Wspomnienia.
To było bardzo dawno temu, kiedy po raz kolejny przeprowadziłam się w nowe miejsce z moim ojcem, tym razem padło na Buenos Aires. Miałam tego dość, odkąd pamiętam wszędzie czułam się obco, co chwile byłam w innej szkole i musiałam poznawać nowych ludzi.. Odkąd skończyłam 5 lat co chwilę się przeprowadzaliśmy, nienawidziłam tego, za każdym razem kiedy zdążyłam przyzwyczaić się do jakiegoś miejsca, kiedy poczułam, że to właśnie tam jest moje miejsce i do niego należę, mój kochany ojciec oznajmiał mi, że się wyprowadzamy.. Tak było i wtedy, na szczęście ojciec powiedział, że to już ostatni raz i więcej się nie przeprowadzimy. Cieszyłam się bardzo, może w końcu znajdę swoje miejsce na świecie. Znowu musiałam zmienić szkołę i bardzo mnie to stresowało. Bałam się reakcji ludzi, bałam się, że nikt mnie nie polubi, ale szybko okazało się, że będę studiować razem z Marco. Znam go jeszcze z dzieciństwa, byliśmy sąsiadami i najlepszymi przyjaciółmi. Mimo, że minęło tyle lat, Marco nic się nie zmienił, bardzo się ucieszyłam, że go spotkałam i będziemy razem studiować. Od razu zaczęliśmy spędzać razem dużo czasu, chłopak oprowadził mnie po Buenos Aires, pokazał wszystkie najfajniejsze miejsca i przedstawił swoim przyjaciołom.Wszystkich polubiłam od pierwszego spotkania, tworzyli naprawdę zgraną paczkę, na pierwszy rzut oka widać było, że mogą na siebie liczyć i są w stanie zrobić dla siebie wszystko. Strasznie się ucieszyłam, że być może będę częścią tej paczki i będę spędzała z nimi czas.
Nie pomyliłam się, szybko zostałam zaakceptowana i właściwie staliśmy się nie rozłączni, ale mimo to i tak najwięcej czasu spędzałam z Marco. Mogłam z nim porozmawiać dosłownie o wszystkim, a tematy nigdy nam się nie kończyły. Byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi i choć wcześniej nie wierzyłam w istnienie przyjaźni między kobietą a mężczyzną, to właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że taka przyjaźń istnieje. Nasze relacje z dnia na dzień stawały się coraz bliższe, ale cały czas były czysto przyjacielskie. Dzwoniliśmy do siebie codziennie i potrafiliśmy gadać ze sobą po pięć godzin wiedzieliśmy o sobie dosłownie wszystko, także o prywatnych sprawach i to właśnie dzięki niemu uwierzyłam w przyjaźń damsko-męską, mimo to nie zapominaliśmy o naszych przyjaciołach i zawsze znajdowaliśmy czas, żeby się z nimi spotykać.
Kiedy już byłam częścią paczki i wszystko zaczęło się świetnie układać, Marco zaczął umawiać się z Aną. Mimo, że był tylko moim przyjacielem strasznie mnie to zabolało i poczułam jakąś pustkę. Wtedy nie wiedziałam dlaczego, a on zaczął poświęcać swojej dziewczynie coraz więcej czasu, natomiast ja poszłam w odstawkę.. To znaczy cały czas do mnie dzwonił, był przy mnie, ale to już nie było to, co dawniej.. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić i coraz częściej pytałam siebie czy przypadkiem się w nim nie zakochałam, ale szybko się otrząsałam i uświadamiałam sobie, że jestem tylko troszkę zazdrosna, bo kiedyś był cały mój, a teraz spędza czas z dziewczyną. Wtedy myślałam, że to prawda i cały czas wmawiałam sobie, że tak jest. Odkąd Marco zaczął chodzić z Aną, często chodziłam smutna i przybita i wtedy przy moim boku pojawił się Leon Verdas. Potrafił mnie wesprzeć, pocieszyć i wywołać uśmiech na mojej twarzy. Zaczęłam spędzać z nim dużo czasu i przestałam sobie zawracać głowę tym, że mój przyjaciel ma dziewczynę i w końcu się w nim zakochałam. Znowu zaczęło się wszystko układać, miałam nie tylko świetnego przyjaciela Marco, ale także fantastycznego chłopaka Leona. Nadal spędzałam czas z Marco, nadal dużo rozmawialiśmy, doradzaliśmy sobie, pomagaliśmy w ciężkich chwilach, nadal byliśmy po prostu przyjaciółmi. Mój związek z Leonem był coraz poważniejszy, zaczęliśmy rozmawiać o przyszłości, pojawiły się nawet palny związane ze ślubem. Byłam z nim ogromnie szczęśliwa, Leon był dobrze sytuowanym młodym mężczyzną, pochodził z dobrego domu, był niesamowicie kulturalny, grzeczny i wychowany. Było nam razem