wtorek, 25 czerwca 2013

26. cz.2

Broadway
Kiedy wróciliśmy z Resto usiadłem z Tini u mnie w pokoju i zaczęliśmy oglądać różne filmy, znam je wszystkie na pamięć, dlatego w ogóle nie mogłem się na nich skupić. 
- Wiesz czego się najbardziej boję.. - zaczęła moja kuzynka.
- Nie. Czego? - trochę mnie tym zaskoczyła, ale wolałem pogadać z nią niż oglądać po raz setny ten sam film.
- Boję się, że Lara jutro przyjdzie na tą imprezę, że przyniesie ze sobą jakieś zdjęcie albo pokaże sms-a, a my się pokłócimy.
- Przecież jesteście na to przygotowani - powiedziałem, rozumiałem jej obawy, no ale przecież wiedzą czego się spodziewać..
- No niby tak - powiedziała Viola. - Ale wiesz jacy my jesteśmy impulsywni. Zobaczymy, zareagujemy, a dopiero potem pomyślimy.. Nie chcę żeby tak było, bo po co się kłócić - dodała smutno. Objąłem ją ramieniem.
- Tini spokojnie, przecież ostatnio spędzacie ze sobą każdą wolną chwilę, tylko na noc się rozstajecie - przerwałem na chwilę. - Chociaż kto wie, może uciekasz przez okno albo coś - dodałem po chwili namysłu. - W każdym razie, nie masz się czego obawiać, ufacie sobie, kochacie się i wiecie że Lara zrobi wszystko żeby was rozdzielić, więc będzie kłamać i oszukiwać. Trzeba ją olać i już. Głowa do góry, przed nami świetna impreza - uśmiechnąłem się do niej, odpowiedziała mi uśmiechem. Na szczęście udało mi się ją trochę wesprzeć i pocieszyć, chociaż nie wiem czy powinienem się z tego cieszyć, bo do końca wieczoru cały czas się ze mnie śmiała. No ale zdecydowanie bardziej wole ją uśmiechniętą, dlatego mogę jej wybaczyć to, że śmieje się ze mnie. Jak zwykle przegadaliśmy pół nocy, gadaliśmy dosłownie o wszystkim, buzie nam się nie zamykały, ale to u nas normalka.
- Ej Tini, a nie dziwi Cię, że wujek nic nie mówi na to, że tak często spotykasz się z Leonem? - zapytałem już trochę śpiący.
- Oczywiście, że mnie to dziwi - uśmiechnęła się. - Ale tata bardzo się zmienił. Kiedyś nie pozwalał mi wychodzić z domu, uczyła mnie guwernantka, nie miałam przyjaciół, a o chłopaku to ja sobie mogłam ewentualnie pomarzyć, dużo się zmieniło od tamtej pory, chyba nareszcie zaczął mnie traktować jak dorastającą kobietę, a nie jak dziecko. Wiem, że lubi Leona i to może dlatego się nie czepia. No ale poczekaj tylko aż szkoła się zacznie. Skończą się spotkania z Leosiem i Cami. Nie myśl, że to się tyczy tylko mnie - pokazała mi język.
- O jaaa.. - udałem zdziwionego tym co powiedziała mi Viola. - Coś się wymyśli - uśmiechnąłem się do niej.
- No pewnie. A teraz idę spać, bo nie chcę zasnąć na imprezie - powiedziała wstając z podłogi. Nie wiem czemu, ale zawsze jak ze sobą gadamy czy robimy coś innego to siadamy na podłodze, chociaż w koło stoi łóżko, krzesła i w ogóle. Takie tam chore przyzwyczajenie z dzieciństwa. - Dobranoc Louie.
- Dobranoc Tini - odpowiedziałem. Szybko wgramoliłem się na łóżko i prawie natychmiast zasnąłem.
Następny dzień. Wieczór.
Violetta
Nadal jestem w szoku, że tata bez żadnych zbędnych pytać zgodził się na to, żebym poszła na imprezę do Leona, ale cieszę się, że idę. W końcu to nasza ostatnia wspólna impreza w takim gronie, Napo za miesiąc wyjeżdża i nie wiadomo kiedy wróci, smutno mi z tego powodu, ale nie będę teraz o tym myśleć, dziś musimy się dobrze bawić. Za pół godziny wychodzimy, a ja oczywiście jak zwykle jestem nie gotowa. Louie znowu będzie na mnie krzyczał, że musi czekać. Trudno jakoś to przeżyję. Jest chociaż jeden plus, już rano, tzn. o 14 przygotowałam sobie strój, więc teraz pozostaje zrobić sobie makijaż i ogarnąć trochę włosy. Coś czuję, że się nie wyrobię. UPS..
- Tini! - wrzasnął Broadway. Kurczę już minęło pół godziny? Nie dobrze..
- Zaraz - odkrzyknęłam. - Daj mi 5 minut, prooooooooooooszę.
- Dobra, ale ani minuty dłużej - powiedział zrezygnowany wchodząc do mojego pokoju. Całe szczęście pięć minut w zupełności mi wystarczyło, spojrzałam na zegarek i trochę się zdziwiłam.
- Ej - zaczęłam. - Przecież powinniśmy wyjść dopiero za 10 minut.
- Wiem - powiedział Louie śmiejąc się. - Ale chociaż raz jesteś gotowa przed czasem. 
- Sprytnie Louie, sprytnie - uśmiechnęłam się do niego. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, to pewnie Cami. Zawsze to ona przychodzi po Broadway'a, mój kuzyn jest aż tak leniwy, że nie może po nią iść. Boże i on jest moją rodziną.. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Hej - powiedziała moja przyjaciółka wchodząc do środka. - Vilu masz świetne buty, gdyby nie fakt, że się przyjaźnimy to bym Ci je zdarła z nóg - zaczęłyśmy się śmiać.
- Uff, ale jestem szczęściarą - powiedziałam przez śmiech. - Idziemy? - Cami i Louie kiwnęli głowami, szybko pobiegłam do taty żeby się pożegnać i poszliśmy. Do domu Leona mieliśmy kawałeczek, więc bardzo szybko byliśmy na miejscu. Leon otworzył nam drzwi i aż otworzył oczy ze zdziwienia.
- Wy? Tak szybko? - zapytał zszokowany.
- A ja myślałam, że tak Cię zatkało na mój widok - powiedziałam udając, że się obrażam.
- Nie dziw mu się Tini, zawsze się spóźniamy, a dzisiaj.. - zaczął Louie i spojrzał na zegarek. - Jesteśmy przed czasem - dodał równie zszokowany. Co w tym takiego dziwnego? Parę razy zdarzyło mi się spóźnić, a oni taką sensację z tego robią. No dobra, może mają troszkę racji, ale tylko troszeczkę. Kiedy weszliśmy do środka, okazało się, że jesteśmy pierwsi, no cóż zdarza się. Zaraz po nas zjawili się Maxi, Naty i Fran, a później Tomas, Ludmi, Braco, Lena, Andres i Napo. Brakowało tylko Marco i Diego, to było naprawdę dziwnę, bo było już grubo po 20, a ich jeszcze nie było.. Nawet Fran nie wiedziała, czemu się spóźniają..
Marco
- DIEGO!! - co on tam robi? Ile można siedzieć w łazience, gorzej niż z babą. - Szybciej! - wrzasnąłem. Po około 15 minutach wyszedł. - Serio? Tyle czasu siedziałeś w łazience, a wyglądasz tak jak zawsze. 
- Wyglądam znacznie lepiej - powiedział mój brat i głupio się uśmiechnął. -Zobacz jakie ze mnie ciacho - czasami mam go po prostu dość, strasznie mnie wkurza.
- Już możemy iść ksieżniczko ? - zapytałem złośliwie
- Haha, bardzo śmieszne. Chodźmy - powiedział, złapał swoją skórzaną kurtkę i wyszedł przed dom. Nareszcie idziemy.
- Wszystko masz? Nie zapomniałeś przypadkiem błyszczyka czy coś? - zapytałem śmiejąc się, całe szczęście Diego miał dobry humor i też zaczął się śmiać.
- Schowałem do swojej różowej torebki - powiedział. - O cholera! zapomniałem jej z domu - dodał i obaj wybuchnęliśmy śmiechem. Tak się śmiejąc zbliżaliśmy się do domu Leona.
- Ej, czy to nie Lara? - zapytałem szturchając brata w rękę i wskazując na dziewczynę schowaną za drzewem obok domu Verdas'ów.
- Tak to ona - powiedział Diego. - Ciekawe co tu robi? - Już chciałem do niej podejść i powiedzieć, żeby sobie poszła, ale Diego mnie zatrzymał. - Stój, ona coś mówi, słuchaj.
- Zaraz im rozwalę tą fantastyczną imprezę i zdejmę im te uśmieszki z twarzy. Leon pewnie będzie smutny jak zobaczy zdjęcie Violi z tym kolesiem, ale wtedy ja będę blisko i go pocieszę. W końcu będzie mój - powiedziała do siebie Lara. Ta laska jest jakaś głupia, ona serio myśli, że rozdzieli ich jakimś zdjęciem, bezmózgowiec..
- Chodź - powiedział cicho Diego. - Udawaj, że jej nie widzisz, pokrzyżujemy jej plany. - Zrobiłem tak jak doradził mi brat i głośno rozmawiając podeszliśmy do drzwi, długo nie musieliśmy czekać, aż ktoś nam otworzy, w drzwiach pojawiła się Fran, zmierzyła nas od stóp do głów i powiedziała:
- Niech zgadnę, ten tutaj obecny - wskazała na Diego - siedział w łazience i dlatego się spóźniliście.
- Ej! - powiedział uśmiechnięty Diego. - Ale zobacz jak wyglądam i jaki jestem przystojny - dodał i się obrócił. My nie możemy być spokrewnieni. Fran zaczęła się śmiać.
- Rzeczywiście wyglądasz jakoś inaczej - zauważyła Fran. - To nowy błyszczyk? - zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Co wy macie z tym błyszczykiem? - powiedział Diego wchodząc do środka. - Ale ładny jest nie? - zapytał odwracając się do nas. A my znowu zaczęliśmy się śmiać. Kiedy odszedł kawałek od razu przyciągnąłem Fran do siebie.
