jakąś wyrachowaną jędzę?!
- A myślisz, że ty jesteś lepsza? - zaśmiałam się jej prosto w twarz. - Trafiła kosa na kamień - dodałam. Nie mogę pojąć jaki facet mógł się zakochać w takiej pustej lali. Uznałam w duchu, że zrobię mu przysługę i powinien mi dziękować do końca życia, jeśli dzięki mnie wyrwie się z tych okropnych macek. Omówiłyśmy wszystko ze szczegółami, umówiłyśmy się na konkretną godzinę, tysiąc razy powtarzałyśmy plan, właściwie to Ludmiła powtarzała, żeby mieć pewność, czy na pewno wszystko zrozumiałam.
O szesnastej Ludmiła ze swoim chłopakiem, z tego co się dowiedziałam - Leonem, mieli pojawić się w parku, gdzie czekałam w pełnej gotowości. Plan jest prosty, mam wydać z siebie radosny pisk, rzucić mu się na szyję, wykrzyczeć coś w stylu "Nareszcie Cię widzę", po czym mam go pocałować. Chłopak na pewno będzie protestował, będzie próbował mi tłumaczyć, że to pomyłka, że wcale mnie nie zna, a ja po prostu mam się nie dać spławić. Więc on na pewno mnie odepchnie, będzie wściekły, być może nawet mi nawymyśla. Wtedy mam wybuchnąć płaczem i zrozpaczona oskarżyć go o zdradę i podłość, a potem muszę szybko uciec. Ludmiła ma cały czas stać bez słowa, niby w ciężkim szoku. Oto cały plan. Trochę to głupie, ale w sumie może się udać. Poza tym, co mi szkodzi? Wyszykowałam się jak na bal. W końcu ona jest superlaską, więc i mnie nie może niczego brakować, no bo inaczej kto uwierzy, że naprawdę ją zdradził.
Czekałam w wyznaczonym miejscu i w końcu ich zobaczyła. Ona szła sztywna i nadęta z naburmuszoną miną, a obok niej nieziemsko przystojny brunet o zielonych oczach. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że nie specjalnie do siebie pasują, no ale nie byłam tam, żeby to oceniać, miałam po prostu wykonać swoje zadanie. Podeszłam do nich szybkim krokiem, kurczowo uczepiłam się jego ramienia i spodziewałam się, że natychmiast mnie odepchnie, strząśnie jak jabłko z gałęzi, jednak nic takiego się nie stało. Wspięłam się na palce, by go objąć. Pachniał zabójczo i miał niesamowicie miłą twarz i śmiejące się oczy. Spojrzałam mu w oczy i w nich utonęłam, tak po prostu zatonęłam w zieleni jego oczu, a później go pocałowałam przypominając sobie o swoim zadaniu. Nasz pocałunek był długi i namiętny, aż mi się w głowie zakręciło.
- Nareszcie. Gdzie byłeś tak długo? - wymamrotałam, kiedy wreszcie się od niego oderwałam. I wtedy Leon zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewała, pocałował mnie. Z własnej, nieprzymuszonej woli, z wyraźną przyjemnością, znowu długo i rozkosznie.Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Podczas pocałunku z nim kompletnie zapomniałam, po co to wszystko. W tamtej chwili nic mnie nie obchodziło. Świat po prostu zniknął, byliśmy tylko my i nasza bliskość. Miałam wrażenie, że on czuje podobnie, bo nie protestował, nie wyrywał się, po prostu cieszył się tą chwilą tak samo jak ja. Za to Ludmiła.. Ona ku mojemu zdziwieniu wpadła w szał, zaczęła wrzeszczeć, wymyślać mi od najgorszych, machała torebką na wszystkie strony, próbując mnie trafić, ale nie wychodziło jej to, później próbowała mnie uderzyć, odepchnąć od niego, na szczęście ani razu mnie nie trafiła bo Leon blokował każdy jej cios. Brunet próbował ją uspokoić, ale ona naprawdę oszalała i wpadła w jakąś furię. Gdyby chłopak nie trzymał nas na odległość swoich wyciągniętych ramion, to czuję, że byłabym nieźle poobijana.. Stałam tam zszokowana i zupełnie nie wiedziałam, co się dzieję, zastanawiałam się czemu tak zareagowała, przecież sama tego chciała, to dziwne. Dopiero krzyk Fran sprowadził mnie z powrotem na ziemie.
- Vilu, wiejemy! - zawołała i szybko pobiegłyśmy w najbliższą przecznicę.
- Co to było? - zapytałam, kiedy znacznie się już oddaliłyśmy i trochę ochłonęłyśmy. - Ona jest normalna? Przecież po to mnie wynajęła, jeśli tak to można nazwać - dodałam.