dobrze, mieliśmy wspólne zainteresowania, nigdy się ze sobą nie nudziliśmy. Zdarzało się tak, że czasami mijaliśmy się w swoich planach i oczekiwaniach, ale nie przeszkadzało mi to. Między nami było wspaniale, kochałam i czułam się kochana. Mimo to od czasu do czasu wkradała się myśl, że czegoś mi brakuje, sądziłam, że marzę o czymś czego i tak nigdy nie dostanę, ale sama nie wiedziałam co to jest, nie potrafiłam zdefiniować w czym jest problem i czy w ogóle jest jakiś problem. Z czasem Leon zaczął się stawać coraz bardziej zazdrosny o Marco, o to, że tak często do siebie dzwonimy, że mamy tak dobry kontakt, a tematy do rozmów nam się nie kończą. Marco wiedział bardzo dużo o mnie i o moim związku, wiedziałam, że zawszę mogę na niego liczyć, że zawsze mi pomoże. Tylko raz powiedział mi, że Leon nie jest mężczyzną dla mnie, że mimo podobnych charakterów i zainteresowań różnimy się od siebie i nie powinniśmy dalej być razem. Ostro wtedy zareagowałam i przez jakiś czas nie odzywałam się do Marco, nie podobało mi się to, że ocenia mój związek i krytykuje Leona. Mimo to nie wytrzymałam długo bez mojego przyjaciela, po prostu za bardzo za nim tęskniłam. A Leon.. Leon stawał się coraz bardziej zazdrosny i coraz bardziej przeciwny naszej przyjaźni. Zastanawiałam się dlaczego tak reagował, przecież znał Marco, przyjaźnili się. A on powiedział mi kiedyś w prost, że nie wierzy w to, że to tylko przyjaźń. Dlatego zaczęłam unikać Marco, przestałam odbierać telefony, wykręcałam się jakimiś drobnymi kłamstewkami byle się z nim nie spotkać. Ale związek z Leonem był dla mnie ważniejszy niż przyjaźń, nie chciałam go stracić, mimo, że wiedziałam, że nie robiłam nic złego i tak ograniczyłam kontakty i spotkania z Marco do minimum. Chłopak wyczuł, że zmieniłam swój stosunek do niego i chciał się dowiedzieć dlaczego, co się stało. W końcu postanowiłam się z nim spotkać i wszystko mu wyjaśnić. Rozmowa z nim nie była dla mnie prosta, właściwie to była krępująca i dość trudna. Ale wspólnie z Marco ustaliliśmy, że dla dobra mojego związku przestaniemy się ze sobą kontaktować, mimo, że nie mieliśmy nic na sumieniu. Byliśmy jedynie przyjaciółmi i Leon nie miał powodów do zazdrości. Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo, żeby się nacieszyć sobą, w końcu to było nasze ostatnie spotkanie, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Chłopak powiedział mi, że rozstał się z Aną, bo go zdradzała, opowiedział mi o wielu rzeczach, o tym co się zmieniło u niego, w jego rodzinie.. Przez chwilę było tak jak kiedyś.. Kiedy się żegnaliśmy, czułam się okropnie, wiedziałam, że to wszystko moja wina i nie powinnam w taki sposób tracić przyjaciela, ale wtedy zaślepiała mnie miłość do Leona, sama nie wiedziałam czy mam mu podać rękę, przytulić go, pocałować w policzek.. Jak miałam pożegnać się z kimś, kogo więcej nie zobaczę? W jego oczach widziałam to samo, też nie wiedział, co ma zrobić i wtedy tak po prostu rzuciłam mu się na szyję, tym jednym gestem chciałam mu pokazać ile dla mnie znaczy i że nigdy go nie zapomnę, Marco mocno mnie ścisnął i szepnął mi do ucha: "Vilu, będę na Ciebie czekał." po czym mnie puścił, uśmiechnął się i odszedł w swoją stronę. Zostawiając mnie samą z moimi myślami. Wróciłam do domu i zaczęłam się zastanawiać, czy słusznie postąpiłam, a może powinnam walczyć o przyjaźń? Przecież znałam Marco od dziecka, nie powinnam jednego dnia wszystkiego przekreślać, mimo to nic nie zrobiłam, zostałam przy Leonie. Z dnia na dzień coraz bardziej brakowało mi Marco, rozmów z nim, jego poczucia humoru, uśmiechu, dobrej rady. Nie miałam się z kim podzielić tym co dzieje się w moim życiu. Tęskniłam za nim i nie umiałam sobie z tym poradzić, mimo, że był przy mnie Leon i byłam z nim szczęśliwa, to wielokrotnie po nocach płakałam z tęsknoty za przyjacielem. Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące, a moja tęsknota stawała się coraz większa, oczywiście przyzwyczaiłam się do tego, że go nie ma przy mnie, ale nigdy nie przestałam o nim myśleć.