- Ślicznie wyglądasz - powiedziałem i ją pocałowałem. Kiedy się od siebie oderwaliśmy zauważyłem na jej twarzy mały rumieniec. - I słodko się rumienisz - uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła do salonu, w którym Diego już pajacował. To całkowicie potwierdza, że nie możemy być spokrewnieni. 
- Dobra - powiedział Diego. - Zanim zaczniemy się bawić, musimy wam coś powiedzieć. - Zabrzmiał tak poważnie, że aż strach się bać. - Przed domem, za drzewem chowa się Lara, ma ze sobą jakieś zdjęcie Tini z kimś, chce Ci je pokazać i w ten sposób rozwalić wasz związek..
- Ciekawe co to za zdjęcie? - zaczęła zastanawiać się Viola.
- Zaraz się dowiesz - zaśmiała się Naty, a my dołączyliśmy do niej. Chwile później zadzwonił dzwonek do drzwi, to na pewno Lara. Leon poszedł otworzyć, a ona jak gdyby nigdy nic wparowała do środka. 
- Wiem, że wam przeszkadzam - powiedziała, udając, że jej przykro, że nam rozwala imprezę. - Ale mam coś co powinieneś zobaczyć - zwróciła się do Leona.
- Jestem bardzo ciekawy, co to - powiedział Leon, całkiem nieźle wychodziło mu udawanie zaciekawionego, w sumie pewnie trochę z tego było prawdą, w końcu wszyscy byliśmy ciekawi jakie zdjęcie ma Lara.
- Proszę - powiedziała dziewczyna i wręczyła Leonowi zdjęcie.
- Bardzo ładne zdjęcie - uśmiechnął się Leon. Odwrócił się w naszą stronę i pokazał nam je, to Maxi i Viola, wszyscy od razu się na nich spojrzeli, a oni robili wszystko, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Lepiej żebyś wiedział, co robi Twoja ukochana dziewczyna - powiedziała Lara.
- Coś Ci powiem - zaczął Leon. - Doskonale wiem, co robi moja dziewczyna i tak się składa, że to zdjęcie było robione niedawno, jak wszyscy razem, całą paczką siedzieliśmy w parku. Także przykro mi, ale Twoje intrygi na nic się nie przydadzą. A teraz idź stąd, bo chcemy się bawić w gronie przyjaciół. Pokazać Ci drzwi, czy sama trafisz? - powiedział Leon, był niesamowicie spokojny i opanowany. Ja to bym się pewnie cały zagotował. Długo nie musieliśmy czekać na jej reakcje, od razu odwróciła się na pięcie i wybiegła, Leon poszedł za nią i zamknął drzwi na klucz, to wariatka może zrobić wszystko.
- No to teraz możemy się bawić - powiedział Broadway, kiedy Leon wrócił do salonu.
- Czas najwyższy - uśmiechnął się Leon. - A w ogóle kto Ci pozwolił podwalać się do mojej dziewczyny? - zażartował Leon.
- To raczej Twoja dziewczyna podwala się do mojego chłopaka - powiedziała wesoło Naty. - Spójrz na zdjęcie.
- Zdjęcie mamy ładne, nie Maxi? - zapytała Viola. - Ale nieważne, bawimy się!
Jak zwykle zaczęliśmy śpiewać, tańczyć, śmiać się, wypiliśmy trochę alkoholu, było naprawdę wesoło. Impreza trwała do białego rana, nikt już nam nie przeszkadzał. Byliśmy tylko my, najlepsi ludzie w okolicy.
Violetta
"Miałyśmy spać z dziewczynami u Fran, ale w końcu wyszło tak, że wszyscy zostaliśmy u Leona, bo bez sensu było gdziekolwiek iść o 6 rano. Wszyscy byliśmy tak zmęczeni, że każdy poszedł do wskazanego pokoju i niemal od razu zasnął. Ja poszłam z Leosiem do jego pokoju, domyślałam się, co może się wydarzyć i w gruncie rzeczy bardzo tego chciałam. Weszliśmy do pokoju i szybko wskoczyłam do łóżka, Leon położył się obok mnie, na początku zaczęliśmy rozmawiać, dziękowaliśmy sobie za imprezę i takie tam, ale szybko zmieniliśmy zajęcie. Leon najpierw delikatnie musnął moje usta, ale im więcej pocałunków na nich składał tym stawały się one coraz namiętniejsze, z ust przeniósł się na szyję. Boże kocham jak on całuje mnie po szyi, to takie cudowne. Byłam gotowa na ciąg dalszy, chciałam tego, ale nie było mi to dane. Bo gdy mój chłopak zaczął całować mnie po szyi, to... zasnął. Jak? Nie mam pojęcia, ale przez to wszystko ja nie mogę zasnąć, więc leżę i piszę, Leon jest we mnie wtulony i śpi jak zabity. Wiem, że to głupie, że wzięłam Cię ze sobą, no ale nigdy się nie rozstajemy, więc... Strasznie chce mi się śmiać z całej tej sytuacji, no ale nie będę się śmiała sama do siebie, bo moi przyjaciele mnie usłyszą i jeszcze pomyślą, że mi się w głowie poprzewracało. Lara była na imprezie, ale z jej głupiego planu nic nie wyszło, w sumie nawet jak byśmy nic nie wiedzieli, to i tak nic by nie wyszło. Ja i Maxi.. hahahaha! Niemożliwe. To znaczy, Maxi jest przystojnym i świetnym chłopakiem i kocham go, ale tylko jak przyjaciela. Wiem, że zawszę mogę na niego liczyć i zawsze będzie po mojej stronie, pokazał to chociażby wtedy jak pokłóciłam się z Leonem w klubie karaoke, no ale nic więcej. On kocha Naty, ja Leona. Nikt nigdy nie uwierzyłby w to, że ja i Maxi moglibyśmy być razem. Swoją drogą skoro już wspomniałam o Maxim i Naty, to ostatnio są jakby bardziej w siebie wpatrzeni, pewnie sama bym tego nie zauważyła, bo nie widzę świata poza Leonem, ale Cami mi powiedziała i zaczęłam się im przyglądać. Albo coś się miedzy nimi wydarzyło albo nie wiem.. Muszę się tego dowiedzieć. Cami na pewno też jest ciekawa, więc mamy misję wyciągnąć Naty na plotki, musi nam powiedzieć prawdę, w końcu się przyjaźnimy.. No nic idę spać, może uda mi się zasnąć chociaż na pięć minutek. Oby. Jeszcze tu później zajrzę. Muszę trochę Ci pomarudzić. A na koniec napiszę, że już jutro (O BOŻE TO JUTRO) wracamy do STUDIO!!!! Nie mogę się doczekać!!"
Angie
Jest 9 rano, Pablo jeszcze śpi, a ja kręcę się w łóżku i nie wiem, co ze sobą zrobić. Wczoraj wieczorem zadzwonił German i powiedział, że musimy porozmawiać. Zupełnie nie wiem, o co może chodzić. Przecież ostatnio świetnie się dogadujemy, spędzamy razem dużo czasu, Viola nie stwarza problemów. O co może chodzić? Nie mogłam już dłużej leżeć, więc wstałam i poszłam do kuchni, zrobiłam śniadanie, zawsze gdy się denerwuję idę coś ugotować, przynajmniej coś pożytecznego wychodzi z tych moich nerwów. Gdy tylko zaczął unosić się piękny zapach, Pablo pojawił się w kuchni, a to głodomor, na moje kręcenie się w łóżku nie reagował, a na jedzenie od razu.
- Cześć słońce - powiedział podchodząc do mnie i całując mnie w policzek. - Pięknie pachnie.
- Hej - uśmiechnęłam się. - Siadaj nałożę Ci. - Razem z Pablem usiadłam przy naszym małym stoliczku kuchennym i zaczęliśmy jeść śniadanie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, zupełnie zapomniałam o sprawie z Germanem. - Pablo, jutro rozpoczęcie roku - powiedziałam. - Przygotowujesz coś specjalnego.
- Tak - powiedział uśmiechnięty. - Pięciominutową przemowę i fajrancik - zaśmiał się, a ja razem z nim. Właściwie to tylko rozpoczęcie, wystarczy wszystkich przywitać, powiedzieć parę rzeczy i już.
- Świetny pomysł - odparłam. - Dzieciaki będą zadowolone - dalej rozmawialiśmy o studio, o dzieciakach, o planach Antonio, podobno w szkole ma być nowa nauczycielka tańca. W końcu jakaś kobieta, uwielbiam tych facetów, pomijając Gregorio, no ale przydałoby się jakieś damskie towarzystwo. Spędziłam z Pablo cały ranek, właściwie pół dnia, bo nawet się nie zorientowałam, że jest już 13:30, a na 15 umówiłam się z Germanem, szybko się ogarnęłam, pożegnałam się z moim fantastycznym chłopakiem, wsiadłam w samochód i pojechałam w kierunku domu mojego szwagra. Droga samochodem zajmowała zazwyczaj 25minut, więc mogłam jechać spokojnie, bo z domu wyjechałam chwilę po 14. Podjechałam pod dom i zaparkowałam samochód, podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzył mi German, co trochę mnie zdziwiło, bo zazwyczaj to Olga stała w drzwiach.
- Dzień dobry - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Cześć, wejdź - powiedział, ale nie odpowiedział uśmiechem, to musiało być coś poważnego. - Angie przepraszam, że nie zaproponuję Ci kawy, herbaty, czy wody, ale chciałbym porozmawiać dopóki nikogo nie ma w domu. Znasz Violę bardzo dobrze, dlatego najpierw chciałem porozmawiać z Tobą, bo nie wiem jak mam jej to powiedzieć - w mojej głowie pojawił się od razu najgorszy scenariusz - znowu wyjeżdżają, ale nie mogłam z góry zakładać najgorszego, więc czekałam na dalsze wyjaśnienia. Zapadła cisza i żadne z nas nic nie mówiło..
- Germanie, powiedz mi o co chodzi - zachęciłam go.
- Spotykam się z Jade - wypalił. Co? Byłam w totalnym szoku, aż mnie zatkało. Przecież się rozstali, German opowiadał, że Jade razem z bratem go okłamywała i okradała, a on znowu się z nią spotyka.. Niemożliwe, to chyba jakiś żart..