- Nie wiem. To wszystko jest jakieś chore - odpowiedziała włoszka. - Ale dowiem się o co tutaj chodzi i wszystko ci powiem.
Długo nie musiałam czekać, żeby dowiedzieć się o co chodziło. Po kilku dniach prawda wyszła na jaw. I powiem szczerze, że jak ją poznałam, to mnie zamurowało. To nie on łaził za nią, tylko odwrotnie. To ona chciała z nim być, trzymała go kurczowo przy sobie i nie dawała mu spokoju. Przez cały ich związek robiła z siebie ofiarę, co chwilę podejrzewała do o zdrady, kontrolowała go, śledziła. Sama pisała do niego jakieś kartki miłosne i wysyłała do firmy, tylko po to, żeby pokazać innym jaki z niego zdrajca. Ciągle kazała mu się ze wszystkiego tłumaczyć, udowadniać, że jest jej wierny. Po prostu nie spuszczała go z oka. Wcale się nie dziwię, że chłopak miał dość i zaczął się wymykać. I wtedy Ludmiła wymyśliła numer ze mną.
- Ale po jaką cholerę? - zdumiałam się. - Kompletnie tego nie rozumiem.
- Może po to, żeby udowodnić ludziom, że on ją naprawdę oszukiwał, zdradzał i to ona miała dosyć - powiedziała spokojnie Fran. - Violu, ona na pewno wolała wyjść na taką, która sama odchodzi, a zdawała sobie sprawę z tego, że między nimi jest coraz gorzej i on prędzej czy później ją rzuci - dodała włoszka. Miała rację, na pewno tak było. Widać było, że Ludmiła była osobą, która zrobiłaby wszystko dla siebie i nic dla innych. Gdyby udało jej się udowodnić, że Leon ją zdradza, to mogłaby się z nim rozstać i zatrzymać pracę. Jak w ogóle można zrobić coś takiego.. I jeszcze mieszać w to osoby trzecie. Zupełnie tego nie rozumiem..
Reszty kasy oczywiście nie zobaczyłam na oczy, ale właściwie to się z tego cieszę i żałuję, że dałam się w ogóle namówić na ten głupi pomysł, no ale cóż stało się..
Wczoraj dowiedziałam się, że Leon i Ludmiła się rozstali, oczywiście nie obyło się bez szopki, ale nawet specjalnie się nie zdziwiłam, kiedy Fran mi o tym powiedziała. Jakaś część mnie bardzo się ucieszyła i to, to bardziej mnie zdziwiło.
Siedziałam w salonie i oglądałam telewizję, właściwie to przytkałam po kanałach, bo nie leciało nic ciekawego, trochę się zamyśliłam i aż podskoczyłam jak usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, żeby zobaczyć kto to, ale nie dzwonił nikt znajomy, jakiś obcy numer. W sumie trochę się przestraszyłam, no bo nie przypominam sobie, żebym podawała komuś swój numer, z drugiej strony jak nie odbiorę, to nie dowiem się, kto dzwoni. Powoli przesunęłam palcem po ekranie, aby odebrać i przysunęłam telefon do ucha.
- Halo? - powiedziałam niepewnie.
- Już myślałem, że nie odbierzesz - powiedział wesoło chłopak po drugiej stronie słuchawki, a ja odetchnęłam z ulgą. - Spotkamy się? - zapytał bez wstępów. - Nie mogę o Tobie zapomnieć - dodał, a ja się uśmiechnęłam. Sama zdziwiłam się swoją reakcją, ale bardzo się ucieszyłam, że on też myśli o mnie. Od tamtego momentu cały czas siedzi w mojej głowie, te jego zielone oczy, cudowne perfumy, iskierki w oczach i te usta.. Przed oczami cały czas miałam nasz pocałunek.. - Viola, jesteś? - zapytał trochę głośniej chłopak wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak, tak - odpowiedziałam szybko. Ale wtopa pomyślałam.
- To jak? - zapytał, a w jego głosie słychać było nadzieję.
- Czemu nie - odparłam wesoło. - Ja też często o tobie myślę. Mam tylko jedno pytanie - dodałam.
- Jakie?
- Nie jesteś już z tą waria.. znaczy Ludmiłą? - spytałam, niby znałam odpowiedź, ale wolałam się upewnić.
- Nie, już nie jestem z tą wariatką - odparł, w jego głosie słyszałam rozbawienie, a na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.


A takie tam coś mi wyszło.. nie wiem czy z sensem czy nie, sami ocenicie :)
Napisałam 30 rozdział, a 31 się pisze.. także pewnie jakoś niedługo powrócę do opowiadania (chyba).. Na razie musicie się zadowolić tymi moimi nieszczęsnymi OP :D
MartuLLa.