Z czasem między mną a Leonem wszystko zaczęło się psuć, coraz więcej rzeczy nie pasowało i zaczęliśmy być dla siebie obojętni. Często kłócąc się traciliśmy nad sobą panowanie i wypominaliśmy sobie wszystko to, co najgorsze. On oczywiście zawsze wypominał mi Marco, co bolało mnie podwójnie, bo nie dość, że z ust ukochanego wychodziły najgorsze oskarżenia, to jeszcze przypominały mi się wszystkie chwile z przyjacielem. Po jakimś czasie podjęłam decyzję, że mam już tego dość, mam dość tych ciągłych oskarżeń o coś czego nie zrobiłam i w końcu skończyłam ten toksyczny związek. Od razu poczułam ogromną ulgę, ale również żal do siebie.. Żal o to, że pozwoliłam jedynemu mężczyźnie, który zawsze był dla mnie ważny odejść.. Dopiero po rozstaniu z Leonem uświadomiłam sobie jak ważny był dla mnie Marco i dopiero po rozstaniu z Verdasem poczułam ten ogromy ból po stracie przyjaciela..
Zamknęłam stary rozdział i zaczęłam układać sobie życie na nowo, mimo stale towarzyszącego bólu i tęsknoty, wreszcie mi się udało.. Znalazłam pracę i poznałam Diego. Na początku bałam się angażować, byłam zimna, obojętna i zamknięta na tą znajomość, jednak po jakimś czasie się przełamałam. Trochę lepiej się poznaliśmy i po kilku miesiącach się pobraliśmy. Nie było to małżeństwo z miłości, przynajmniej nie z mojej strony, po prostu bałam się być sama. Między nami było dobrze, spokojnie, bezpiecznie, ale bez uczucia. I znowu przez cały czas wydawało mi się, że czegoś mi brakuje, ale tak jak wcześniej tłumaczyłam to sobie tym, że pewnie marzę o czymś nierealnym i uważałam, że w końcu w każdym związku pojawia się obojętność..
Teraźniejszość.
Zdaje sobie sprawę z tego, że moje małżeństwo pewnie długo nie przetrwa, chociaż wszyscy mówią mi, że Diego jest zakochany we mnie do szaleństwa, to ja nie potrafię tego odwzajemnić.. Nie potrafię go pokochać, bo nie jest nim.. Tak wiele musiało się wydarzyć, żebym wreszcie uświadomiła sobie kogo tak naprawdę kocham. Musiałam sprawić tyle cierpienia nie tylko jemu, ale także sobie, żeby wreszcie przyznać się przed sobą, że to właśnie jego kocham od samego początku, a teraz go tu nie ma i nawet nie wiem gdzie on jest. I mimo tego, że cały czas go szukam, nigdzie nie mogę go znaleźć. Zapadł się pod ziemię.I kiedy wreszcie zaczynam godzić się z tym, że go już nie ma i więcej go nie zobaczę, mimo, że to boli jak cholera, spotykam go przypadkiem w parku. Nic się nie zmienił, wygląda tak samo. Błyszczące oczy, roztrzepane włosy i ten niesamowicie olśniewający, szczery uśmiech. Jest diabelnie przystojny! Czy wcześniej to zauważyłam? W końcu mnie zauważył, zawołał jakąś dziewczynkę i zaczął się kierować w moją stronę. W głębi modle się, żeby mi powiedział, że to jego bratanica albo siostrzenica albo opiekuję się córką sąsiadów, ale z daleka słyszę jak dziewczynka mówi do niego "Tato", a on podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy - powiedział i szeroko się uśmiechnął. - Nic się nie zmieniłaś - dodał.
- Ty też - odpowiedziałam i próbowałam się uśmiechnąć, ale raczej wyszedł mi z tego jakiś grymas.
- Co u Ciebie? Opowiadaj - zaczął mnie wypytywać o wszystko, zupełnie tak, jakby nic się nie stało, jakbym go od siebie nie odepchnęła i nie zniszczyła naszej przyjaźni. Znowu zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim.
- Wszystko w porządku, jak widać - odparłam krótko i się delikatnie uśmiechnęłam.
- Ale jesteś rozmowna - dodał z uśmiechem. - Co z Leonem?