Jest druga część :D Dziś miałam trochę więcej czasu, trochę więcej weny i TA DAM! Jest rozdzialik ;p
Chciałabym bardzo podziękować Viola Castillo gdyby nie Twój pomysł (trochę zmieniony przeze mnie :D), pewnie ten dzisiejszy rozdział by nie powstał :) Dziękuję !!! :*
Mam nadzieję, że ten powrót weny nie jest chwilowy i w najbliższym czasie napiszę więcej rozdziałów ;)
Dzięki, że czytacie i komentujecie :*
MartuLLa.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

26. cz.1

Leon
Wiem, że Violetta się pewnie teraz zastanawia dlaczego nie przyjdę, ale później jej to wytłumaczę, mam dość Lary i tych jej głupich podchodów. Czas najwyższy to zakończyć. Byłem już niedaleko toru kiedy spotkałem Diego, od razu zorientował się, że jestem zdenerwowany.
- Co się stało? - zapytał, nie chciało mi się nic tłumaczyć, więc pokazałem mu sms-a. Wiem, że między nami było różnie, ale w końcu to brat Marco i po ostatniej imprezie mogę stwierdzić, że chyba serio się zmienił. - Idziesz do Lary?
- Na to wygląda - powiedziałem niechętnie. - Wiem, że to głupie, ale mam jej już dosyć. Chce to skończyć, raz na zawsze.
- Rozumiem - powiedział. - Idę z Tobą. Wiem, że mnie tam nie chcesz, ale myślę, że przyda Ci się świadek. Wiesz jaka ona jest, może coś zrobić, a później pokazać to Violi i będą problemy.
- Masz racje. Chodźmy - powiedziałem i razem z Diego poszedłem w stronę toru. Wchodziliśmy już na tor, kiedy nagle się zatrzymałem.
- To bez sensu - powiedziałem raczej do siebie niż do Diego, ale mój kumpel to usłyszał.
- Ale co? - miał zdziwioną minę, nie ma się co dziwić, że nie rozumiał, o co mi chodzi.
- Jej właśnie o to chodzi - zacząłem. - Żebym tu przyszedł, później będzie to wykorzystywać. Miałem się spotkać z Violą, a odwołałem to spotkanie, żeby wyjaśnić sprawę z tą kretynką. Nie dam jej tej satysfakcji, na pewno na mnie czeka, ale ja się nie zjawię. Idę do Tini - powiedziałem i ruszyłem w stronę domu mojej dziewczyny. Diego szybko mnie dogonił.
- Dobra decyzja - powiedział, kiedy do mnie dobiegł. - Idę do Resto, przyjdźcie później - dodał i poszedł w swoją stronę. Dobrze, że zawróciłem, później mógłbym tego żałować. Całe szczęście do domu Violi nie było daleko, także bardzo szybko znalazłem się przed drzwiami, zadzwoniłem i otworzyła mi Olga.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się. - Jest Viola?
- Oczywiście - odpowiedziała radośnie. - Wejdź, już ją wołam - dodała i wpuściła mnie do środka. - Violu jakieś ciacho do Ciebie - zawołała. Długo nie musiałem na nią czekać, zbiegła po schodach jak torpeda i rzuciła mi się na szyję. - To ja nie będę przeszkadzać - powiedziała cicho Olga i poszła do kuchni.
- Chociaż w sumie nie - powiedziała Viola i się ode mnie oderwała. - Leonie Verdas co to za odwoływanie naszej randki? - gdy to mówiła śmiesznie poruszyła brwiami.
- Dostałem sms-a od Lary i chciałem iść z nią załatwić tą sprawę raz na zawsze, ale w końcu zrezygnowałem i jak najszybciej przybiegłem do Ciebie - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Chciałeś iść tam sam? - powiedziała oburzona. - Przecież..
- Diego był ze mną - przerwałem jej. - Właściwie to on mi uświadomił, że gdybym poszedł sam, to mogłyby być z tego kłopoty - cały czas się na nią patrzyłem, jej wyraz twarzy się zmieniał, trudno określić co wyrażał, zdziwienie, zmieszanie może zaskoczenie. Zacząłem się śmiać, bo robiła różne głupie miny.
- I z czego się śmiejesz? - powiedziała udając obrażoną.
- Oczywiście z Ciebie, robisz takie śmieszne miny - powiedziałem cały czas się śmiejąc, Tini spojrzała w lustro i też zaczęła się śmiać. Cały czas staliśmy przy drzwiach wejściowych, ale nie przeszkadzało nam to, najważniejsze, że byliśmy razem.
- Spacer? - zapytaliśmy równocześnie i znowu zaczęliśmy się śmiać.
Camila
Siedzimy wszyscy w Resto, to znaczy prawie wszyscy, bo jak zwykle brakuje Leonetty. Maxi i Naty w ogóle nie zwracają na nas uwagi, cały czas patrzą sobie w oczy i czule się do siebie uśmiechają, coś się musiało między nimi wydarzyć, a ja się muszę dowiedzieć co. 
- Coś wam powiem, ale nie śmiejcie się ze mnie - powiedziała nagle Ludmi. - Chciałabym już wrócić do szkoły, cieszę się, że mamy wakacje i w ogóle, no ale..
- Tak, ja też - powiedziała Fran. - Ile można siedzieć w Resto.
- Powiedziała Francesca Resto - zaśmiał się Braco. - Ale ja też bym już wrócił.
Wszyscy zaczęli mówić o Studio, w sumie ja też bym już chciała znowu chodzić do szkoły i wcale nie dziwie się reszcie, nasze Studio jest super, robimy to co kochamy, spełniamy swoje marzenia, to co za różnica, czy mamy wakacje czy nie..
- Jacy wy jesteście marudni - powiedziała roześmiana Viola, która właśnie weszła do Resto razem z Leonem. - Przecież za dwa dni rozpoczęcie, jeszcze trochę wytrzymacie.
- Tak szybko? - zdziwił się Andres. Rzeczywiście szybko zleciały te dwa miesiące, ale jakoś specjalnie nie będziemy nad tym ubolewać.
- To może zrobimy coś na zakończenie wakacji? - rzucił Leon. - Może być u mnie w domu, skoro ostatnia impreza nie wypaliła..
- Świetny pomysł - powiedziałam uradowana. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co będziemy robić, kto co przyniesie i nawet nie zauważyliśmy jak zaczęło się ściemniać. Wszyscy porozchodziliśmy się do domów, dopiero jak kładłam się do łóżka przypomniało mi się, że miałam wypytać Naty co zaszło między nią a Maxim. Cholera, zawsze muszę zapomnieć o takich sprawach, ale i tak ją przepytam, nie odpuszczę..
Lara
Dobrze, że wszędzie kogoś znam, dzięki temu wiem, że jutro u Leona odbędzie się impreza. Coś tak czuję, że nie będzie taka udana jak im się wydaje..


Nie dość, że dodaję po tak długim czasie, to jeszcze jest niesamowicie krótki i bez sensu.. Ale nadal nie mam weny.. Błagam pomóżcie..
Macie tutaj piosenkę którą po prostu uwielbiam <3 Jest MEEEEGA! ;D
Obiecuję, że drugą część rozdziału dodam jak najszybciej (postaram się, ale nie wiem jak będzie z tą moją weną...)
Dzięki, że mimo wszystko czytacie mojego bloga, jesteście wspaniali :*
MartuLLa.

czwartek, 13 czerwca 2013

25.

Leon
Violetta wyciągnęła w naszą stronę rękę w której trzymała zdjęcie. Na początku zdziwiła mnie jej reakcja, przecież to nasze zdjęcie, czemu się nie cieszy, ale później przeczytała to, co było napisane na odwrocie. Znowu Lara, mam tego dosyć..
- Ona jest jakaś nienormalna - odezwała się Fran. - Musimy coś z tym zrobić.
- Ale co? - zapytała cicho Viola. Zupełnie nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć, kocham Violę i jakieś głupie zdjęcia czy sms-y od Lary nas nie rozdzielą.
- Może po prostu ją olejemy? - zapytałem. - Przecież jak zaczniemy z nią walczyć, to w ogóle nie odpuści, a jak nie będziemy zwracać na nią uwagi, to się znudzi..
- Tini, myślę, że Leon ma rację - powiedział Louie. - Nie ma sensu się nią przejmować, a jak będzie się coś działo, to masz nas - uśmiechnął się. - Zobacz jak nas dużo.
- Macie racje. Lara nie jest w stanie nas rozdzielić - powiedziała i przytuliła się do mnie. - Wczoraj miałeś coś powiedzieć, ale przerwałeś, bo gumowe uszy - zaśmiała się, a reszta dziwnie na nas spojrzała.
- A no tak - powiedziałem. - Moi rodzice niedługo wyjeżdżają na dłużej, więc będę miał wolną chatę. Zapraszam was wszystkich na imprezę, bez wyjątku i nie przyjmuję odmowy.
- Może połączymy to z imprezą pożegnalną dla Napo? - zapytała Cami.
- Czemu mamy mu robić taką imprezę? - zapytał zdziwiony Marco, ostatnio bardzo zaprzyjaźnił się z Napo, dużo czasu spędzali razem, trochę się zdziwiłem, że go tu nie było, ale podobno coś mu wypadło.
- Nic nie wiecie? - zapytała zdziwiona Naty. - Napo wyjeżdża do Francji, dostał stypendium w paryskim odpowiedniku naszego Studio.
- Naprawdę? - wszyscy widzieliśmy, że Marco się zasmucił, szkoda, że Napo wyjeżdża, wszyscy go bardzo lubimy, jest jednym z nas.
- Hej, nie bądź smutny - zwróciła się Fran do Marco. - Wiem, że to Twój przyjaciel, ale pomyśl o tym, jaką szansę dostaje, jak może się tam rozwinąć. Kiedyś na pewno wróci do Buenos Aires - uśmiechnęła się do swojego chłopaka, a on ją przytulił. Miała racje, powinniśmy się cieszyć z tego, że nasz przyjaciel ma szansę się rozwijać, może kiedyś nauczy nas tego, czego sam nauczy się w Paryżu..
- Zrobimy mu najlepszą imprezę pożegnalną, taką, że sam nie będzie chciał wyjechać - powiedziałem, a moi przyjaciele się zaśmiali. Właśnie zdałem sobie sprawę, że znowu zacząłem postrzegać Diego jako swojego przyjaciela, trochę mi z tym dziwnie i zachowuję względem niego dystans, ale mam takie przeczucie, że naprawdę się zmienił, no ale czas pokaże jak to będzie.
Diego
Jestem bardzo wdzięczny Marco, że wczoraj mnie tu wkręcił, naprawdę cieszę się, że wszyscy mi wybaczyli. Byłem głupi uprzykrzając im życie. Pobyt w więzieniu był okropny, mimo, że rodzice i Marco odwiedzali mnie prawie codziennie i tak czułem się bardzo samotny, to właśnie wtedy siedząc całe dnie w celi zrozumiałem ile błędów popełniłem i jak raniłem innych. Wychodząc z więzienia postanowiłem wszystko zmienić i naprawić. Mam nadzieję, że mi się uda. Na razie cieszę się, że Leon, Violetta i cała reszta mi wybaczyli, to bardzo dużo dla mnie znaczy, ale najbardziej cieszę się z tego, że Lena jest szczęśliwa z Braco, zasługuje na szczęście, zwłaszcza po tym co przeżyła ze mną..
- Diego! - krzyknęła mi do ucha Ludmi. - O czym tak myślisz? Gadamy do Ciebie i gadamy.
- Tak jakoś się zamyśliłem - odpowiedziałem szybko. - O czym mówiliście?
- Zastanawialiśmy się, czy wracasz z nami do Studio? - uśmiechnęła się Viola.
- Jeśli będę mógł, to tak - odpowiedziałem jej uśmiechem. - Fajnie byłoby wrócić do Studio21.
- Studio ON Beat - powiedziała Fran. - Nasza szkoła ma nową nazwę - uśmiechnęła się. Nawet nie wiedziałem o zmianie nazwy, ale bardzo mi się podoba.
- Do tego też chętnie wrócę - zaśmiałem się, a oni razem ze mną. Naprawdę czułem się jakbym należał do ich paczki od dawna, to takie fajne uczucie.
3 dni później
Maxi
Leon wczoraj dał nam znać, że w sobotę robimy imprezę, trochę szybko, bo Napo wyjeżdża dopiero w październiku, ale później nie będzie kiedy zrobić imprezy, bo zacznie się szkoła, nauka tańca i śpiewu, po prostu nie będzie czasu. Dzisiaj spotykamy się w Resto, żeby ustalić szczegóły, Leon trochę się obawia, że jak będziemy o tym gadać w miejscu publicznym, to Lara się dowie i będzie chciała przyjść, ale ustaliliśmy, że Fran zrobi zaproszenia i wejść będzie można tylko z zaproszeniem. Normalnie jak jakieś VIP-y.
Siedzę już w Resto i czekam na resztę, o jest Naty.. CHOLERA!! Przecież miałem po nią iść, pewnie nieźle się wkurzyła. No to mam przechlapane..
- Naty.. - zacząłem.
- Nawet nie zaczynaj - była wściekła. - Zapomniałeś, znowu - powiedziała i spojrzała na drzwi, w których pojawili się Ludmi, Tomas, Marco i Diego. - Hej - powiedziała kiedy do nas podeszli i uśmiechnęła się.
- Cześć - odpowiedzieli razem i przysiedli się do mnie. Naty piorunowała mnie wzrokiem, na szczęście pozostali tego nie zauważyli. Chwilę później pojawili się roześmiani Leon, Viola, Broadway i Cami.
- No ale mówię Ci tylko jak było - powiedziała Tini nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Nie możesz tego pamiętać, przecież miałaś 6 lat - powiedział Louie. - Cześć wszystkim - dodał zwracając się do nas. Najwyraźniej wspominali coś z dzieciństwa, ale pewnie było to coś, co Broadway chciał zachować dla siebie.
- Hej - odpowiedzieliśmy razem. Czekaliśmy jeszcze na Fran, Braco, Andresa i Lene.
- Naty wszystko okej? - usłyszałem głos Violi. No tak, tylko Viola mogła zauważyć, że coś jest nie tak.
- Nie, wszystko w porządku - szepnęła moja dziewczyna i blado się uśmiechnęła. - Pogadamy później, mamy ważniejsze sprawy do obgadania. - Viola tylko ją przytuliła, pojawiła się reszta naszej paczki i zaczęliśmy rozmawiać o imprezie. Fran powiedziała, że ma już gotowe zaproszenia, ale da nam je dopiero dzień przed imprezą, żebyśmy ich nie zgubili czy coś. Dobry pomysł, bo znając mnie pewnie bym je zgubił od razu. Ustaliliśmy, że każda dziewczyna zrobi coś do jedzenia, a my zajmiemy się napojami i całą resztą. Zrobiliśmy małą zrzutkę na ozdoby, które rozwieszą Viola i Fran, bo jak stwierdziły, gdybyśmy my się za to zabrali, to dom Leona wyglądałby jak po przejściu tornado, w sumie racja, lepiej, zęby one to zrobiły. Posiedzieliśmy razem jeszcze godzinę i wszyscy zaczęli się rozchodzić, chciałem porozmawiać z Naty, ale wyszła razem z Violą, na pewno idą pogadać.
- Stary, co Ty odwaliłeś? - zapytał Leon, kiedy zostaliśmy sami przy stoliku.
- Zapomniałem dziś pójść po Naty - powiedziałem szczerze. - Teraz nie chce ze mną rozmawiać, nawet nie dała mi się wytłumaczyć..
- Jak mogłeś zapomnieć? - zapytał zdziwiony Leon.
- Normalnie - odpowiedziałem. - Po prostu się zamyśliłem i prosto z domu przylazłem tu, zorientowałem się dopiero jak Naty przyszła. Mam nadzieję, że po rozmowie z Violą mi odpuści..
Naty
- Co się stało? - zapytała Viola jak tylko zostałyśmy same.
- Właściwie to nic.. - powiedziałam. - Maxi po prostu zapomniał po mnie przyjść, znowu - Tini zaczęła się śmiać, w jakimś czasie dołączyłam do niej. - Boże jaka ja jestem dziecinna.
- Odrobinkę - powiedziała Vilu i objęła mnie ramieniem. - Chłopak jest po prostu zapominalski, musisz mu to wybaczyć.
- Wiem - uśmiechnęłam się. - W sumie już się do tego przyzwyczaiłam. Chodź - powiedziałam i pociągnęłam ją w stronę Resto. Maxi na pewno jeszcze tam siedzi i z tego, co wiem jest z Leonem. żałuję, że tak zareagowałam, przecież nic takiego się nie stało, no ale wkurzyłam się trochę.. Idę go teraz przeprosić i będzie dobrze. Weszłyśmy z Violą do środka i zobaczyłyśmy ich siedzących przy stole, Leon od razu nas zauważył, ale na migi pokazałam mu, że ma być cicho. Podeszłam do Maxiego i zasłoniłam mu oczy, on wyciągnął rękę do tyłu i dotknął mojego naszyjnika.
- Naty -szepnął, a ja się uśmiechnęłam. Widziałam jak Viola złapała Leona za rękę i razem wyszli z baru.
- Przepraszam - powiedziałam, gdy już odsłoniłam mu oczy, odwrócił się do mnie i pociągnął tak, że usiadłam mu na kolana, spuściłam głowę na dół, ale złapał mnie za podbródek, więc musiałam mu spojrzeć w oczy, uśmiechał się.
- Nie jestem na Ciebie zły, to ja powinienem przeprosić. Ostatnio jestem strasznie zapominalski - powiedział. - To się więcej nie powtórzy. Obiecuję - uśmiechnął się szerzej, a potem szepnął - chyba.
- Ja Ci dam chy.. - nie dokończyłam bo Maxi mnie pocałował. - I tak nic Ci to nie da - uśmiechnęłam się.
Poszliśmy razem na spacer, cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się, nagle zadzwonił jego telefon..
- Halo? Tak. Znowu? Dobra już idę - powiedział wkurzony i się rozłączył. - Muszę iść do domu zająć się Maite - powiedział smutno.
- Może pójdę z Tobą, pobędziemy razem i w końcu poznam tą twoją księżniczkę - uśmiechnęłam się do niego.
- Ty jesteś moją księżniczką - przysunął się do mnie i namiętnie mnie pocałował. - Chodźmy, bo moi rodzice gdzieś się spieszą.
Do domu Maxiego doszliśmy w 10 minut.
- Maximiliano ile można na Ciebie czekać? - usłyszeliśmy mamę Maxiego, gdy wchodziliśmy do domu, chłopak przewrócił oczami a ja zachichotałam.
- Maksi - krzyknęła Maite wybiegając w kuchni i przytuliła się do nóg brata. Później spojrzała na mnie i schowała się za niego, a on się zaśmiał.
- Możecie już jechać, zajmiemy się małą - powiedział Maxi do swojej mamy.
- My? - powiedziała i wyszła z kuchni. - Natalia, miło Cię widzieć - uśmiechnęła się do mnie.
- Dzień dobry - powiedziałam i uśmiechnęłam się - Panią również.
- W takim razie wychodzimy. Rodrigo chodź, bo się spóźnimy.
Po około 5 minutach wyszli, a my zostaliśmy w trójkę. Maite nadal chowała się za Maxi'm.
- No już mała - powiedział mój chłopak. - Wyjdź, nie wstydź się. To jest Naty, jest moją dziewczyną - na te słowa Maite się ożywiła i wyszła zza nóg brata.
- Ty mas dziewcyne? - zapytała i zachichotała, a ja razem z nią. Dopiero gdy wyszła zauważyłam, że jest śliczna. Wiedziałam to już wcześniej, ale nigdy wcześniej nie widziałam jej na żywo, zawsze jak tu byłam, to jej akurat nie było.. Podeszła do mnie i wyciągnęła w moją stronę małą rączkę.
- Jestem Maite Ponte i mam cztery lata - uśmiechnęła się. Delikatnie uścisnęłam jej rączke.
- Cześć, jestem Natalia, ale mów mi Naty - też się do niej uśmiechnęłam. Reszte popołudnia spędziliśmy bawiąc się i śmiejąc, poszliśmy na spacer, na lody, na plac zabaw. Było naprawdę wesoło. Wieczorem usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać ulubioną bajkę Maite -  "Piękna i Bestia".
- Boże oglądam to już chyba z setny raz - zaczął marudzić Maxi.
- Maksi cicho - powiedziała mała. - Ja i Naty oglądamy - zaśmiałam się, była taka urocza. W połowie bajki przytuliła się do Maxiego i zasnęła, postanowiliśmy zanieść ją na górę i położyć do łóżka.
- Maksi - powiedziała cicho kiedy chłopak odkładał ją do łóżeczka. - Lubie Naty, jest fajna. Będzie do nas przychodzić i się ze mną bawić? - zapytała, a ja się uśmiechnęłam stojąc w drzwiach.
- Tak maluchu, będzie nas często odwiedzać, a teraz idź spać, bo już późno. Dobranoc - powiedział i pocałował ją w czółko, szybko wtuliła się w poduszkę i znowu zasnęła.
- Jest taka słodka - powiedziałam przytulając się do Maxiego, gdy wyszedł z jej pokoju.
- Ma to po mnie - uśmiechnął się, a ja zaczęłam się śmiać.
- Też muszę się już zbierać - powiedziałam smutno. - Jest dość późno.
- Zostań ze mną, proszę - szepnął mi do ucha.
- Maxi.. - szepnęłam, ale nie dane mi było dokończyć. Maxi mnie pocałował, od razu oddałam każdy jego pocałunek, nie byłam mu się w stanie oprzeć, tak cudownie czułam się gdy mnie całował, przytulał..
- Zostaniesz? - szepnął mi w usta, a ja jedynie kiwnęłam głową, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Poczułam, że się uśmiechnął. - Chodź - powiedział cicho i pociągnął mnie do swojego pokoju, tak dobrze znanego mi pokoju. Ponownie zaczął mnie całować, tym razem bardziej namiętnie, bardzo mi się to podobało, szybko zdjęłam mu czapkę i wplotłam dłonie w jego miękkie kręcone włosy, Maxi przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Czułam się wspaniale, uwielbiałam być tak blisko niego, jego dłonie zaczęły się zsuwać coraz niżej, wiedziałam do czego to wszystko prowadzi, ale nie miałam najmniejszej ochoty niczego przerywać. Złapałam za zamek jego bluzy i rozpięłam ją, po czym szybko ją z niego zdjęłam, nie pozostał mi dłużny i ściągnął mi kamizelkę. To był magiczny moment, niby nie działo się nic nadzwyczajnego, ale ja właśnie tak się czułam. Położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy ściągać z siebie ubrania, warstwa po warstwie, kiedy byliśmy już całkiem nadzy, Maxi zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Jesteś śliczna - szepnął, a ja się zarumieniłam. - I do twarzy Ci z rumieńcem - dodał i znowu zaczął mnie całować. Było idealnie, tylko ja i on, sami, blisko siebie. Maxi zaczął całować mnie po szyi, to było takie przyjemne, zaczęliśmy się kochać, było naprawdę cudownie. Mój chłopak jest taki delikatny i troskliwy, po prostu ideał.
- Kocham Cię - szepnął, kiedy po wszystkim leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam. Uniosłam się na łokciu i spojrzałam mu w oczy. - I pomyśleć, że mogłam Cię stracić na zawsze.. - szepnęłam.
- Na szczęście nic takiego się nie stało - uśmiechnął się, po czym delikatnie musnął moje usta. Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i tak wtulona zasnęłam.
Następnego dnia
Maxi
Obudził mnie zapach dochodzący z kuchni, przestraszyłem się, że rodzice wrócili i zastali mnie i Naty w łóżku, ale szybko zorientowałem się, że jej nie ma ze mną. Ubrałem się i zszedłem na dół, usłyszałem śmiechy dochodzące z kuchni. Wszedłem do środka i zobaczyłem Naty i Maite, która siedziała na blacie. Były całe umorusane mąką, ale widać, że świetnie się przy tym bawiły. Stanąłem w drzwiach i podziwiałem dwie moje kobiety, kiedy na chwilę odwróciłem głowę na stole w kuchni zobaczyłem talerz na którym było pełno naleśników, a obok stał dżem truskawkowy, owoce i syrop klonowy, ale się postarały, uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Maksi!! - krzyknęła Maite, Naty szybko zsadziła ją na dół, a mała podbiegła do mnie i się przytuliła, wziąłem ją na ręce i podszedłem przywitać się z Naty. Razem zjedliśmy śniadanie, cały czas się śmiejąc. Maite oczywiście musiała siedzieć u Naty na kolanach, zakochała się w niej normalnie i nie odstępuje jej na krok. Nie wiem tylko o kogo jestem bardziej zazdrosny, o moją małą siostrzyczkę, czy o moją śliczną dziewczynę. Po śniadaniu Naty wzięła małą do łazienki i doprowadziły się do porządku, ja w tym czasie posprzątałem w kuchni.
- Idziemy na spacer - mówiła Naty, kiedy schodziły ze schodów. - Odprowadzicie mnie do domu.
- Ale psyjdzies jesce do nas? - zapytała mała robiąc maślane oczka.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się i wzięła Maite na ręce.
Poszliśmy odprowadzić Naty, oczywiście droga zajęła nam z dwie godziny, chociaż normalnie trawała może z 15 minut, ale tym razem musieliśmy zobaczyć każdego kwiatka i ptaszka, iść na lody, na plac zabaw, wszędzie było nas pełno. Kiedy wreszcie doszliśmy do domu Naty zaczęła się prawdziwa rozpacz. Maite nie chciała jej puścić, cały czas trzymała ją za rękę, zaczęła płakać i krzyczeć, nie wiedzieliśmy co robić.
- Chodź - powiedziała Naty do małej i się uśmiechnęła. Zaprowadziła nas do swojego pokoju, dała jej jakiegoś starego misia i szybko poszła się wykąpać i przebrać. - Jestem gotowa. Co dziś robimy Maite?
Moja siostra bardzo się ucieszyła, zaczęła skakać i krzyczeć ze szczęścia, ja też się bardzo cieszyłem, bo to znaczy, że spędzę z Naty jeszcze więcej czasu.
Leon
Właśnie wychodziłem do Violetty, kiedy dostałem sms-a: "Wiem, że wiecie, że to ja, ale to i tak nic nie zmienia. Będziesz mój, a ona będzie cierpieć. Lara." Zadzwoniłem do Violi. Zamiast iść do niej skierowałem się na tor motocrossowy.