- Nie wiem, rozstaliśmy się - powiedziałam. - Cały czas się mijaliśmy, chcieliśmy czegoś innego, nie układało się. Wszystko zaczęło się od podejrzeń o naszą przyjaźń i zarzucania, że między nami jest coś więcej - dodałam zgodnie z prawdą. Wtedy Marco posmutniał, cała radość zniknęła z jego twarzy, nie było śladu po uśmiechu. - Co się stało?
- Wiesz Vilu.. - zaczął powoli. - Odkąd tylko pojawiłaś się w Buenos Aires byłaś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką i cały czas miałem nadzieję, że Ty też widzisz we mnie kogoś więcej niż tylko przyjaciela - odparł smutno. - Już nigdy nie pokocham nikogo tak jak kochałem.. Kocham Ciebie - dodał łamiącym się głosem, a ja stałam jak słup soli, patrzyłam mu w oczy i nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Czemu wcześniej tego nie zauważyłam, czemu wcześniej nic mi nie powiedział?
- Marco.. - szepnęłam, ale nie zdążyłam dodać nic więcej, bo podeszła do nas jego żona - Francesca. Potraktowała mnie z dużym chłodem i dystansem, chociaż kiedyś się przyjaźniłyśmy. Marco poprosił ją, by wzięła ich córeczkę na chwilę na plac i dała nam porozmawiać jeszcze przez pięć minut. Fran z wielką niechęcią zgodziła się na prośbę męża i szybko odeszła. A my.. Staliśmy na przeciwko siebie i żadne z nas nie miało odwagi się odezwać.. Po prostu patrzyliśmy sobie w oczy, z których mogliśmy wyczytać wszystko..
- Byłam głupia, że wcześniej tego nie zauważyłam - odezwałam się pierwsza. - Teraz jest już za późno.. - dodałam, podeszłam do niego i tak jak kiedyś rzuciłam mu się na szyję, od razu mocno mnie przytulił. Poczułam przyjemne ciepło i wiedziałam, że straciłam swoją prawdziwą miłość, pewnie na zawsze.. Mimo to nie mogłam się powstrzymać i szepnęłam: "Teraz to ja będę czekać na Ciebie." odsunęłam się od niego i obdarzyłam go uśmiechem. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Od spotkania w parku nie mamy ze sobą żadnego kontaktu, tym razem to ja odsuwam się w cień, moje małżeństwo z Diego nie byłoby dla mnie przeszkodą, gdyby tylko Marco chciał spróbować.. Gdyby dał jakiś znak.. Jednak tym razem to nie ja decyduje o naszej przyszłości.. Wciąż czekam..
Taki tam parcik o Vilu i Marco!
Co sądzicie, podoba się? Po dość długiej nieobecności na blogu wracam z One Partem, myślicie, że to dobry pomysł?
Mam dużo pomysłów, więc jak tylko znajdę wolną chwilę, to będę pisała. Ale z góry mówię, że będę próbowała tworzyć takie pary jakich nie ma w serialu, no chyba, że będę miała pomysł na jakąś konkretną parę :)
Jeśli chodzi o ciąg dalszy opowiadania.. to coś tam zaczęłam skrobać, ale nie mam jeszcze weny na skończenie go, więc zajmę się takimi tam krótkimi partami ;)
Miłego czytania! :*
MartuLLa!
Intrygujące.
OdpowiedzUsuńTylko to słowo potrafi wyrazić co czuję w tej chwili.
To, jak możemy być ślepi.
To, jak możemy nieświadomie coś niszczyć.
To, jak czas ważny jest w naszym życiu.
To, jak bez przyjaźni jest ciężko.
To, jak źle możemy kogoś potraktować.
To, że warto walczyć o miłość.
To wszystko pokazuje ten part.
Wspaniałe. Naprawdę.
Mocno ściskam,
Hania
niesamowity ! *.*
OdpowiedzUsuńto było CUDNE <333
OdpowiedzUsuńMarco i Violetta <33
Leon coś ty narobił ? :C
buuu... :C
czekam na kolejny ;***
rozumie że viola nie będzie z leonem ale żeby Marco nie chce marletty ja chce leonette!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo tylko One Part i to jest jego zakończenie.. :) to nie kontynuacja opowiadania, nie będzie Marletty :p
UsuńTakie inne i piękne ;d
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś;*
Czekam na dalsze Twoje posty ;d
Pozdrawiam ;*
Świetne opowiadanie. zapraszam do mnie: violetta-camila.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie będę się rozpisywać ale ty wiesz że że napisałaś cudnie
OdpowiedzUsuńhttp://siesporamorfedemila.blogspot.com/
Proszę pokomentuj ;)
oo jak milo marletta ^^
OdpowiedzUsuńpiszesz niesamowicie ; D z tego co czytalam w poprzednich komach to noe bedzie marletty :c ...szkoda .ale i tak bede czytac twojego bloga ;D