Wiem, wiem. Jestem okropna, paskudna i wgl. Dodaje rozdziały tak rzadko. No ale nie mam czasu i weny.. Przepraszam.
Macie rozdział głównie o Naxi <3 trochę musi być o innych, bo ca za dużo Leonetty, to niezdrowo :D
Specjalnie pisałam źle Maxi i wgl, bo w końcu są to wypowiedzi 4-letniej dziewczynki :)
W następnym napiszę coś o Angie, bo dawno nie było :)
Niestety najprędzej dodam go we wtorek, bo jutro wyjeżdżam i wracam w poniedziałek.
Mam nadzieję, że wam się podoba i dziękuję za wszystkie komentarze :*
MartuLLa.

niedziela, 9 czerwca 2013

24.

Violetta
Długo nie mogłam zasnąć zastanawiając się, kto napisał tego sms-a, właściwie do głowy przychodziła mi tylko jedna osoba - LARA.. Jak tylko spotkam się z Leonem, to mu o tym powiem, a teraz idę spać, bo jutro znowu będę niewyspana. Jeszcze trochę pokręciłam się w łóżku i w końcu zasnęłam.
Następny dzień
- TINI!!! - wrzasnął Broadway wchodząc do mojego pokoju. - Wstawaj śpiochu, wiesz która godzina?
Przetarłam oczy i spojrzałam na niego a potem na zegarek. Już jest 14?!? Czemu nikt mnie nie obudził wcześniej?
- Czemu budzisz mnie dopiero teraz? - zapytałam zdziwiona i wkurzona.
- Tak słodko spałaś - puścił mi oczko.  - Poza tym wujek powiedział, że zeszłej nocy nie spałaś za dobrze, a Olga dodała, że tej nocy też się długo kręciłaś, więc daliśmy Ci pospać. A teraz się ogarnij, za godzinę spotykamy się w Resto. Wszyscy, obecność obowiązkowa.
- To dobrze - powiedziałam. - Opowiem wam jaki miałam dziwny sen. - Louie się uśmiechnął i wyszedł, a ja zeszłam na dół zjeść śniadanie, a właściwie obiad. Wszyscy się ze mnie śmiali, że tak długo spałam, naprawdę bardzo zabawne. Zjadłam szybko obiad i pobiegłam do swojego pokoju, żeby się ubrać.
- Viola pospiesz się, bo znowu się spóźnimy - usłyszałam jak Louie woła mnie z dołu.
- Idę! - odkrzyknęłam, złapałam torebkę i telefon i szybko zbiegłam po schodach, jak zwykle prawie bym się na nich wywaliła. Kiedyś jak spadnę z tych schodów, to wyląduje w szpitalu albo się zabiję. - Możemy iść - uśmiechnęłam się do kuzyna i wyszliśmy z domu.
- To co, powiesz mi to w końcu czy nie? - zapytał nagle Broadway, domyślałam się o co mu chodzi, ale nie miałam 100% pewności, że właśnie o tym myśli.
- Ale o co chodzi? - zapytałam udając zdezorientowaną.
- Nie udawaj, że nie wiesz - powiedział i lekko mnie popchnął. - O Ciebie i Verdasa, przecież wróciliście do siebie - uśmiechnął się.
- Skąd wiesz? - zapytałam naprawdę zdziwiona. - Śledziliście nas! - wrzasnęłam śmiejąc się. - Musimy zmienić ten zwyczaj, bo nikt nie ma prywatności - zaczęliśmy się śmiać, w sumie mogłam się wczoraj domyślić, że pójdzie za mną, skoro nie powiedziałam mu gdzie idę, ale jakoś nie miałam głowy do tego, żeby myśleć kto za nami chodzi. Nagle przyszło mi coś do głowy.
- Jak już za nami chodziłeś, zagaduję, że nie byłeś sam - uśmiechnęłam się. - Nie widziałeś może przypadkiem tej dziewczyny, co przyszła wtedy na karaoke?
- Masz racje, nie byłem sam, byli ze mną Cami, Maxi, Naty, Braco, Lena, Napo, Andres, Fran, Marco, Ludmi i Tomas - uśmiechnął się do mnie. Super szła za nami cała zgraja ludzi, a my się nawet nie zorientowaliśmy, co ta miłość robi z człowiekiem.. - Nie jestem całkowicie pewien, ale wydaje mi się, że ją widziałem. Nie wiem czy to była ona, ale jakaś dziewczyna dość długo wam się przyglądała, a potem sobie poszła. Stało się coś? - zapytał zmartwiony, a ja pokazałam mu sms-a.
- Wydaje mi się, że to od niej, a skoro jest prawdopodobieństwo, że ją widziałeś, to wszystko składałoby się w logiczną całość - powiedziałam i uśmiechnęłam się blado. - Muszę pogadać z Leonem.
- Koniecznie - powiedział Louie i otworzył przede mną drzwi Resto, nawet nie zauważyłam, że już jesteśmy na miejscu. W środku była tylko Fran i Naty, reszta jeszcze nie zdążyła przyjść.
- A tak gadałeś, że się spóźnimy - powiedziałam i usiadłam obok dziewczyn. - Mówię wam dziewczyny Ci faceci są tacy marudni - dodałam, a one zaczęły się śmiać.
- Really funny - powiedział Louie i udał obrażonego.
- I co się popisujesz angielskim? - zapytała ze śmiechem Fran.
- Czym się popisuje? Przecież on zna tylko dwa słowa - powiedziała Naty nie mogąc wytrzymać ze śmiechu.  Kiedy tak siedziałyśmy i śmiałyśmy się z Broadway'a przyszła reszta naszych przyjaciół.
- Z czego się śmiejecie? - zapytała uśmiechnięta Cami.
- Z czego? - powiedział oburzony Louie. - Raczej z kogo? Oczywiście ze mnie - dodał smutno.
- Ojej moje biedactwo - powiedziała dziewczyna i usiadła mu na kolana. - Mam na nie nakrzyczeć?
- Tak - powiedział udając małe dziecko. Cami udała, że na nas krzyczy, ale wszyscy szybko zaczęliśmy się śmiać i tyle z tego wyszło.
- Tini miałaś opowiedzieć swój sen jak będziemy wszyscy - przypomniał mi Broadway.
- No tak, prawie o tym zapomniałam - uśmiechnęłam się do niego. - Tylko ostrzegam, to będzie długi sen, bo spałam dziś do 14.
- Spoko, opowiadaj - zachęcił mnie Maxi.
- No więc śniło mi się, że jak pierwszy raz przyszłam do studio, to wszystko było inaczej.. Leon, Andres, Ludmi i Naty tworzyli jedną paczkę, a Maxi, Cami, Fran i Braco drugą. Wcale się nie lubiliście, cały czas ze sobą rywalizowaliście, uprzykrzaliście sobie życie i w ogóle. Wtedy do studia zaczęłam chodzić ja i Tomas, od razu zaprzyjaźniliśmy się z Fran i resztą, wtedy Ludmi zainteresowała się Tomasem, ale on nie zwracał na nią uwagi, bo podobałam mu się ja.. Krótko po moim pojawieniu się w studio Leon zerwał z Ludmiłą, bo stwierdził, że nigdy jej tak naprawdę nie kochał i zaczął zbliżać się do mnie. Zaprzyjaźniliśmy się, ale ja nie wiedziałam kogo mam wybrać Tomasa czy Leona. Ludmiła mnie nienawidziła i robiła wszystko, żeby Tomas mnie znienawidził, byle tylko zwrócił uwagę na nią i z nią był. Najgorsze jednak było to, że Fran też się zadurzyła w Tomasie i w 3 zaczęłyśmy ze sobą rywalizować. Fran w końcu odpuściła, a Ludmiła doprowadziła do tego, że Tomas mnie znienawidził, wtedy zaczęłam spotykać się z Leonem i wszystko było super, do czasu aż Tomas nie uświadomił sobie, że nadal mnie kocha i wszystko zaczął psuć. Wiele razy się kłóciliśmy, rozchodziliśmy i schodziliśmy. Później w naszej szkole pojawił się Broadway i zawrócił Cami w głowie, ale niestety Cami cały czas mylnie myślała, że jemu podoba się Fran, z którą się zaprzyjaźnił i prawie pokłóciły się na śmierć. Naty, która dotychczas robiła za służącą Ludmiły zaczęła interesować się Maxim, ze wzajemnością, ale Ludmiła nie mogła pozwolić na to, żeby jej najlepsza przyjaciółka miała chłopaka, bo kto przynosiłby jej wodę, dlatego robiła wszystko, żeby ta dwójka się nie zeszła, niestety nie udało jej się i w końcu miłość zwyciężyła. Jak już w końcu wszyscy się ogarnęli pojawiło się dwóch nowych chłopaków Diego i Marco. Od razu było widać, że są jak ogień i woda. Marco był spokojny, miły i od razu wpadła mu w oko Fran, więc robił wszystko, żeby ją zdobyć i w końcu mu się udało, natomiast Diego skupiał się na knuciu intryg, zależało mu na tym żeby wszyscy byli nieszczęśliwi. Na szczęście z jego intryg nic nie wyszło. Był jeszcze Napo, kuzyn Ludmiły, który na początku rywalizował z Naty o miejsce asystenta Ludmiły, ale w końcu zrozumiał, że to bez sensu i zaprzyjaźnił się z Broadway'em, Maxim i resztą chłopaków. Ludmiła ukradła Cami kontrakt muzyczny, ale potem bardzo tego żałowała, ponieważ musiała nakręcić 3 reklamy jedzenia dla świń i wszyscy się z niej śmiali. Bardzo długo była dla wszystkich wredna i nie miła, zawsze uważała się za najlepszą, twierdziła, że wszystko jej się należy, ale w końcu zrozumiała, że robi źle i powoli zaczęła się zmieniać, próbowała się zaprzyjaźnić z wszystkimi. Śniły mi się jeszcze różne głupoty, ale to co wam powiedziałam, to tak w skrócie jest najważniejsze - powiedziałam i uśmiechnęłam się do przyjaciół.
Wszyscy długo milczeli i patrzyli się na siebie.
- Prawie jak jakaś brazylijska telenowela - powiedział wreszcie Maxi, a cała reszta zaczęła się śmiać.
- Fajnie, fajnie, ale czemu to ja musiałam być tą złą? - zapytała Ludmi.  - Chociaż myśl, że miałabym swoją służącą jest kusząca - dodała i spojrzała na Naty.
- Zapomnij! - powiedziała głośno Natalia i zaczęła się śmiać.
Posiedzieliśmy razem do wieczora, znowu naśmialiśmy się tyle, że aż nas bolały brzuchy, ale uwielbiałam spędzać z nimi każdą chwilę. Koło 19 Leon wyciągnął mnie na spacer, nie chciało mi się chodzić, ale stwierdziłam, że to będzie dobry moment, żeby powiedzieć mu o tym sms-ie. Długo po prostu chodziliśmy i nic nie mówiliśmy ciesząc się tym, że jesteśmy razem, w końcu jednak usiedliśmy na ławce w parku.
- Leon - zaczęłam. - Muszę Ci coś powiedzieć - powiedziałam bardzo poważnie. Chyba się trochę przestraszył, bo miał dziwny wyraz twarzy. - Wczoraj wieczorem jak kładłam się spać dostałam takiego sms-a - dodałam i pokazałam mu telefon. Od razu wyjął swój i wpisał numer nadawcy sms-a.
- To numer Lary - powiedział. - Coś jeszcze Ci pisała?
- Nie, tylko tego jednego sms-a - powiedziałam. Nagle zadzwonił mój telefon, to Louie, ciekawe po co dzwoni. - Halo? Gdzie? Dobra, dzięki za informację - powiedziałam i rozłączyłam się. Przysunęłam się do Leona i szepnęłam mu na ucho: Broadway i Cami poszli za nami na spacer, Louie zadzwonił żeby powiedzieć, że Lara cały czas za nami chodzi, a teraz siedzi za drzewem po prawej stronie i nas podsłuchuje. - chciałam się troszkę odsunąć, ale Leon mi nie pozwolił, spojrzał mi głęboko w oczy i bardzo namiętnie mnie pocałował, wiedziałam, że pocałował mnie nie tylko dlatego, że mnie kocha, ale też specjalnie, bo wiedział, że Lara cały czas na nas patrzy.
- Chodź ślicznotko, odprowadzę Cię do domu - powiedział uśmiechając się do mnie. - W ogóle, to zapomniałem wam powiedzieć, że.. albo powiem Ci to kiedy indziej, wiesz gumowe uszy są wszędzie - dokończył a ja zaczęłam się śmiać. Leon mnie odprowadził, długo staliśmy przed domem i rozmawialiśmy, nie mogliśmy się ze sobą rozstać, odkąd się pogodziliśmy, chcieliśmy spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. 
- TINI !! - wrzasnął Braco wychylając się z okna w pokoju Broadway'a, odwróciliśmy się w tamtą stronę i zobaczyliśmy jeszcze Maxiego, Marco, Tomasa, Andresa i Broadway'a.
- Wujek poszedł z Olgą i Ramallo do Angie - powiedział Louie. - No to zaprosiłem chłopaków. Leon chodź do nas - krzyknął.
- A gdzie dziewczyny? - krzyknęłam w ich stronę.
- U Naty - krzyknął Maxi. 
- Albo mi się wydaje albo oni są kompletnie pijani - powiedziałam cicho cały czas patrząc na okno.
- LEOŚ IDZIESZ? -  krzyknął Tomas. Naprawdę byli pijani.
- Już idę - odpowiedział Tomasowi. Na szczęście po tych słowach chłopaki wyszli z okna i je zamknęli.
- Tylko ich pilnuj, żeby nie zrobili nic głupiego - powiedziałam gdy wychodziłam przygotowana na noc u Naty. - I bądź grzeczny - dodałam całując go na pożegnanie.
- Spoko Tini, jak się posika to go przebierzemy - powiedział roześmiany Andres, który stał z resztą chłopaków na schodach. Cały czas się zastanawiałam, czy powinnam zostawiać ich samych, no ale z drugiej strony nie chce mi się siedzieć z samymi chłopakami. Są już dużymi chłopcami, poradzą sobie, jednak na wszelki wypadek zamknęłam ich na klucz, nawet wejście kuchenne. Skoro Lara cały czas za nami łazi, to na pewno wie, że Leon będzie tu, a ja u Naty. Lepiej dmuchać na zimne.
Naty
Siedziałam z Ludmi, Cami, Fran i Leną w moim pokoju, zrobiłyśmy mnóstwo popcornu, kupiłyśmy ciastka i chipsy i rozmawiałyśmy o wszystkim. 
- Natalia, Viola przyszła - krzyknęła moja mama z dołu, szybko po nią zbiegłam i razem poszłyśmy na górę.
- Hej - powiedziała jak wchodziła do mojego pokoju. - Przepraszam, że tak późno no ale wiecie.. - nie dokończyła, bo Ludmi jej przerwała.
- Taaaak wiemy, Leon - zaśmiała się.
- Też - odpowiedziała uśmiechnięta Tini. Odkąd pogodziła się z Leonem chodzi cała rozpromieniona, widać, że jest niesamowicie szczęśliwa. -  Wiecie, że oni już są kompletnie pijani? - zapytała w końcu.
- Domyślamy się - powiedziała Cami. - Jak jeszcze w miare byli w stanie, to zadzwonili powiedzieć, że strasznie nas kochają. Uroczy są, co? - zapytała a my zaczęłyśmy się śmiać. 
- Bardzo - powiedziała Lena. - W ogóle, to wiecie, że Napo wyjeżdża? Podobno dostał stypendium we Francji i już nie będzie chodził do naszej szkoły..
- Serio? Szkoda - powiedziała smutno Fran. - Trzeba mu zorganizować imprezę pożegnalną - powiedziała i klasnęła w dłonie, od razu zaczęłyśmy wszystko planować, do końca wakacji zostało tylko 9 dni, ale dla nas nieważne jest czy są wakacje czy nie, bo i tak spędzamy ze sobą każdą chwilę.
- Lena, opowiadaj jak tam z Braco - powiedziała Ludmi. - Bo o naszych chłopakach wiesz już dosłownie wszystko. Kuzynka Leona zaśmiała się i zaczęła opowiadać.
- No cóż.. Jest dobrze, spędzamy ze sobą dużo czasu, cały czas się poznajemy, no i chyba muszę mu wreszcie powiedzieć, że go kocham - powiedziała i zaczerwieniła się.
- Jeszcze tego nie zrobiłaś?! - wrzasnęła Fran. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem, bo było już bardzo późno i moi rodzice spali. - Przepraszam - bąknęła. - A on już Ci powiedział co czuje?
- Tak - odpowiedziała cicho. - Ale zawsze mówi, że poczeka aż będę gotowa, żeby mu to powiedzieć.
- Oooo, jaki słodki - powiedziała Viola. - Jutro Cię ładnie wyszukujemy, spotkasz się z nim i powiesz mu co czujesz.. - przerwała. - No chyba, że będzie miał kaca - dodała, a my znowu zaczęłyśmy się śmiać.
- To bardzo prawdopodobne - powiedziała Ludmi. - W sumie pewnie jutro nie będzie z nich żadnego pożytku, to może jakieś wspólne zakupy. Co wy na to? - zapytała.
- Jasne - powiedziałyśmy chórem. Siedziałyśmy bardzo długo, dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, trochę po obgadywałyśmy tych naszych chłopaków, było naprawdę wesoło. Tak się zasiedziałyśmy, że kiedy spojrzałam na zegarek była 5:43, a nam nadal nie chciało się spać, więc postanowiłyśmy, że w ogóle nie będziemy się kładły, koło 7 zebrałyśmy się i poszłyśmy do domu Violi zobaczyć jak tam chłopacy.
Violetta
Aż bałam się wejść do środka, przecież przez całą noc w domu było 7 chłopaków, nikt ich nie pilnował, wnętrze mogło wyglądać jak po przejściu huraganu..
- Na pewno chcemy tam wchodzić? - zapytałam niepewnie.
- Tak - odpowiedziały mi wszystkie. Wyjęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Weszłyśmy do środka i stanęłyśmy jak wryte, w domu był porządek, nic się nie potłukło wszystko leżało na swoim miejscu, ale nie to nas najbardziej zdziwiło. W salonie na kanapie spało 8 chłopaków, dosłownie przez 10 minut stałyśmy wszystkie z otwartymi buziami i nie wierzyłyśmy w to co widzimy. Obok naszych chłopaków spał Diego. Jak to jest możliwe?
- Widzicie to co ja, czy mam jakieś halucynacje? - jako pierwsza odezwała się Lena.
- Chyba wszystkie je mamy - powiedziałam. - Chodźmy do mojego pokoju - dodałam i poszłam w kierunku schodów, a dziewczyny za mną. Długo siedziałyśmy nic nie mówiąc, każda z nas zastanawiała się jakim cudem Diego znalazł się w moim domu razem z chłopakami.
- Musieli go zaprosić - powiedziała w końcu Fran. - Inaczej by go tu nie było, a oni by tak spokojnie nie spali.
- Racja - powiedziała Ludmi. - Ale dlaczego go zaprosili?
- Może naprawdę się zmienił.. - powiedziała Naty, a my spojrzałyśmy się na nią jak na kosmitkę. - No co? Przecież to prawdopodobne, w końcu był w więzieniu. - Może Naty miała racje, może on rzeczywiście się zmienił..
- Jak się ich nie zapytamy, to się nie dowiemy - powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich.
- Zróbmy im śniadanie - powiedziała wesoło Fran. Wszystkie się zgodziłyśmy i po cichu poszłyśmy do kuchni. W 6 zaczęłyśmy się krzątać po całej kuchni, chciałyśmy zrobić im wyśmienite śniadanko. Jak to się mówi: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, ale nie w naszym przypadku, naprawdę się postarałyśmy. Fran i Cami poszły nakryć stół, Lena zaczęła myć deski i noże, a ja, Ludmi i Naty dopracowywałyśmy szczegóły. 

 Przy talerzach chłopaków dodatkowo postawiłyśmy szklanki z wodą i położyłyśmy tabletki, pewnie będą ich bolały głowy. Kiedy już wszystko przygotowałyśmy, wzięłyśmy z kuchni garnki i drewniane łyżki, po cichutku weszłyśmy do salony i na znak Fran zaczęłyśmy głośno uderzać w garnki. Poderwali się niemal od razu zderzając się jeden z drugim i nie wiedząc co się dzieje.
- Zrobiłyśmy wam śniadanko - powiedziałyśmy razem i słodko się do nich uśmiechnęłyśmy. Patrzyli się na nas jak na jakieś wariatki, jakby pierwszy raz widzieli nas na oczy.
- Matko, moja głowa - powiedział Maxi. - To wasza wina, po co tak waliłyście w te garnki?
- Taaak, na pewno to wina garnków - powiedziała Naty śmiejąc się. - Chodźcie, jedzenie czeka, wiecznie ciepłe nie będzie - dodała i poszła w stronę stołu. Chyba po raz pierwszy siedziało przy nim tyle osób, ledwo się pomieściliśmy, ale było wesoło.
- Nie żebym była jakaś wścibska czy coś, ale coś nas dręczy - zaczęła Ludmi patrząc po kolei na każdą z nas. - Powiecie nam jakim cudem jest to Diego? Bez obrazy - powiedziała szybko w stronę chłopaka.
- Spoko - uśmiechnął się do niej.
- W sumie i tak musiałbym wam to kiedyś powiedzieć - zaczął Marco. - A skoro jesteśmy wszyscy, to powiem to teraz. Wczoraj namówiłem chłopaków, żebyśmy zaprosili Diego, bo to mój przyrodni brat.. - Wszystkie zachłysnęłyśmy się jedzeniem i zaczęłyśmy kaszleć. Po jakiś pięciu minutach doszłyśmy do siebie i patrzyłyśmy na Marco. Jak to możliwe, że są braćmi? Coś mnie ominęło, czy co?
- Wiem, że to dziwne, ale wszyscy wiecie jaki był Diego, nie specjalnie miałem się czym chwalić.. - Marco zaczął nam opowiadać ich historię, to dlaczego jeden chodził do Studio a drugi nie i wszystko nam wytłumaczył. Dziwna historia, ale teraz przynajmniej wszystko wiemy. Kiedy tak siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy ktoś zadzwonił do drzwi, poszłam otworzyć drzwi, ale przed domem znalazłam tylko kopertę, w której było zdjęcie moje i Leona.
 Na odwrocie było napisane: "Ostatnie szczęśliwe chwile, nacieszcie się sobą, już niedługo wszystko się zmieni. L."
- Zobaczcie, co znalazłam przed drzwiami - powiedziałam wracając do przyjaciół.


Przez brak czasu i weny zupełnie zapomniałam o tym, że mój blog ma już miesiąc, jak ten czas szybko leci ;D 
Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny, to naprawdę wiele dla mnie znaczy :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :) Trochę dużo dialogów, ale co tam ;D
W ogóle ostatnio trochę się wkurzyłam, bo jedna z blogerek skopiowała sobie na swojego bloga moje rozdziały.. Nie lubię czegoś takiego :/ ja piszę sama rozdziały, staram się, żeby innym się podobało, czasami męczę się żeby skleić jedno zdanie, bo nie mam weny, a ktoś tak bezczelnie wchodzi na bloga i kopiuje rozdziały.. Wrrr...
MartuLLa.

czwartek, 6 czerwca 2013

23.

Violetta
Wróciłam do domu i szybko pobiegłam do swojego pokoju, miałam dość dzisiejszego dnia. Otworzyłam pamiętnik i chciałam w nim napisać wszystko, co się wydarzyło, co czuję, ale jedyne co napisałam to "Chyba rozstałam się z Leonem.." Nie byłam w stanie napisać nic więcej, łzy cisnęły mi się na oczy. Leżałam na łóżku i cały czas płakałam, w końcu ze zmęczenia i bezsilności zasnęłam.
Następny dzień
Obudziłam się dopiero o 13, ale wcale nie chciałam wstawać z łóżka, wolałabym przeleżeć resztę wakacji, tak by było najlepiej. Spojrzałam na telefon, miałam 15 nieodebranych połączeń i 19 sms-ów. Szybko sprawdziłam od kogo są sms-y, w duchu miałam nadzieję, że większość jest od Leona, ale od niego był tylko jeden sms: "Viola, błagam Cię, spotkaj się ze mną, musimy porozmawiać. Będę na Ciebie czekał o 16 koło naszego drzewa. Jeśli nie przyjdziesz, dam Ci spokój, będzie mi ciężko, ale skoro tego będziesz chciała. Kocham Cię Leon."  Kiedy skończyłam czytać tego sms-a, postanowiłam się spotkać z Leonem, chcę z nim porozmawiać, a później mogę już nie mieć takiej okazji. Do spotkania zostały dwie godziny, więc muszę wstać wreszcie z łóżka. Zeszłam na dół żeby coś zjeść i niestety wpadłam na Broadway'a, wiem że się przyjaźnimy, ale naprawdę nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. Na szczęście wyczuł to i jak gdyby nigdy nic zaczął mówić o Cami.
- Tini, miałaś racje - uśmiechnął się. - Cami była wczoraj zachwycona, ale jest pewien problem.
- Cieszę się - odpowiedziałam mu uśmiechem. - Jaki problem? Coś się stało? - naprawdę się zmartwiłam, mam nadzieję, że się nie pokłócili.
- Nie mam już pomysłów na romantyczne randki - powiedział wreszcie.
- I to jest ten Twój problem? - zaśmiałam się. - Louie jestem pewna, że Cami będzie zachwycona jeśli zabierzesz ją na zwykły spacer, wystarczy jej, że będziecie razem.
- Dzięki - powiedział i pocałował mnie w czoło. - Jak będziesz chciałam pogadać, o czymkolwiek, wiesz gdzie mnie znajdziesz - dodał i poszedł do swojego pokoju. Jest taki kochany, zawsze wie co powiedzieć, jak mnie pocieszyć, strasznie się cieszę, że go mam. Szybko zjadłam śniadanie i poszłam się przygotować na spotkanie z Leonem. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, ale z drugiej miałam najgorsze obawy. Strasznie go kocham i chciałabym z nim być, ale przez ostatnie trzy tygodnie było jakoś dziwnie, zupełnie inaczej niż zawsze. Muszę to z nim wyjaśnić. Spojrzałam na zegarek i aż przetarłam oczy z wrażenia, była już 15:40, tak się zamyśliłam, że całkowicie straciłam poczucie czasu, szybko skończyłam się ubierać, złapałam torebkę i telefon i zbiegłam na dół.
- Wychodzisz? - zapytał Louie siedząc na kanapie w salonie i oglądając telewizję.
- Tak - rzuciłam szybko i wyszłam przed dom. Chciałam mu powiedzieć gdzie idę i po co, ale Broadway pewnie by mi nie pozwolił albo chciałby iść ze mną. Powiem mu wszystko jak wrócę do domu. Tak będzie najlepiej. Dobrze, że z mojego domu do naszego drzewa nie było daleko, bo inaczej bym się spóźniła i pewnie straciłabym go na zawsze. Byłam już niedaleko, widziałam go, siedział pod drzewem, twarz miał ukrytą w dłoniach, na pierwszy rzut oka widać, że jest załamany, smutny. Zaczęłam powoli do niego podchodzić, nagle się zatrzymałam i zaczęłam słuchać, co mówi..
- Jestem głupi, jak mogłem dopuścić do takiej sytuacji, straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Co ja zrobię, jak nigdy mi nie wybaczy? - nie mogłam słuchać tego, co mówił, naprawdę miałam ochotę stamtąd uciec, ale wiedziałam, że gdybym to zrobiła to skrzywdziłam bym siebie, ale przede wszystkim Leona, a tego nigdy bym sobie nie wybaczyła. Gdy tak stałam dwa kroki od niego i słuchałam co mówi, zrozumiałam, że nigdy nie mógłby mnie zranić, chociaż może ostatnio nie było między nami najlepiej i tak wiem, że nie mogę bez niego żyć, jest dla mnie ważniejszy niż powietrze. Podeszłam jeszcze bliżej i położyłam swoją dłoń na jego ramieniu..
Leon
Poczułem jak ktoś kładzie na moim ramieniu rękę, a później usłyszałem jej piękny, melodyjny głos.
- Leon.. - szepnęła i usiadła obok mnie. - Nie jesteś głupi - uśmiechnęła się. - Nikomu nie pozwolę obrażać mojego cudownego chłopaka, nawet jeżeli on sam siebie obraża - przytuliła się do mnie, nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje. Ona mi wybaczyła, tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień, ale musiałem jej powiedzieć wszystko, nie chcę mieć przed nią żadnych tajemnic. Na początku bałem się przytulić ją do siebie, ale w końcu objąłem ją ramieniem i bardziej przyciągnąłem do siebie, od razu mocniej się we mnie wtuliła.
- Kocham Cię - szepnęła mi w klatkę piersiową.
- Ja też Cię kocham - odpowiedziałem i podniosłem jej głowę, tak żebyśmy spojrzeli sobie w oczy. W jej oczach zobaczyłem tylko miłość i szczęście, nie było śladu po wczorajszym smutku, rozczarowaniu i złości, wszystko zniknęło jak za machnięciem magicznej różdżki. Naprawdę mam najwspanialszą dziewczynę na świecie. - Musimy porozmawiać - szepnąłem patrząc jej w oczy.
- Wiem - odpowiedziała i uśmiechnęła się. - Ale najpierw.. - zaczęła, ale nie pozwoliłem jej dokończyć, doskonale wiedziałem o czym myśli, dlatego zrobiłem to pierwszy. Najpierw delikatnie musnąłem jej usta, ale później nasz pocałunek przerodził się w coraz bardziej namiętny, czułem się cudownie i chciałem, aby tak chwila trwała wiecznie. Niestety...
- Mieliśmy porozmawiać - powiedziałem odrywając się od Violi.
- Pamiętam - szepnęła. - Ale to może poczekać - dodała i mnie pocałowała. - Tak strasznie za Tobą tęskniłam - powiedziała gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, wiedziałem co miała na myśli, spotykaliśmy się, ale nie było tak jak kiedyś i oboje o tym wiedzieliśmy. 
- Viola, muszę Ci powiedzieć wszystko, tak jak było - zacząłem smutno. -  Ale obiecaj, że się nie obrazisz i dasz mi dokończyć. 
- Obiecuję - odparła i uśmiechnęła się.
- No więc wszystko zaczęło się w dniu kiedy wyjechaliście. Chciałem spędzać dużo czasu z naszymi przyjaciółmi, ale oni zawsze chcieli siedzieć w Resto, nigdy nie chcieli robić nic ciekawszego, dlatego znowu zacząłem jeździć, wolałem to niż ciągłe siedzenie i nic nie robienie. Na torze poznałem Lare, jest mechanikiem i też uwielbia jeździć. Przyznam, że bardzo mi się to spodobało, bo jeszcze nigdy nie znałem dziewczyny, która z taką pasją mówiłaby o motorach, zacząłem spędzać z nią bardzo dużo czasu, razem jeździliśmy, rozmawialiśmy i w ogóle. Bardzo dużo opowiadała mi o sobie, ja mówiłem jej o szkole, o Tobie, o naszych przyjaciołach, nawiązała się pomiędzy nami więź. Raz nawet próbowałem nie iść na tor, bo widziałem dokąd to wszystko zmierza, ale nie udało mi się i poszedłem pojeździć, to tego dnia widziała mnie Fran, bo kiedy wychodziłem z toru Lara do mnie podbiegła i próbowała mnie pocałować, przepraszam, że to powiem, ale prawie jej się udało, jednak wtedy pomyślałem o Tobie, o tym jak bardzo Cię kocham, o tym, że nie przeżyłbym gdybym Cię stracił, więc się uchyliłem i ją przytuliłem. Dopiero wtedy zorientowałem się co robię, uświadomiłem sobie, że spędzam z nią każdą wolną chwilę, zaniedbuje przyjaciół, a przede wszystkim Ciebie, doszło do mnie, że przez jedną krótką znajomość mogę stracić wszystkich na których mi zależy. Poszedłem do niej i wszystko jej wyjaśniłem, powiedziałem jej, że bardzo ją lubię, ale tylko jako koleżankę, że to Ty jesteś moją dziewczyną i że nie chcę Cię stracić. Myślałem, że zrozumiała, a ona zrobiła coś takiego.. - przerwałem na chwilę. - Naprawdę nie umawiałem się z nią na żadną randkę, bo na randki chodzę tylko z Tobą. W dniu kiedy jej mówiłem, że możemy być tylko kumplami nalegała na jeden wyścig, zgodziłem się, bo ona cały czas prosiła, chciałem zaprosić was wszystkich, żebyście zobaczyli jak jeżdżę, no ale wyszło jak wyszło i na wyścig w końcu nie poszedłem. Przez jej zachowanie prawie straciłem najważniejszą osobę w moim życiu i musiałem zrezygnować ze swojej pasji - skończyłem swój monolog.
- Leon.. - zaczęła Viola, ale nie dokończyła. Po prostu się do mnie przytuliła, najmocniej jak potrafiła. - Wierzę w każde Twoje słowo i wcale nie jestem na Ciebie zła. Chciałabym Cię jeszcze przeprosić za swoją wczorajszą reakcję, nawet nie pozwoliłam Ci nic wytłumaczyć i uciekłam. Przepraszam - powiedziała smutno.
- Każdy by tak zareagował - uśmiechnąłem się do niej. - No a że Ty zawsze robisz a później myślisz, to właśnie dlatego stało się tak, a nie inaczej. 
- EJ! - zaśmiała się. - Wcale tak nie robię.. No dobra może czasami - zaczęliśmy się śmiać. Było dokładnie tak jak przed jej wyjazdem do Barcelony. Czułem się cudownie, byliśmy tylko my, nikt nam nie przeszkadzał, było po prostu idealnie. Spędziliśmy ze sobą cały wieczór, a później odprowadziłem ją do domu, nie chciałem się rozstawać z Violą i ona też tego nie chciała, no ale niestety musieliśmy to zrobić. 
Violetta
Staliśmy przed moim domem i żadne z nas nie chciało się rozstać.. Staliśmy bardzo blisko siebie, nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam oddech Leona na swojej skórze, czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nigdy nie umiałam się skupić i myśleć logicznie. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić te cholerne centymetry. Leon chyba pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie, lekko muskając ustami, jego ręce znalazły się na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły w jego miękkie włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, zaczęliśmy całować się coraz namiętniej, a ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy dźwięk otwierania zamka, to pewnie mój tata, mimo to Leon nadal trzymał mnie w swoich ramionach, jakby bał się, że gdzieś ucieknę, ale ja nie zamierzałam uciekać, chciałam tak stać w jego ramionach do końca życia. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu, było mi tak dobrze w jego objęciach. 
- Violetta! - usłyszałam głos taty. Ten to ma wyczucie. Zawsze jak żegnam się z Leonem on pojawia się znikąd i każe mi wracać do domu, ma jakiś radar, czy co?
- Idź, bo jeszcze Twój tata będzie zły - powiedział spokojnie Leon i się uśmiechnął. - Widzimy się jutro? Wymyślę coś specjalnego.
- Oczywiście, już nie mogę się doczekać. - powiedziałam uśmiechnięta. - Dobranoc przystojniaku.
- Dobranoc ślicznotko - odparł Leon, pocałował mnie w policzek i poszedł w kierunku swojego domu.
Ja weszłam do domu i szybko pobiegłam do swojego pokoju, złapałam pamiętnik i skreśliłam ostatnie zdanie       
""Chyba rozstałam się z Leonem.."  To był jeden z najcudowniejszych wieczorów w moim życiu, pogodziłam się z Leosiem, wszystko mi wytłumaczył. Cieszę się, że wszystko już jest dobrze. Aaa no i zapomniałabym napisać, dosłownie przed chwilą przeżyłam swój najwspanialszy pocałunek w życiu, nigdy wcześniej się tak nie całowałam i mam nadzieję, że częściej będziemy z Leonem to powtarzać. A teraz idę spać, dobranoc pamiętniczku. No i jeszcze zapomniałam powiedzieć, że mam nową tapetę w telefonie.
 Na której jest mój najwspanialszy, najprzystojniejszy, z najpiękniejszym uśmiechem na świecie Leoś <3"
Leżałam w łóżku i patrzyłam na swoją tapetę, kiedy dostałam sms-a: "Już za Tobą tęsknię, nie mogę doczekać się jutra. Kocham Cię L." szybko odpisałam "Ja też tęsknię. Nieważne, co wymyślisz na jutro, cieszę się że spędzimy razem duuuuużo czasu :) Też Cię kocham, bardzoooo! V." Jeszcze trochę popisałam z Leonem, ale byłam bardzo zmęczona, nie zbyt dobrze spałam ostatniej nocy, dlatego napisałam do Leona, że idę spać. Kiedy dostałam sms-a, byłam całkowicie pewna, że to właśnie on mi odpisał, ale sms, był od nieznanego nadawcy: "I tak Ci go odbiorę, naciesz się nim póki możesz.." Przestraszyłam się, kto mógł napisać coś takiego?


Wiem, wiem jestem okropna. Minęło 6 dni, a ja dopiero wstawiam nowy rozdział.. Możecie mnie pobić, ale wiem, że tego nie zrobicie, bo pogodziłam Leonette <3 :D
Nie dość, że ostatnio mam problemy z weną, to jeszcze zupełnie nie mam czasu na pisanie. Naprawdę postaram się dodawać częściej, ale nic nie obiecuje, bo różnie to bywa.
Mam nadzieję, że wam się podoba :) Jak macie jakieś pomysły, to piszcie, może coś wykorzystam, może coś pobudzi moją wenę twórczą ;p
MartuLLa.